Hej, hej! Nie wiem jak Wam, ale mi bardzo szybko minął mi ten sierpień. Czuję przemijające powoli lato: dni są krótsze, wieczory już dość chłodne i taki specyficzny zapach wisi w powietrzu… Szkoda mi lata, słońca, wyjazdów, picia zimnej lemoniady, ale lubię też początek jesieni, chwile, gdy trochę zwalniam, dużo czasu spędzam pod kocem z książką, piję herbatę z mnóstwem pysznych dodatków… Jesień zresztą na szczęście zapowiada się ciekawie i kulturalnie 😀 A jak minął mi sierpień? Zapraszam na podsumowanie, a w nim jak zawsze znajdziecie przeczytane książki, obejrzane filmy i seriale, nowe zdobycze na półkach, garść statystyk i polecajki blogowo-vlogowe 🙂
W sierpniu tyle się działo, że jak patrzę wstecz, czuję niesamowitą wdzięczność za ten miesiąc 😍 Początek miesiąca to mój wyjazd nad morze. Co prawda pogoda nie była idealna i tylko raz poleżałam na plaży z książką, ale sporo pozwiedzałam i mimo deszczu wspaniale spędziłam czas i naładowałam akumulatory.
Niebawem po powrocie znad morza udałam się… pod Tatry (do Nowego Targu), by wziąć udział w kolejnym koncercie Dawida Kwiatkowskiego, ale też przy okazji zwiedzić z dziewczynami Zakopane ❤ To był jeden z najfajniejszych weekendów w tym roku i długo będę go wspominać. W dodatku podczas tych dwóch dni opaliłam się bardziej niż przez tydzień nad morzem 😂
Czy to koniec atrakcji? Nie, to dopiero połowa miesiąca! 15 sierpnia trochę niespodziewanie znalazłam się na koncercie sanah i wzruszyłam się bardzo, gdy wielotysięczny tłum śpiewał piosenki z tekstami polskich wierszy, a już totalnie rozwalił mnie emocjonalnie udział Grzegorza Turnaua, który zaśpiewał z Zuzanną jedną piosenkę.
Nie zwalniamy tempa… 19 sierpnia to koncert Kamila Bednarka i Tribbsa: a choć jechałam głównie na tego drugiego, wyszłam oczarowana oboma artystami. Świetnie się bawiłam!
I jeszcze jedna rzecz warta wspomnienia na literackim blogu: jakiś miesiąc temu w Katowicach otwarła się potterowska knajpa 😍 Odwiedziłam ją z koleżanką i bardzo mi się podobało, szczególnie na brawa zasługuje wystrój i mnóstwo gadżetów, które można przymierzyć i dotknąć, co zachwyci każdego Potterhead. Sama włożyłam czapkę, szalik Hufflepuffu (to mój dom!) oraz wybrałam sobie różdżkę do zdjęcia. Piwo kremowe było pyszne.
- „Serce jak smoła” R. Galbraith (7/10): Nie mogłam się już doczekać ponownego spotkania z Cormoranem i Robin. Para detektywów musi zmierzyć się tym razem z wirtualną rzeczywistością i wniknąć w skomplikowaną sieć nicków, sprzecznych interesów i nabrzmiałych konfliktów. Nie jest to coś w czym się specjalizują, jednak morderstwo Edie Ledwell, współtwórczyni popularnej kreskówki „Serce jak smoła”, która roztrzęsiona odwiedziła ich agencję na krótko przed swoją śmiercią, skłania ich do podjęcia wyzwania. W ramach oceny powiem tylko, że nawet nie wiem, kiedy łyknęłam tę ponadtysiącstronicową cegłę!
- „Czerwony młoteczek” D. Kotas (7/10): Mam mieszane uczucia. Z jednej strony nie umiałam się początkowo wgryźć w tę prozę, z drugiej wyciągnęłam dla siebie tyle smaczków, cytatów, zdań, które były mi bliskie, że ostatecznie skończyłam lekturę usatysfakcjonowana. Na pewno nie jest to proza dla każdego, jednak jeśli czujesz się w pewien sposób „osobny_a”, znajome są ci zjawiska overthinkingu czy bezcennych nocy, jest spora szansa, że znajdziesz tu coś dla siebie.
- „Mówcie mi Kasandra” M. Gala (6/10),
- „O zmierzchu” T. Bohman (7/10): Nie ma złych „Pauz” (czyli książek wydawanych przez Pauzę), taka jest moja teza i póki co się sprawdza! To było moje pierwsze spotkanie z Bohman i zdecydowanie mam po nim ochotę na więcej. Karolina Andersson, badaczka modernizmu cieszącą się uznaniem w środowisku historyków sztuki, jest w średnim wieku, nie ma dzieci ani stałego partnera i nie czuje się w życiu spełniona. Pewnego dnia pod opiekę pani profesor trafia młody doktorant, twierdzący, że odkrył nieznaną dotąd, niezwykle utalentowaną malarkę. Czy wreszcie nadszedł długo oczekiwany przełom w życiu Karoliny?
- „Jest OK. To dlaczego nie chcę żyć?” M. Sekielski, M. Serafin (7/10): Wywiady z ludźmi chorującymi na depresję. Mocne, przykuwające uwagę, uwrażliwiające na problem. Bohaterowie tej książki są wspaniałymi i wrażliwymi ludźmi, którzy po latach zmagania się ze sobą doszli do ściany. Szczerze i bardzo intymnie opowiedzieli o swoim życiu z depresją. Podzielili się wspomnieniami z najtrudniejszych momentów, w których choroba popchnęła ich w stronę samobójstwa.
- „Ten się śmieje, kto ma zęby” Z. Rudzka (7/10): To przekorna, udająca zuchwałość opowieść świeżo upieczonej wdowy Wery. Soczysty język i udawana brawura naszej narratorki mogą kogoś zmylić, ale dla mnie jasne jest, że była właścicielka zakładu fryzjerskiego mocno przeżywa żałobę po ukochanym Dżokeju. Tylko że po swojemu. Warto przeczytać.
- „Ręka mistrza” S. King (7/10): Jak dobrze wrócić do Króla, i to w takiej udanej odsłonie! Edgar Freemantle w ciężkim wypadku samochodowym traci rękę i zdrowe zmysły. Nękany niekontrolowanymi napadami szału, musi zacząć życie od początku. Za radą psychologa wyrusza na Duma Key, olśniewająco piękną i odludną wyspę na wybrzeżu Florydy, należącą do sędziwej Elizabeth Eastlake. Wynajmuje tam dom, wiedząc tylko jedno: chce rysować. Tworzone z chorobliwą pasją obrazy Edgara są owocem talentu, nad którym stopniowo przestaje mieć kontrolę. Kiedy tragiczne dzieje rodziny Eastlake’ów zaczynają wyłaniać się z mroków przeszłości, nieposkromiona moc dzieł Freemantle’a objawia swe coraz bardziej przerażające i niszczycielskie możliwości.
- „Dziesiąty grudnia” G. Saunders (7/10): Powracający z wojny, przepełniony agresją, frustracją i traumą żołnierz. Więzień, który bierze udział w biochemicznych eksperymentach, testujących granice jego człowieczeństwa. Ojciec rodziny piszący pamiętnik z myślą o trójce swoich dzieci. Co mają ze sobą wspólnego bohaterowie opowiadań George’a Saundersa? To w gruncie rzeczy zupełnie zwyczajni ludzie, którzy w wyścigu po sukces i lepsze życie znajdują się zazwyczaj na ostatnich miejscach. Przytłoczeni społeczną presją i oczekiwaniami, często dokonują złych wyborów. Świetny, dający do myślenia zbiór opowiadań.
- „Skazane na potępienie” E. Ornacka (6/10): Zakład Karny nr 1 dla Kobiet w Grudziądzu jest jak Alcatraz. Jego mury skrywają tajemnice, które zwykle nie przedostają się do świata ludzi wolnych. Wiele spośród osadzonych tam kobiet znamy z pierwszych stron gazet. Jaki los spotkał za więziennymi murami matkę małej Madzi z Sosnowca czy siostrę Bernadettę ze zgromadzenia boromeuszek? Jak traktowane są „dziecioboje” i czy to dobrze być „księżniczką na zamku”? Co to znaczy trafić na „dźwięki” lub do „świńskiego transportu”? Czy za kratami możliwe są burzliwe romanse i seks? To były tematy, na które niemal nic nie wiedziałam, więc z ciekawości przeczytałam reportaż połączony z wywiadem z jedną z osadzonych kobiet.
- „Moja ukochana i ja” R. Lis (160/316 stron),
- „Mythos” S. Fry (177/480 stron),
- „Doktor Anna” A. Grabowska (93/496 stron),
- „Widmo Brockenu” R. Mróz (pozostało 9 godz. i 34 minuty).
Przeczytanych/zrecenzowanych: 9/1
Polskich/zagranicznych: 4/5
Beletrystycznych/popularnonaukowych: 7/2
Średnia ocen (na podstawie gwiazdek na serwisie Lubimy Czytać): 6,8
Najlepsza/najgorsza: „O zmierzchu”/„Skazane na potępienie”
W sierpniu obejrzałam dwa filmy, oba dobre. Pierwszy to „Oppenheimer”, opowiadający historię amerykańskiego naukowca J. Roberta Oppenheimera i jego roli w stworzeniu bomby atomowej. Poza działalnością związaną z bronią atomową Oppenheimer miał ogromne osiągnięcia w innych dziedzinach fizyki, między innymi w badaniach czarnych dziur oraz promieniowania kosmicznego. Resztę życia po opracowaniu bomby atomowej poświęcił na działalność na rzecz ograniczania rozprzestrzeniania się broni jądrowej. Oppenheimer jest dziś uznawany za jeden z symboli pacyfizmu i sprzeciwu wobec rozprzestrzeniania broni atomowej. W rolę wspaniale wcielił się Cillian Murphy (8/10).
Drugim tytułem jest „Filip”, czyli obraz na podstawie tekstu Leopolda Tyrmanda. Filip, dwudziestokilkuletni atrakcyjny mężczyzna, godzi pracę kelnera w luksusowym hotelu z korzystaniem z życia w czasach, które jego radościom nie sprzyjają. Przyjemność nie musi jednak leżeć daleko od zemsty, a każdy kolejny dzień naznaczony jest niepewnością przetrwania. Ponownie świetnie odegrana główna rola, tu brawa należą się Erykowi Kulmowi jr. (8/10).
W sierpniu w głośnikach lub na słuchawkach grały najczęściej:
Recenzenckie
Od Wydawnictwa Poznańskiego:
Kupione/zdobyczne
–
W sierpniu przybyła do mnie 1 książka. Od jakiegoś czasu staram się minimalizować nowe nabytki i wyczytywać książki z półek (plus z biblioteki), więc bardzo mnie cieszą te statystyki 🙂
W sierpniu w ramach wyzwania nie przeczytałam żadnej książki. Muszę wreszcie się zmobilizować, bo w tym roku kiepsko mi idzie 😅
Wielkobukowe bingo (podstawowe):
- „Ręka mistrza” S. King ‒ horror lub powieść gotycka,
- „Dziesiąty grudnia” G. Saunders ‒ książka z numerem lub datą w tytule;
Wielkobukowe bingo (okładkowe):
- „Dziesiąty grudnia” G. Saunders ‒ okładka z samym tekstem;
Wielkobukowe bingo (albo-albo):
- „Ręka mistrza” S. King ‒ Stephen King (
romans kostiumowy), - „Skazane na potępienie” E. Ornacka ‒ książka true crime (
powieść gotycka).
Trójka e-pik Sardegny:
- „Dziesiąty grudnia” G. Saunders ‒ zegarowa powieść,
- „Mówcie mi Kasandra” M. Gala ‒ upał, gorąco, żar,
- „Skazane na potępienie” E. Ornacka ‒ w garniturach.
- u Tomka z bloga Nowalijki: Carolina de Robertis „Bogowie tanga”,
- u Qbusia z bloga Qbuś pożera książki: Słodko-gorzki humanizm, czyli „Żuk w mrowisku” Arkadija i Borysa Strugackich,
- u Kasi z bloga k-czyta: Kate Morton – Dom w Riverton.
Zapraszam na mój IG:
I to wszystko w podsumowaniu miesiąca. Do usłyszenia!
Intensywny miesiąc jak widzę. Dawid Kwiatkowski moim zdaniem jest jednym z nieco niedocenianych wokalistów w Polsce. Jego piosenki podobają mi się bardzo, można wszystko zrozumieć, muzycznie i tekstowo też niosą ze sobą dużo. A to jest jednak coraz rzadsze wśród młodszych wykonawców, należy to doceniać.
Kawiarnia w klimacie H.P. to coś dla mnie. 😀 Dawno temu przeczytałem wszystko co było z tego uniwersum, teraz zostało chyba poczuć magię w takim ciekawym miejscu.
Pozdrawiam!
Jeśli będziesz miał okazję do jakiejś wpaść, to polecam 😀 Jest też na przykład w Krakowie. W Katowicach, jak się dowiedziałam, jest jeszcze jedna, więc może uda mi się odwiedzić również tamtą i porównać wrażenia 🙂
Co do Dawida Kwiatkowskiego, miło mi to czytać. Bardzo go lubię jako artystę i człowieka, ma naprawdę wyjątkowe podejście do fanów.