Autor: Benjamin Alire Sáenz
Tytuł: Arystoteles i Dante odkrywają sekrety wszechświata (Arystoteles i Dante #1) / Arystoteles i Dante przepadają w toni życia (#2)
Wydawnictwo: We need YA
Liczba stron: 384
Rok pierwszego wydania: 2012
Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
Źródło: Egzemplarz recenzencki
Sekrety najbardziej lubią odkrywać dzieci. Wszystko je ciekawi, zadają wiele pytań, drążą, dowiadują się i poznają. Dziecięca ciekawość i otwartość jest wspaniała. Z wiekiem jest trudniej, a tajemnice przestają zwykle mieć słodką nutkę oczekiwania: częściej są mroczne, gorzkie i rozczarowują. Doświadczamy jednak czasem bycia w tym idealnym miejscu o idealnej porze, a przede wszystkim w towarzystwie odpowiedniego człowieka. Wtedy wszystko wydaje się być na wyciągnięcie ręki: radość, spokój, niebo nad nami, a z nim również sekrety wszechświata. Zdradzę wam jeden z nich: gdy w waszym życiu pojawi się odpowiednia osoba, zrozumiecie, że wcześniej, choć nie zdawaliście sobie z tego sprawy, przez cały czas kogoś wam brakowało. A potem już nigdy nie poczujecie się samotni. O niezwykłej więzi łączącej dwóch ludzi opowiada powieść Benjamina Alire Sáenza „Arystoteles i Dante odkrywają sekrety wszechświata”.
Bycie nastolatkiem nie jest łatwe, szczególnie, gdy choć trochę różni się od swoich rówieśników. Pyskaty Arystoteles jest samotnikiem, który celowo izoluje się od towarzystwa kolegów i koleżanek, uważa bowiem, że nie ma z nimi o czym rozmawiać. Jego rodzina ma swoje traumy i tematy tabu: ojciec nie potrafi mówić o uczuciach odkąd wrócił z Wietnamu, a całą rodzinę złamało pójście do więzienia starszego brata Ariego. Nikt nie mówi chłopakowi za co tam trafił, ba! W ogóle nikt słowem nie wspomina o pierworodnym synu. To zżera nastolatka od środka. Tworzy więc dookoła siebie mur, którego nikt ani myśli forsować. Do czasu, gdy spotyka go Dante…
Dante jest pogodny, ma ogromną wiedzę i niezwykłe podejście do życia. Wydaje się, że chłopców nic nie łączy, ale jakimś sposobem znajdują wspólny język. Im więcej czasu ze sobą spędzają, tym są pewniejsi, że łączy ich specjalna więź, której nie zniszczy żadne wydarzenie ani upływający czas. Czy mają rację?
Tego popołudnia nauczyłem się nowych słów. „Nieprzenikniony”. I „przyjaciel”. Słowa zdawały się inne, gdy mieszkały w tobie.
Są więzi tak ścisłe, że aż bolą, i relacja Ariego i Dantego taka właśnie jest. Zaplątani we przeżyte wspólnie dni, odkrywający ostrożnie siebie nawzajem, odpychają się i przyciągają. Szczególnie Arystoteles czuje momentami obezwładniający strach: za blisko dopuścił Dantego, przyjaciel zbyt dobrze go zna, a skoro zna go tak dobrze, wie jak najłatwiej go zranić. To ryzyko, i Ari się boi. Chłopak pielęgnuje coś w środku własnego „ja”, delikatną, podatną na zranienia cząstkę duszy, istnienia której nikomu nigdy nie zdradził. Czy Dante, taki pogodny i wolny od typowych dla Ariego mrocznych trosk, zrozumie jak cenny skarb otrzymał? Czy Arystoteles, nastolatek unikający do tej pory mocniejszych więzi, będzie potrafił być dobrym przyjacielem?
Zobacz także:
Czasami wszystko się tak dobrze układa, że budzi lęk, a dobro, które nas spotyka, niepokoi. Szczególnie, gdy uważamy, że nie zasługujemy na szczęście. Been there, done that. Chyba dlatego właśnie ta książka tak mnie poruszyła, bo byłam dokładnie taką nastolatką: bardzo wycofaną, zamkniętą w sobie, budującą mur, żeby nikt mnie nie zranił. Długo myślałam, że jestem tak dziwna, że nikt nigdy naprawdę mnie nie zrozumie i nie polubi. Mogłabym napisać więcej, jak to polubiłam siebie, dzięki czemu trafiłam na właściwe, wspaniałe osoby w swoim życiu, ale nie o mnie jest ta notka. Wracając więc do książki: to bardzo prawdziwa, piękna historia o przyjaźni. Powieść została napisana w 2012 roku, a więc przed wybuchem popularności książek dla tak zwanych „młodych dorosłych” (na półkach były już Igrzyska Śmierci czy saga Zmierzch, ale prawdziwy boom zaczął się parę lat później), w dodatku akcja toczy się w latach ’80 XX wieku, jest więc w pewien uroczy sposób staroświecka. Z radia leci „La Bamba”, nastolatki rozmawiają ze sobą, a nie wgapiają się non stop w smartfony, a więzi buduje się powoli i z namysłem, nie zaglądając od razu drugiej osobie do majtek. Jest mi to bliższe niż współczesne powieści dla nastolatek, które wydają mi się infantylne i przesłodzone (ale nie słuchajcie mnie zanadto, bo jestem tylko podstarzałą panną z kotem).
Lato miało własną logikę i zawsze coś ze mnie wyciągało. W lecie miało chodzić o wolność, młodość, brak szkoły i obowiązków, przygodę i odkrywanie. Lato księgą nadziei. Dlatego tak je kochałem i jednocześnie nienawidziłem. Ponieważ zmuszało mnie do tego, aby wierzyć.
„Arystoteles i Dante…” to historia, która pokazuje, że bycie nastolatkiem nie jest łatwe. Nie dlatego (a przynajmniej nie tylko dlatego), że szaleją w nas hormony i że chcemy robić różne głupie rzeczy, ale dlatego, że jesteśmy wtedy zwykle na progu odkrycia prawdziwego siebie. Odrzucamy powoli znane wzorce, przestajemy próbować na siłę przystawać do grupy i szukamy tego, co w nas prawdziwe i piękne. Wkraczamy w życie na własny rachunek, ustalamy sobie hierarchię wartości. Te wartości w przyszłości zdradzimy albo i nie. Kogoś stracimy, kogoś poznamy. Podobno zawiązane wtedy znajomości mogą się utrzymać całe życie. Może największą tajemnicę wszechświata znajdziemy w czyichś oczach? Może uda nam się ją rozwikłać? Kto wie. Wszechświat jest pełen sekretów czekających na odkrycie.
Letnie słońce nie było dla takich chłopców jak ja. Chłopcy tacy jak ja należeli do deszczu.
5/6
Za egzemplarz recenzencki książki dziękuję wydawnictwu We need YA:

Tytuł w formie e-booka możesz kupić w serwisie LitRes:
Pingback: Recenzje od A do Z | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku
Pingback: Podsumowanie września | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku
Pingback: Czytelnicze podsumowanie roku 2021 | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku
Pingback: „Arystoteles i Dante przepadają w toni życia” B. Alire Sáenz | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku