„Strażak” J. Hill

Autor: Joe Hill

Tytuł: Strażak

Wydawnictwo: Albatros

Liczba stron: 800

Rok pierwszego wydania: 2016

Tłumaczenie: Anna Dobrzańska

Źródło: Egzemplarz recenzencki


Choć Joe Hill (właściwie: Joseph Hillstrom King) odciął się, poprzez pseudonim, od szybkich skojarzeń z ojcem, Stephenem Kingiem, który jest bodaj najsłynniejszym współczesnym twórcą horrorów, widać, że w panach płynie ta sama krew. Niewątpliwie łączy ich talent do tworzenia przerażających, a równocześnie fascynujących światów, obaj tworzą też powieści z pogranicza horroru, fantastyki i sensacji. „Strażak” Joe Hilla mimo wszystko wyróżnia się spośród innych powieści autora, gdyż bezpośrednio nawiązuje do „Bastionu” Stephena Kinga. Choć syn Króla twierdzi, że nie było to jego zamiarem, w trakcie pisania wyraźnie ujrzał, że jego historia ma coraz więcej wspólnych punktów z wielkim dziełem ojca. Jak powiedział Hill: „Masz dwie możliwości, widząc wpływ rzucający cień na twoją własną pracę. Możesz od niego uciekać albo odwrócić się i przyjąć go w objęcia. Zawsze lepiej jest wziąć w objęcia i dobrze się pobawić. Wziąłem więc i naniosłem w tekście pewne zmiany”*.

534358-352x500Przez Amerykę przetacza się okropna plaga, spopielając kolejne stany. Lekarze nazywają ją Draco Incendia Trychophyton, a wszyscy inni – Dragonscale. Zarazić jest się niezwykle łatwo, bowiem zarodniki przenoszą się w popiele, a ten, kto się go nawdycha, zauważa u siebie złote plamy na ciele, układające się w przerażające, a równocześnie piękne wzory. Prędzej czy później następuje samozapłon i człowiek ginie w płomieniach, które wytwarza jego ciało. Lekarstwa brak, a jedynym pewnym sposobem na przeżycie wydaje się unikanie kontaktu z zakażonymi. Co jednak ma zrobić matka, gdy zachoruje jej własne dziecko, co mąż, gdy złote plamki pojawią się na ciele ukochanej żony?

Pielęgniarka Harper Grayson uważa, że jej powinnością jest pomagać chorym, więc choć jej samej nie dopadła choroba, opiekuje się tymi, którzy mieli mniej szczęścia. Personel medyczny zachowuje najwyższą ostrożność, nosi stroje ochronne i nie dopuszcza do kontaktu z popiołem, i wszystko zdaje się być mniej więcej pod kontrolą, dopóki pacjenci szpitala nie zaczynają płonąć jeden za drugim, a popiół i dym nie spowijają całego miasta. Pacjenci, lekarze, pielęgniarze i przypadkowe osoby, wszyscy mieszają się w spanikowanym tłumie, a gdy popiół opada, okazuje się, że jest wielu nowych zarażonych. Nikt już nie panuje nad plagą…

Harper odkrywa, że jest w ciąży, a niedługo potem, że ma „smoczą łuskę”, co budzi jej uzasadniony lęk o bezpieczeństwo dziecka, krążą jednak pogłoski, że nawet potomstwo osób zarażonych rodzi się czasem zdrowe, więc postanawia dbać o siebie i za wszelką cenę nie spłonąć przed porodem. Być może jedyną nadzieją jest tajemniczy Strażak, który posiadł władzę nad ogniem i wie, jak nie dać się strawić płomieniom.

Dobrze się bawiłam, tropiąc podobieństwa pomiędzy „Bastionem” a „Strażakiem”, a było mi tym łatwiej, że obie lektury dzielił niewielki odstęp czasu: tę pierwszą czytałam w styczniu, tę drugą – w marcu. Mrugnięć okiem jest mnóstwo, zaczynając chociażby od niemego chłopaka imieniem Nick czy nielubianego przez innych Harolda, który pisze w ukryciu dziennik, a kończąc na oczywistym wniosku, że obie powieści przedstawiają postapokaliptyczną wizję świata. I tu, i tam, ludzie gromadzą się we wspólnoty, choć u Hilla mniej wyraźny jest podział na tych dobrych i tych złych: w „Strażaku” grupa daje ukojenie i służy pomocą, choć gdy jeden przywódca zostaje zastąpiony przez drugiego, napięcie w obozie rośnie. Mimo wszystko we wspólnocie każdy dąży do tego, by grupa czuła się dobrze i bezpiecznie, i nikomu nie zależy na zagładzie świata, tak jak to było w „Bastionie”, który był skonstruowany wokół odwiecznej walki dobra ze złem. Co prawda i tu nie zabrakło czarnego charakteru, którym jest Marlboro Man i grupy zwane Oddziałami Kremacyjnymi, likwidujące „palniki”, czyli zarażone osoby, jednak wszyscy dotknięci „smoczą łuską” trzymają się razem.

Choć u Hilla nie brakuje momentów pełnych grozy (szczególnie w początkowej części, gdzie konfrontują się ze sobą postawy Harper i jej męża), całościowa wymowa jest mniej gorzka niż w „Bastionie”. Młody King wykazuje więcej optymizmu niż jego ojciec, gdy mówi: „Nie jestem pewien, czy ludzkość tak szybko się cofnie. Jesteśmy bardzo uczuciowymi małpkami, lubimy się przytulać. Nawet jeśli stajemy wobec najgorszego, wielu z nas nadal znajduje czas na śmiech i dobry humor”*. Zdecydowanie widać to w „Strażaku”, którego można nazwać postapokalipsą light.

Niestety Joe Hill ma nie tylko zalety swego ojca, ale też i wady: jeden i drugi często nie wie, kiedy się zatrzymać i tworzy powieściowe grubasy, które nic by nie straciły (a może wręcz by zyskały), gdyby wyciąć z nich lekką ręką jakieś 200 stron. Tak „Bastion”, jak i „Strażak” nie ustrzegły się dłużyzn, bardzo mocno rozbudowanych wątków obyczajowych, które, choć ważne, momentami zbytnio spowalniały akcję, jakby King senior i junior nie mogli się zdecydować, czy piszą powieść obyczajową czy horror. Gdyby nie lekkie pióro, mogłabym mieć problem z płynnym przebrnięciem przez tak długą powieść, jednak przyjemny styl rekompensuje potknięcia w konstrukcji. Podsumowując: „Strażak” to solidna powieść postapo okraszona sporą dozą obyczajowości i świetnie zarysowująca psychologię bohaterów. To już wyznacznik prozy Kingów, więc jeśli ktoś lubi taki styl to z pewnością da się porwać nurtowi powieści, tak jak ja. Nie przesłoniło mi to jednak małych minusów (jak spowalnianie tempa akcji, zbytnie rozgadanie), które momentami wybijały mnie z lektury. Mimo to bardzo lubię twórczość obu panów, i choć ma ona słabsze i mocniejsze momenty, trzyma jednak pewien poziom i zapewnia godną rozrywkę.

4+/6

Za egzemplarz recenzencki książki dziękuję wydawnictwu Albatros:

albatros-wydawnictwo-logo


* Cytaty za: http://booklips.pl/zestawienia/9-ciekawostek-na-temat-strazaka-joego-hilla-o-ktorych-mogliscie-nie-wiedziec/

11 myśli w temacie “„Strażak” J. Hill

  1. Pingback: Recenzje od A do Z | Książkowe światy - moje recenzje książek

  2. Koniecznie muszę przeczytać „Bastion” zanim zabiorę się za powieść Hilla. Aż dziwne, ale do tej pory nie miałam okazji czytać żadnego utworu młodego Kinga a zżera mnie ciekawość jak wypada w porównaniu z książkami ojca.

  3. Pingback: Podsumowanie marca | Książkowe światy - moje recenzje książek

  4. Pingback: Tydzień Blogowy #77 – Wielki Buk

Dodaj komentarz