Cześć. Przyznam szczerze, że koniec miesiąca znowu mnie zaskoczył 😀 W maju, o ile mnie pamięć nie myli, nie byłam na żadnym spotkaniu autorskim, ale za to wpadłam, jak co roku, na Warszawskie Targi Książki, gdzie dużo się działo 😀 Nie piszę już osobnych relacji z targów, ale pokażę Wam we wpisie kilka zdjęć, żebyście mogli poczuć targową atmosferę 🙂 Za to na blogu lekki zastój, za co przepraszam! Życie nie daje chwili na oddech i niestety blog na tym trochę cierpi 😦 Niemniej jednak udało mi się przeczytać w maju parę książek, więc zapraszam na wpis. Znajdziecie w nim jak zawsze: przeczytane książki, nowe zdobycze na półkach, garść statystyk i polecajki blogowo-vlogowe 🙂
Pod koniec maja ukazała się książka, którą objęłam swoim patronatem medialnym. Mowa o „Uciekinierze” Ele Fountain. Możecie być zaskoczeni, bo to powieść… młodzieżowa. Rzadko sięgam po młodzieżówki, bo już dawno zapomniałam jak to jest być w szkole i co to za uczucie, gdy zakochujesz się na zabój nastoletnią, pierwszą miłością, ale „Uciekinier” oferuje coś więcej. Sami sprawdźcie opis… A moja opinia o książce już niebawem.
Piękna, porywająca opowieść o dorastaniu i prawdziwym człowieczeństwie.
Czternastoletni Shif to zwykły chłopak, który chodzi do szkoły, lubi matematykę i grę w szachy. Ale pewnego dnia w drzwiach jego rodzinnego domu stają uzbrojeni żołnierze. Od tego momentu nic już nie jest takie jak przedtem. Shif i jego najlepszy przyjaciel, Bini, muszą uciekać przed przymusowym wcieleniem do armii, podczas gdy cały kraj ogarnia wojna.
Złapani, trafiają do nieludzkiego więzienia na pustyni. Mordercza wędrówka, spotkanie z handlarzami ludźmi, a w końcu – walka o życie na przeładowanej łodzi, którą uciekają uchodźcy. Bo tylko ci, którzy przeżyją, ocalą pamięć o innych.
(opis z okładki)
Nie wyobrażam sobie maja bez wyjazdu na Warszawskie Targi Książki. Także i w tym roku zawitałam na trzy dni do stolicy, by spotkać dawno niewidzianych znajomych, pogadać z ludźmi z branży, spotkać ulubionych autorów i zdobyć autografy w książkach. I jak na co dzień najbardziej lubię wziąć pod pachę książkę i położywszy się wygodnie na łóżku, oddać się lekturze, tak w czasie targów całkowicie zmieniam swój tryb życia. Od rana do wieczora przebywam wśród ludzi – i ciągle mi mało! Spotkania, rozmowy, kolejki na Stadionie Narodowym, bolące nogi, zmęczenie: to wszystko nie powstrzymuje mnie wcale od wyjścia wieczorem z przyjaciółmi do knajpy. Kocham ten czas! Pozdrawiam wszystkich, z którymi udało mi się wymienić choćby dwa słowa czy szybki uścisk ❤ Mam nadzieję, że z większością z Was zobaczę się jesienią w Krakowie.
- „Pierwsza osoba” R. Flanagan (7/10),
- „Umorzenie” R. Mróz (6/10),
- „Księga zwierząt niemalże niemożliwych” C. Henderson (8/10),
- „Dom na Wyrębach” S. Darda (6/10): Sporo osób polecało mi cykl o Wyrębach i samego Dardę, który miał udanie czerpać ze słowiańskich legend i strachów. Sięgnęłam więc po pierwszy tom serii i… dość długo nie mogłam się wciągnąć w fabułę. Dla kogoś, kto ma za sobą wiele thrillerów i horrorów „Wyręby” nie będą mocno straszne, ale muszę przyznać, że mają ciekawy klimat. Darda na tyle mnie zaintrygował, że choć do zachwytu mi daleko, dam mu w przyszłości drugą szansę.
- „Kolor purpury” A. Walker (6/10): Dawno już nie brałam na tapet nieznanego mi do tej pory klasyka. Jeśli chodzi o „Kolor purpury” to mam wrażenie, że popularniejszy jest film z Whoopi Goldberg w głównej roli, niż książka. Ta powieść epistolarna nie jest najłatwiejsza w lekturze, a to z tego powodu, że jej narratorka, ciemnoskóra kobieta Celia, jest słabo wykształcona i popełnia w swych listach mnóstwo błędów. Historia jej życia jest poruszająca, ale mam wrażenie, że to jedna z tych opowieści, które lepiej bronią się na ekranie.
- „Inna dusza” Ł. Orbitowski (7/10): Po trudnym przeżyciu, jakim była dla mnie lektura „Exodusu”, długo dochodziłam do siebie. Nie żartuję: Orbitowski, który dotąd zawsze zapewniał mi bardzo satysfakcjonującą lekturę, „Exodusem” mnie negatywnie zaskoczył. Zewsząd jednak słyszałam, że „Inna dusza” to jego najlepsza, najdojrzalsza książka. Muszę się z tym zgodzić. Co prawda nie została moją ulubioną (to miejsce chyba ciągle zajmuje „Szczęśliwa ziemia”), ale niewątpliwie autor pokazał tu na co go stać. Książka najlepiej sprawdza się w spokojnym czytaniu, ponieważ nie jest tu ważna akcja (która toczy się dość wolno), a niezwykły klimat szarego miasta i jego zwykłych-niezwykłych mieszkańców.
- „Szepty dzieci mgły i inne opowiadania” T. Canavan (7/10): Canavan czytam, gdy mam ochotę odpocząć przy dobrej fantastyce. Jej lekkość pióra w połączeniu z ciekawymi postaciami sprawiają, że kolejne tytuły połykam z wielką przyjemnością. Nie inaczej było w omawianym zbiorku opowiadań: i jedynym minusem, jaki znalazłam jest to, że książka skończyła się zbyt szybko.
- „Dziewczyna z konbini” S. Murata (7/10),
- „Żniwa zła” R. Galbraith (7/10): Nie wiem co takiego jest w pisarstwie J.K. Rowling, że jej powieści wciągają mnie bez reszty. Chyba to przede wszystkim kwestia wyrazistych bohaterów, do których pała się sympatią i którym się kibicuje, będąc ciekawym ich dalszych losów. Detektywa Cormorana Strike’a i jego asystentkę Robin polubiłam dosłownie od początkowej sceny, gdy ten pierwszy prawie zrzucił tę drugą ze schodów – i te ciepłe uczucia żywię do nich do dziś. Książkowe śledztwo nie jest może tak dopracowane jak u „wytrawnych” pisarzy kryminałów, ale całość i tak czyta się z ogromnym zadowoleniem z lektury. Chcę więcej!
- „Pieśń o Warszawie” D. Tarczoń (6/10),
- „Gretel i ciemność” E. Granville (6/10): Majowa lektura DKK, którą tym razem skończyłam rzutem na taśmę. Wiedeń u schyłku XIX wieku i nazistowskie Niemcy. Krysta i Lilie, Daniel i Benjamin. Ludzie-zwierzęta, baśnie, kobieta, która twierdzi, że jest robotem i pojawiła się na Ziemi, by zniszczyć potwora o imieniu Adi oraz złe wiedźmy… „Gretel i ciemność” to historia interesująca, z dużym potencjałem, ale ostatecznie zbyt chaotyczna, przez co trudna w lekturze. Na koniec miałam co prawda to satysfakcjonujące „a-ha!”, gdy wszystkie elementy układanki wskoczyły wreszcie na swoje miejsce, ale trzeba się wykazać niezwykłą determinacją, by do tego końca dotrzeć. Szkoda.
- „To nie przypadek” P. Semczuk (300/352 strony),
- „Rozterki śmierci” J. Saramago (134/272 strony),
- „Malarka gwiazd” A. Noguera (87/464 strony),
- „Londyn. Miasto queer” P. Ackroyd (56/326 stron).
Przeczytanych/zrecenzowanych: 11/5
Polskich/zagranicznych: 4/6
Beletrystycznych/popularnonaukowych: 10/1
Średnia ocen (na podstawie gwiazdek na serwisie Lubimy Czytać): 6,6
Najlepsza/najgorsza: „Księga zwierząt niemalże niemożliwych”/”Gretel i ciemność”
Recenzenckie
Od wydawnictwa Akapit Press:
Od Domu Wydawniczego Rebis:
Od wydawnictwa Mando:
Od wydawnictwa Albatros:
Od wydawnictwa Filia:
Od wydawnictwa Vesper:
Kupione/zdobyczne
Jak na fakt, że maj to miesiąc targów książki, to aż tak nie poszalałam z nowymi nabytkami 😉 Przygarnęłam 19 książek.
W ramach wyzwania przeczytałam jedną książkę.
Polecam
Na blogach:
- u Tomka z bloga Nowalijki – Lauren Groff „Floryda”,
- u Marty z bloga Między sklejonymi kartkami – O odwadze bycia dziwną | „Dziewczyna z konbini” Sayaka Murata,
- u Diany z bloga Bardziej lubię książki – Współczesna rodzina. Książka o mnie i o tobie,
- u Ani z bloga Myśli i słowa wiatrem niesione – Caroline Kepnes – Ty,
- u Kasi z bloga K-czyta – Camilla Läckberg – Pogromca lwów,
- u Mality z bloga Co czyta Malita – Łowca tygrysów, czyli Paulliny Simons opowieść miłościwa a niebanalna,
- u Marty z bloga Lolanta czyta – Szczepan Twardoch „Królestwo”,
- u Blanki z bloga Kulturazja – Trójkąt pendżabski: „Czwarta prawda” Anny Singh,
- u Olgi z bloga Wielki Buk – „Wada” Robert Małecki.
Na vlogach:
- u Jerzego z kanału Kto czyta, żyje podwójnie:
Zapraszam na mój IG:
I to wszystko w podsumowaniu maja 😀 Do usłyszenia!
No to maj jak najbardziej udany 😀
Tak, bardzo 😀 Mam nadzieję, że Twój też 🙂
Piękne zdjęcia 🙂 Może też za rok dotrę na targi.
Polecam, bo to wyjątkowe wydarzenie dla książkoholików 🙂 I dziękuję ❤
Bardzo udany miesiąc i świetne zdjęcia z Targów! To naprawdę miłe doświadczenie zobaczyć na żywo swoich ulubionych autorów! 🙂
Dziękuję i pozdrawiam ekipę Gandalfa 🙂