„Żaden koniec” Z. Papużanka

Autor: Zośka Papużanka

Tytuł: Żaden koniec

Wydawnictwo: Marginesy

Liczba stron: 256

Rok pierwszego wydania: 2023

Źródło: Egzemplarz recenzencki


Mawia się, że śmierć to dopiero początek czegoś wielkiego i najważniejszego ‒ w to wierzą chrześcijanie i wyznawcy innych religii. Ateiści i wątpiący twierdzą, że to koniec, nie ma nic więcej. Zośka Papużanka głosi zaś słowami tytułowymi swojej powieści: „Żaden koniec”, ale czego? Jak to rozumieć? Czy to żaden koniec, jeśli chodzi o ludzkie istnienie czy też żaden koniec świata ‒ dla świata, gdy kogoś zabraknie? Powieść nie musi wskazywać rozwiązań, nie musi się kończyć, skoro żaden koniec nie jest ani potrzebny, ani możliwy. Chyba więc odpowiedzi musimy poszukać we własnym zakresie.

Rzeczywiście w tej historii wszystko zaczyna się od końca. Jakub wstaje pewnego ranka z niezrozumiałym imperatywem wewnętrznym nagłej wizyty u babci. Już siedzi w aucie, gotowy do drogi, ale wcześniej jeszcze dzwoni do swojego ojca, żeby zapowiedzieć wizytę u babci. ‒ Cześć, tato ‒ mówi Jakub. ‒ Cześć ‒ mówi tata. ‒ Jadę do was. ‒ Co takiego? ‒ pyta tata. Jakuba dziwi jego zdziwienie. ‒ Jadę. Chciałem zobaczyć się z babcią. Jestem w drodze, będę za jakieś pół godziny, dobrze? ‒ Dobrze ‒ odpowiada tata. ‒ Ale babcia umarła godzinę temu. I bum! Rozsypuje się konstrukcja tej historii. Składa się na nowo, inaczej dopasowuje elementy. Ten brakujący się czymś zastąpi: guzikiem albo małym kawałkiem papieru. Jakoś się będzie dalej żyło, bo to przecież żaden koniec.

Od tego momentu Jakub i jego siostra Justyna (która była w chwili śmierci babci w Bazylei, i jeszcze przez pewien czas nic nie wiedziała. Bała się odebrać telefon od Kuby, mógł jej zepsuć wyjazd) nieudolnie próbują zrekonstruować najnowsze dzieje swojej rodziny. Nie jest to łatwe, bo pierwsza trudność pojawia się już przy tym słowie: r o d z i n a. Bohaterowie próbują ustalić, czy same więzy krwi faktycznie ją budują. Tylko tyle nas łączy i już, mamy podstawową komórkę społeczną, miłość, szacunek, troskę i przywiązanie? Nie, niekoniecznie. Po śmierci babci dobitnie wychodzi na jaw, że w ich przypadku ta grupa to jedynie trzy pokolenia ludzi, którzy niewiele o sobie wiedzą i nie potrafią mówić o swoich trudnościach. Słowa się nie układają w zgrabne zdania, tylko rosną grudą na języku: ani je przełknąć, ani wypluć. Zmarli strzegą swoich sekretów równie skrupulatnie co za życia, a mury ich mieszkań wiedzą o nich więcej niż jakikolwiek człowiek. Nieporozumienia, niewypowiedziane słowa, przemilczane historie karmią się samymi sobą i nie mają zamiaru się z nikim niczym dzielić.

Śmierć jest do przeżycia, poważnie. Z życiem jest znacznie trudniej.

Zobacz także:

Zośka Papużanka pisze językiem pięknym, lecz stawiającym pewien opór, wymagającym od czytelnika zastanowienia. Jej frazy nie płyną, raczej turkoczą jak pojazd poruszający się po kamienistej drodze, czasem wywodzą nas na manowce, a czasem prowadzą ukrytą ścieżką ginącą gdzieś w lesie. Warto podjąć ten wysiłek i sprawdzić niepozornie wyglądającą odnogę, żeby zapuścić się w gąszcz prozy krakowskiej pisarki.

W „Żaden koniec” nie jest ważna chronologia: autorka przeplata czasy i wątki, plącząc nitki losów tej dziwnej, nieznającej się rodziny. W końcu wychodzi na to, że każde pokolenie popełnia, choćby nie chciało, te same błędy i dopuszcza się identycznych zaniedbań. Jako młodzi ludzie zarzekamy się, że nie będziemy jak rodzice, aż nagle przychodzi moment, gdy w przerażającym przebłysku jasności widzimy, że zachowujemy się dokładnie jak oni, mamy te same powiedzenia, zestaw gestów i min. Może dlatego właśnie śmierć to „Żaden koniec”? Może żyjemy w naszych potomkach, ale wcale nie zawsze tak, jakbyśmy chcieli? Niekoniecznie będziemy żyć we wdzięcznym czy miłym wspomnieniu, może przetrwamy w specyficznym skrzywieniu ust lub jakimś dziwacznym rodzinnym powiedzonku? Kto wie.

Marta. Marta. Tak brzmiały ostatnie słowa ojca. Wiem, bo słyszałam. A ostatnie słowa mamy? Byłam daleko, jak najdalej. Zadzwoniłam do Helenki. Helenko, jakie słowa mama powiedziała jako ostatnie? Nie powiem, nie mogę. No powiedz, przecież teraz to wszystko jedno.
Mareczek przyniesie ładniejsze kwiaty. Co? Takie były ostatnie słowa babci, Mareczek przyniesie ładniejsze kwiaty.

5/6

Za egzemplarz recenzencki książki dziękuję portalowi duże Ka:

2 myśli w temacie “„Żaden koniec” Z. Papużanka

  1. Pingback: Podsumowanie listopada | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku

  2. Pingback: Recenzje od A do Z | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku

Dodaj komentarz