Autor: Marc Hartzman
Tytuł: Wielka księga Marsa
Wydawnictwo: Uniwersytetu Jagiellońskiego
Liczba stron: 256
Rok pierwszego wydania: 2020
Tłumaczenie: Magdalena Rabsztyn-Anioł
Źródło: Egzemplarz recenzencki
Mars od zawsze fascynował ludzkość. Jest dość dobrze widoczny na nocnym niebie, nawet gołym okiem, a jego czerwonawa barwa przyciąga wzrok wśród jaśniejszych punkcików gwiazd. Interesowali się nim już starożytni Egipcjanie, ale obsesja na temat Czerwonej Planety wybuchła o wiele później… W „Wielkiej księdze Marsa” możemy poczytać o fenomenie tej planety, (nieraz zabawnych) teoriach, jakie naukowcy i pasjonaci mieli na jej temat, a także o jej miejscu w popkulturze. Kto nie widział choć jednego filmu na temat Czerwonej Planety? Kto nie śledził z kinowego fotela jak atakują nas Marsjanie? A może słyszeliście o panice, która wybuchła podczas emisji słuchowiska na podstawie „Wojny światów” H.G. Wellsa? Jeśli nie, o tym wszystkim przeczytacie w książce Marka Hartzmana.
Wraz z rozwojem nauki i kolejnymi wynalazkami pozwalającymi obserwować obiekty nocnego nieba, wzrastała fascynacja gwiazdami i planetami. Czas, gdy człowiek po raz pierwszy wyraźniej zobaczył bohatera naszej książki, to XVII wiek. Wtedy to włoski astronom Francesco Fontana spojrzał przez silniejszy teleskop i jako pierwszy człowiek narysował Marsa, opierając się na własnych obserwacjach. Od tego czasu powstają coraz lepsze narzędzia już nie tylko do obserwacji Czerwonej Planety, ale i do lotu na nią. Ludzka ciekawość pcha nas coraz dalej i jest zachętą do odkrywania kolejnych rzeczy. W miarę jak pojawiają się kolejne szczegóły dotyczące Marsa, ludzie zaczynają się zastanawiać jak mogłoby wyglądać życie na tej planecie. Czy jest ono w ogóle możliwe? Czy ktoś tam był i wyginął? A może nadal żyje tam cywilizacja, która z jakiegoś powodu się z nami nie kontaktuje? Odkąd naukowcy odkryli na powierzchni ciemne plamy i uznali, że to oceany oraz dostrzegli chmury, oznajmili, że na Marsie panuje umiarkowana atmosfera. To spowodowało, że szanse na życie na planecie wzrosły. A ludzkość oszalała.
Jedni uważali, że Marsjanie to… rośliny mięsożerne obdarzone systemem nerwowym i inteligencją (ich wielkie „oko” miało obserwować Ziemię), inni sądzili, że „przypominają olbrzymich Skandynawów”, jeszcze inni opisywali ich jako „osoby z ogromnymi klatkami piersiowymi”, „istoty podobne do ludzi, ale z żółtymi twarzami i czarnymi szczękami” czy „ośmiornice wierzgające mackami”. Najbardziej jednak rozczuliła mnie teza, że Marsjanie przypominają… bobry.
Chociaż większość naukowców odeszła już od idei kanałów i pozaziemskich geniuszy, wciąż panowało przekonanie o istnieniu roślinności i wody na Marsie. A skoro tak, to może życie powstało na Czerwonej Planecie w taki sam sposób, jak na Ziemi. (…)
Artykuł sugeruje, że ewolucja zatrzymała się na bobrze, ponieważ „wydaje się, że nie ma powodu, by wierzyć, że marsjańskie życie zaszło dalej”.
(…)
„Stada bobro-stworów” ‒ głosił artykuł ‒ „są przynajmniej sensowniejszym wyobrażeniem niż dobrze znane fikcyjne pojęcie człekopodobnych Marsjan kopiących sztuczne kanały wodne za pomocą ogromnych maszyn lub jeszcze bardziej fantastyczne wyobrażenia Marsjan przypominających ośmiornice i na tyle inteligentnych, by planować podbój Ziemi”.
Ośmiornice nie, bobry tak!
Zobacz także:
Co jeszcze znajdziemy w książce? Historię marsjańskich łazików i tego, co odkryły na powierzchni planety czy śmiałe plany podboju i zasiedlenia Marsa albo chociaż wybrania się tam na wycieczkę. Naukowcy coraz mocniej skłaniają się ku temu, że zamieszkanie na Czerwonej Planecie będzie dla ludzkości nie fanaberią, lecz koniecznością. Gdzie bowiem uciekniemy, gdy wyczerpiemy zasoby naturalne Ziemi? Równocześnie przestrzegają, że jako takie funkcjonowanie na Marsie będzie dla nas bardzo trudne: możliwe, że musielibyśmy mieszkać w specjalnych kapsułach pod ziemią. Moim zdaniem brzmi strasznie! I choć kosmos mnie fascynuje, to jednak jego dalsze zakątki wolałabym podziwiać z własnej planety…
Marc Hartzman napisał swoją książkę prostym, przystępnym językiem, a Ryan Hayes zadbał o mnogość ciekawych i przydatnych ilustracji. Możemy dzięki temu zobaczyć schematy różnych kosmicznych maszyn, wycinki z dawnych gazet czy pierwsze zdjęcia Czerwonej Planety. Wszystko to czyni „Wielką księgę Marsa” bardzo przystępną w lekturze. Sądzę, że spokojnie może po nią sięgnąć zainteresowana tematem młodzież. Informacji jest naprawdę sporo, choć oczywiście podane są dość skrótowo, żeby publikacja nie była zbyt obszerna. Dla kogoś, kto dopiero rozpoczyna swoją przygodę z astrofizyką będzie w sam raz.
5/6
Za egzemplarz recenzencki książki dziękuję Wydawnictwu Uniwersytetu Jagiellońskiemu:

Pingback: Podsumowanie lutego | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku
Pingback: Recenzje od A do Z | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku