Autor: Marieke Lucas Rijneveld
Tytuł: Mój mały zwierzaku
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 360
Rok pierwszego wydania: 2020
Tłumaczenie: Jerzy Koch
Źródło: Egzemplarz recenzencki
Może powinnam być już przygotowana, w końcu czytałam „Niepokój przychodzi o zmierzchu”. A jednak ciężar złych emocji zawartych w powieści „Mój mały zwierzaku” napisanej przez Marieke Lucasa Rijnevelda mnie przytłoczył. Znów zabolało. Czytałam z podziwem i obrzydzeniem równocześnie: dziwicie się, że to możliwe, że te obie emocje mogą współgrać? Owszem, mogą, gdy ktoś o tak zręcznym piórze jak Rijneveld opisuje rzecz tak odrażającą jak pedofilna miłość mężczyzny do dziecka. Przypomnieliście sobie teraz „Lolitę” Nabokova? O nie, tu będzie mocniej i ohydniej. A wszystko to tak pięknymi słowami, że bywają krótkie momenty, w których zapominamy, że ta miłość jest chora i zakazana. (Mała uwaga na marginesie: Rijneveld jest osobą niebinarną, stosującą zaimki they/them. W Polsce wciąż tworzy się język neutratywów, co jest o tyle trudne, że nasz język jest mocno nacechowany płciowo. Postanowiłam przyjąć w tej notce w stosunku do Marieke Lucasa Rijneveld określenie „osoba autorska” jako nienacechowane płciowo.)
Dziwna, niedojrzała Nastolatka z holenderskiej wsi i miejscowy weterynarz po czterdziestce. Co ich łączy? Nie powinno nic, ale Kurt coraz bardziej interesuje się dziewczynką, która jest z jednej strony dojrzała nad swój wiek, w czym pewnie duży udział ma nagła śmierć jej brata, którego ktoś potrącił autem i uciekł z miejsca wypadku, a z drugiej dziecinna i naiwna. Nastolatką i jej żałobą nikt się nie zajmuje, ponieważ jej ojciec i starszy brat muszą się zajmować rodzinną farmą. Pracy jest tyle, że nikt nie kontroluje co robi dziewczynka, a tym bardziej jak się czuje. I wtedy pojawia się życzliwy, zainteresowany dorosły, który rozmawia z nią jak równy z równą. Oczywiście, że Nastolatka nie ma szans, by nie wpaść w tę pułapkę! Kurt początkowo podziwia jej dziewczęcość i wrażliwość bez przekraczania granic: słucha z nią piosenek, podsuwa książki, wymienia wspierające SMS-y, przede wszystkim jednak słucha o jej smutkach i obawach, jest wsparciem. Mężczyzna ma nadzieję, że jeśli pomoże Nastolatce, to sam wreszcie zapomni o własnych lękach i koszmarach, które dręczą go każdej nocy. W dodatku jego małżeństwo się sypie, żona go nie rozumie, a Nastolatka, która szuka ucieczki w wyimaginowanych rozmowach z Freudem i Hitlerem, drobnych kradzieżach, fantazjach o lataniu czy muzyce, jest podatna na jego wpływ i wdzięczna za uwagę. Z czasem pragnienia Kurta przestają być niewinne…
(…) tylko z tobą było inaczej, moja kochana ulubienico, twoje zainteresowanie nie osłabło, lecz rosło, byłaś tak inna od wszystkich tych dziewcząt, które hołubiłem, byłaś osobliwa i zagubiona, a zarazem tak urzekająca, i przez to nie mogłem ci się oprzeć, byłaś bezbrzeżna i płochliwa i może właśnie przy tobie poczułem po raz pierwszy, że nie jestem widzem, tylko uczestnikiem, i myślałem o tobie i o mnie, nie patrząc na nas okiem kogoś innego (…)
Weterynarz ma swoje własne demony, co stopniowo jest przed nami odsłaniane, a jednak nie sposób mu współczuć. W końcu to on jest dorosły i powinien kierować się rozsądkiem, nie zaś wypaczoną żądzą. Przyglądamy się z obrzydzeniem jego spowiedzi, nie mając zamiaru odpuszczać grzechów. Relację o tamtym lecie brzemiennym w skutki dostajemy właśnie od mężczyzny, który stara się to sobie wszystko poukładać w głowie. Tekst to strumień świadomości, długie zdania bez dialogów. Myśli narratora skaczą nieraz od jednego tematu do drugiego, a jednak mimo, wydawałoby się, trudnego sposobu zapisu, powieść czyta się świetnie. Język jest tu piękny i momentami pełen czułych słów i wspaniałych metafor. Czytelnik doświadcza momentów zachwytu nad tym, jak zgrabnie jest to wszystko opisane, jednak za chwilę, z tym większą mocą, uderza w niego ohyda opisywanych zjawisk.
Zobacz także:
Przytłacza naiwność Nastolatki, jej zupełna nieświadomość tego, do czego ta znajomość zmierza. Denerwuje obserwowanie poczynań weterynarza, jego brudne myśli, pułapka, jaką zastawia, jak się szykuje do zbliżenia z dzieckiem, wyściełając tył swego vana białym materacem i ozdabiając plakatami z jej ulubionymi piosenkarzami. Boli bezsilność i nieobecność ojca, który zapracowuje się przy zwierzętach hodowlanych i zbiorach, zapewne w ten sposób odreagowując stratę syna. Matka dawno nie żyje, a starszy brat nie zwraca na Nastolatkę uwagi. Ma się ochotę wejść w książkę, wziąć ojca za rękę, zaprowadzić na którąś ze schadzek mężczyzny i jego córki i powiedzieć: Zobacz, co tu się dzieje, zrób coś! Jednak historia, raz opowiedziana, toczy się, rzecz jasna, swoim torem.
(…) powiedziałem, że w wyobraźni możesz mieć wszystko, co zechcesz, a potem odstawiłem Prousta i Tołstoja, w zupełności wystarczysz mi ty, moja ulubiona lekturo, to ty wzbogacałaś moje życie, to w tobie zaginałem każdy róg, robiąc ośle uszy, i hołubiłem to, co zadrukowane, i to, co białe, chciałem wszystko w tobie zapamiętać (…)
Marieke Lucas Rijneveld napisało powieść, którą równocześnie chce się czytać i odrzucić w kąt. Ból, który zawarło w „Mój mały zwierzaku”, całe to dziecięce cierpienie, jest przytłaczający, ale nie da się nie podziwiać kunsztu pisarskiego osoby autorskiej. O ile w „Lolicie” zło i ohyda były przykryte czymś lirycznym, czymś, co siliło się na piękno, tak tu Rijneveld stawia nam przed oczami całą ohydę polowania pedofila na niewinną dziewczynkę. Widzimy jak zdarzenia z tamtego strasznego lata naznaczyły ją i złamały na zawsze i współczujemy jej, a dzięki temu może uważniej będziemy się przyglądać dzieciom w naszym otoczeniu, dbając, by nigdy nie spotkała ich taka krzywda.
5/6
Za egzemplarz recenzencki książki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu:

Pingback: Recenzje od A do Z | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku
Na takie książki muszę mieć odpowiedni nastrój.
Świetnie to rozumiem, bo nie ma co ukrywać, że książka jest obciążająca psychicznie.
Pingback: Podsumowanie stycznia | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku