„Echo z otchłani” R. Mróz

Autor: Remigiusz Mróz

Tytuł: Echo z otchłani (Chór zapomnianych głosów #2) / Chór zapomnianych głosów (#1)

Wydawnictwo: Czwarta Strona

Liczba stron: 403

Rok pierwszego wydania: 2020

Źródło: Egzemplarz recenzencki


Na żadną kontynuację książki Remigiusza Mroza nie przyszło nam czekać tak długo, jak na tę. Nawet trzeci tom „Parabellum” (pamiętacie niesławną sprawę wydawnictwa Erica?) nie kazał na siebie tyle czekać co „Echo z otchłani”, część dalsza „Chóru zapomnianych głosów”, który czytelnicy otrzymali w 2014 roku. Jak łatwo obliczyć, było to sześć długich lat, w 2020 dostaliśmy jednak oba tomy w nowej, ładnej szacie graficznej i pod szyldem wydawnictwa Czwarta Strona. Jak zakończyła się historia Håkona i Diji Udina?

789386-352x500Nasi bohaterowie zmierzają na Ziemię, która jednak w niczym nie przypomina planety, którą przed laty zostawili. Jest jałowa, sucha i pusta… Ale czy na pewno? Szybko okazuje się, że na powierzchni przeżyły małe grupki, które radzą sobie jak mogą w trudnych warunkach nowej ery. Håkon i Dija Udin zaliczają twarde lądowanie, gdy próbują posadowić okręt kosmiczny na kawałku nieprzyjaznej skały: oni wychodzą z tego cało, ale pojazd jest nie do odratowania. Gdy badacze spotkają się z tubylcami, szybko okazuje się, że nie to jest ich największym problemem… Lindberg po raz kolejny próbuje dojść do tego, kim naprawdę jest Dija Udin, nie będzie miał jednak zbyt wiele czasu na rozważania. W co pogrywa muzułmanin? Czy ludzie mają jeszcze szansę na odzyskanie władzy nad planetą? Czy pozostałej przy życiu resztce załogi, która obecnie przebywa na kilku statkach w przestrzeni kosmicznej, uda się odbudować ludzkość? Na jednym z okrętów w specjalnych komorach czekają zamrożone zarodki, nie jest jednak pewne, czy załogantom uda się wypełnić do końca swoją misję.

„[Hallford] Spojrzał na nią niepewnie. Mówiła cicho, bez energii, ale jednocześnie sprawiała wrażenie, jakby rozmowa na ten temat pozwalała jej nie pogrążyć się w marazmie.

– Proponujesz bunt i niesubordynację.

– Proponuję przejrzenie na oczy – poprawiła go. – Nie stać nas już na to, by funkcjonować jak niegdyś. Musimy zebrać wszystkich, którzy przeżyli, a potem wspólnie podjąć decyzję co do naszej przyszłości. Począwszy od tego, gdzie posadzimy Challengera, bo tam powstanie stolica nowej Ziemi.

W porównaniu do części pierwszej, czytając „Echo z otchłani” nie miałam takiego poczucia kliszy. Może to dlatego, że Mróz wraz z bohaterami zawrócił na Ziemię i z jednej strony skupił się na niemal sensacyjnym wątku Diji Udina, jego pochodzenia i zadania, a z drugiej na wojnach między różnymi grupami ocaleńców, których nadrzędny cel był jeden (czyli przetrwanie ludzkości), ale już dróg, jakimi chcieli do niego dążyć, było kilka. Jak to zwykle w sytuacji zagrożenia bywa i biorąc pod uwagę fakt, że homo sapiens naturalnie łączy się w grupy, na Ziemi powstało kilka takich skupisk: jedni kierowali się wytycznymi naukowymi, inni religijnymi, a jeszcze inni instynktem przetrwania. Wszystkich zaś łączyły pewne układy i krucha równowaga. Kto czytał „Chór zapomnianych głosów” ten wie, że Håkon i Dija Udin potrafią rozbić w pył wszelkie układy oraz ustalenia, i nie inaczej było tym razem.

Mam mały zarzut do tej książki, mianowicie uważam, że Mróz za bardzo popuścił cugli, a redaktor mu ich nie skrócił. Autor, który znany jest przede wszystkim z thrillerów i kryminałów, lubi zakręcić całą fabułę tak, że kilkukrotnie przewraca wyobrażenia czytelnika do góry nogami. Jednak w wymienionych gatunkach trzymają go w ryzach zasady rządzące naszym światem, a już w sci-fi pisarska dusza hula, jakby piekła nie było. Przy tunelach w czasie i podróżach w przyszłość wątki pędzą tak, jakby to już nie był rollercoaster, a statek kosmiczny, który miota się w deszczu meteorów. W rezultacie czytelnik może całkiem stracić rezon i rozeznanie, i nie być pewien, gdzie właśnie jest, w jakim planie czasowym się znajduje i czy dany bohater jeszcze żyje, czy też nie. Zamknęłam książkę skołowana jak po wyjściu z wirówki dla kosmonautów.

Bardzo się cieszę, że po tylu latach mogłam sprawdzić jak skończyły się losy Håkona i Diji Udina, a choć  była to szalona podróż, to nie można jej odmówić tego, że jest też szalenie wciągająca. Kto się nie boi, niech wsiada na okręt pilotowany przez Remigiusza Mroza, tylko musi mieć świadomość, że ma się – jak zwykle – spodziewać niespodziewanego.

4/6

Za egzemplarz recenzencki książki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona:

CzwartaStrona_Logo_RGB_podst (1)

8 myśli w temacie “„Echo z otchłani” R. Mróz

  1. Pingback: Recenzje od A do Z | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku

  2. Pingback: „Chór zapomnianych głosów” R. Mróz | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku

  3. O, a to dla mnie nowość… Nie wiedziałam, że Mróz się zabrał za sci-fi. Do tej pory myślałam, że on tylko kryminały pisze.

  4. Pingback: Podsumowanie maja | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku

  5. Pingback: Cykl: Chór zapomnianych głosów # 2: Echo z otchłani - unSerious

Dodaj komentarz