Autor: Robert Małecki
Tytuł: Wiatrołomy (Komisarz Maria Herman #1)
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 512
Rok pierwszego wydania: 2022
Źródło: Egzemplarz recenzencki
Robert Małecki, jeden z dwóch moich ulubionych twórców literatury na pograniczu kryminału i thrillera, dokonał ostatnio transferu i przeszedł do uznanego Wydawnictwa Literackiego. To niewątpliwie nobilitacja, bowiem Literackie raczej nie stawia na kryminały: skoro więc zaprosiło pod swoje skrzydła Małeckiego, musiało dostrzec jego potencjał i językowe umiejętności. I słusznie! W październiku 2022 miała zaś premierę pierwsza książka autora pod egidą WL: „Wiatrołomy”, czyli pierwsza część cyklu z Komisarz Marią Herman.
„Archiwum X” to nie tylko komórka FBI do zadań specjalnych w popularnym w latach ’90. XX wieku serialu, ale także naprawdę istniejąca jednostka specjalna policji. Zespół do spraw niewykrytych zabójstw, jak sama nazwa wskazuje, zajmuje się nierozwiązanymi sprawami kryminalnymi sprzed lat. Czasem po latach, chociażby z powodu rozwijającej się technologii, można z powodzeniem zamknąć śledztwo, którego do tej pory nie udało się zakończyć. W takiej komórce działającej w Bydgoszczy pracuje komisarz Maria Herman, która do rozwikłania zagadki sprzed 30 lat dostaje Olgierda Borewicza. Ich zadaniem jest sprawa zaginięcia dwumiesięcznego Filipka, wyczekanego i wymarzonego synka rodziny Witbergów. Sielanka szybko zamienia się w rozpacz, gdy niebezpieczni i bezkarni gangsterzy porywają dziecko wprost z jego domu. Zdruzgotani rodzice zrobią wszystko, by odzyskać syna. Policja drepcze w miejscu, a tropy prowadzą donikąd. Czy trzy dekady później można jeszcze odkryć coś nowego w tym śledztwie? Maria i Olgierd udają się do Grudziądza, gdzie doszło do porwania, by rozwikłać tajemnicę…
Przyszło mu do głowy jedno słowo: przeczekanie. Życie jako forma przetrwalnikowa, którego jedynym celem jest oczekiwanie na śmierć. Bo tylko śmierć może się okazać prawdziwym wybawieniem.
Dwójka policjantów mierzy się nie tylko ze śledztwem, ale i z własnymi demonami. Maria niedawno wyplątała się z pewnego nałogu, choć wciąż musi się mieć na baczności, a Olgierd odczuwa po dziś dzień skutki pochopnych decyzji sprzed lat. I o ile Olgierd, zwany ze względu na nazwisko „Zero Siedem”, wie o zmaganiach Marii, tak ona nie ma pojęcia o tym, co go dręczy. W pracy stanowią jednak zgraną ekipę i krok po kroku rozwiązują kolejne supełki w sprawie zaginięcia małego Filipa. Czy rzeczywiście został porwany przez gang? Po co mieliby to robić? Może komuś innemu zależało na zniknięciu dziecka? Może porywaczem bądź porywaczami kierowała zazdrość? Ojciec dziecka, mimo upływu lat, wciąż obsesyjnie szuka wyjaśnienia tej sprawy. Jakie tajemnice skrywają mieszkańcy Grudziądza?
W nocy, kiedy [Olgierd] wszedł do mieszkania, uruchomił laptopa i pokazał jej powiększoną fotografię, skupiając się na tym, co było widoczne w odbiciu w oknie. Długo dyskutowali na ten temat, po czym Herman podzieliła się z partnerem informacją o Kubie Pojarskim, hazardziście prześladowanym przez Tomasza Bickiewicza (…).
Herman odebrała mu wydruk fotografii i raz jeszcze przyjrzała się obrazowi świata odbitego w szybie.
‒ To może być przypadkowa osoba ‒ stwierdziła.
‒ Facet na spacerze z wózkiem? ‒ nie dawał wiary.
Robert Małecki postawił na znane i lubiane przez jego czytelników motywy: mamy rodzinne tajemnice, mamy miasto (może nie tak małe jak opisywana w serii z Grossem Chełmża, ale też nie ogromne), mamy zmowę milczenia i bohaterów z jakąś zadrą. Podoba mi się, że policjanci, których tu poznajemy, nie mają problemu z alkoholem, a autor postawił na mniej oczywiste i rzadziej opisywane uzależnienia. Na pewno dodają one Marii i Olgierdowi wyrazistości, budują postaci, które nie są papierowe. Z drugiej strony na tym etapie trudno mi było ich polubić, a nawet ‒ mimo wszystko ‒ dobrze poznać, ale nie będę mocno kręcić nosem, bo wiem, że „Wiatrołomy” to pierwsza część cyklu (nie wiadomo jeszcze, czy będzie to trylogia, czy też powstanie więcej tomów), więc mam pewność, że będziemy mieć jeszcze szansę zbliżyć się do głównych bohaterów. Kto wie, czego jeszcze się o nich dowiemy?
Zobacz także:
Śledztwo, jak zawsze u Małeckiego, jest rozpisane pieczołowicie, logicznie i z głową. Jak już kiedyś się Wam przyznałam, jestem beznadziejna w rozwiązywaniu kryminalnych zagadek, więc nawet już nie próbuję, ale uwielbiam to uczucie, gdy na koniec jestem przekonana, że wyjaśnienie jest wiarygodne dla świata przedstawionego. Gdy kręcę nosem, bo autor wymyślił coś zupełnie nieprawdopodobnego, moja ocena książki spada. W „Wiatrołomach”, jak i w innych książkach autora, przy rozwiązaniu zagadki miałam to przyjemne uczucie, że wszystko wskoczyło na swoje miejsce. Brawo Robert!
Wygląda więc na to, że jedyny minus to fakt, że nie zaprzyjaźniłam się jeszcze z głównymi bohaterami, ale wiem, że pewne więzi buduje się z czasem: te książkowe również… Czekam więc na dalsze losy komisarz Marii Herman i jestem ciekawa, jakie wyzwania postawi jeszcze przed nią Małecki.
4+/6
Za egzemplarz recenzencki książki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu:

Pingback: Podsumowanie grudnia | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku
Pingback: Recenzje od A do Z | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku