Autor: Sophie Haydock
Tytuł: Cztery muzy
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 480
Rok pierwszego wydania: 2022
Tłumaczenie: Izabela Matuszewska
Źródło: Egzemplarz recenzencki
Może zabrzmi to górnolotnie, ale sztuka jest dla mnie czymś, co oddziałuje na emocje. Zbudzona w środku nocy nie wymienię pewnie dziesięciu malarzy kubistycznych ani najnowszych nurtów w rzeźbiarstwie, ale gdy wchodzę do muzeum, gdy oglądam wystawione tam przedmioty, czuję jak wzbierają we mnie różne uczucia: przeżywam sztukę, ale nie nazwałabym się znawczynią tylko miłośniczką tejże. Obrazy Egona Schielego kojarzyłam: jak się je raz zobaczy, raczej trudno zapomnieć. Nie wiedziałam natomiast praktycznie nic o jego życiu ani o tym, kim były dla niego kobiety z jego obrazów. Szczęśliwie dzięki Sophie Haydock i jej „Czterem muzom” to się miało zmienić.
Adele pochodzi z burżuazyjnej wiedeńskiej rodziny i jest dość rozpieszczona, bo zawsze dostaje to, co chce. Dziewczyna jest pewna siebie, zdeterminowana, by dotrzeć do celu za wszelką cenę, pełna namiętności i gwałtownych uczuć. Czuje, że konwenanse ją krępują i ograniczają, chciałaby zerwać z siebie te okowy i wyrwać się na wolność. Gdy poznaje młodego artystę Egona, natychmiast pała do niego gwałtownym uczuciem. To może być jej szansa na wielkość i na wolność. Jej młodsza siostra Edith to jej przeciwieństwo: jest cicha, pokorna i nieśmiała, żyje w cieniu siostry. Czy to się kiedyś zmieni? Vally jest już znana wśród artystów, gdy poznaje Egona Schielego. Tych dwoje zaznajamia ze sobą sam Gustav Klimt, mistrz początkującego malarza. Vally jest odważna, zna swoją wartość i mocne strony. Dziewczyna dzięki swoim przymiotom wydobyła się z ubóstwa i teraz bryluje na salonach z najgłośniejszymi nazwiskami epoki. Gertrude to siostra Egona: jego pierwsza modelka, zaborcza, zazdrosna o inne muzy brata, gwałtowna i porywcza. Odkąd nie mieszkają wspólnie, tęskni za życiem z Egonem i za czasem, gdy tylko ze sobą dzielili coś niezwykle cennego i intymnego.
To właśnie one są tytułowymi czterema muzami i to im oddaje głos autorka. Wiedeń na początku XX wieku jest stolicą sztuki. Artystyczna część miasta kręci się wokół Gustava Klimta, który wyznacza trendy i jednym pozwala zaistnieć, a innych topi w mroku zapomnienia. Jednym z jego protegowanych staje się Egon Schiele, młody malarz, który specjalizuje się w dziwacznych kobiecych aktach. Modelki z jego obrazów są obscenicznie upozowane, wyuzdane, patrzą śmiało na portretującego. Ich nagie ciała są wykrzywione, a na ich twarzach maluje się na poły ból, na poły rozkosz. Siebie samego Schiele umieszcza na równie odważnych nagich autoportretach. Wzbudza oburzenie, wywołuje skandale, jest o nim głośno, a on tym żyje. A jednak Sophie Haydock nie oddaje mu głosu (poza krótkim tekstem na końcu), zamiast tego pozwala przemówić Adele, Gertrude, Vally i Edith. Każda opowiada o innym wycinku jego życia i w końcu składa się ono w całość.
Okrucieństwem tego życia jest to, że poddajemy się losowi, a potem musimy z tym żyć, dzień po dniu. Kształtują nas wybory, do których odmawia się nam prawa. A potem, zanim się obejrzymy, życie czyni nas kimś bardzo dalekim od naszych wyobrażeń. Pozostaje z nas drobny skrawek tego, czym byłyśmy dawniej, coś, czego nawet nie rozpoznajemy.
Zobacz także:
Sophie Haydock poskładała tę historię z dostępnych dokumentów oraz domysłów. Nie można z całą pewnością udowodnić, że takie były muzy Schielego, ale historia „Czterech muz” opisana jest tak wiarygodnie i plastycznie (sic!), że absolutnie wierzy się w świat przedstawiony. Przed moimi oczami wykwitły pełne bogactwa bale, spotkania artystycznej bohemy, kolejne domy Schielego, jego pracownie malarskie, w nosie prawie czułam woń farb i terpentyny i rozgrzanego, wymęczonego pozowaniem ciała. Każda ze sportretowanych kobiet była inna, a równocześnie tak wyrazista i pełna życia, że ich opowieści wydawały mi się absolutnie prawdziwe, jakby opowiadały tylko mi po kolei swoje losy. Sophie Haydock zabrała mnie do Wiednia początków XX wieku i sprawiła, że poczułam tyle emocji i tak wiele przeżyłam z bohaterami powieści, że chciałam przeczytać całość jak najszybciej i równocześnie nigdy się z nimi nie rozstawać.
Wzloty i upadki, kontrowersje i pochwały, blichtr i ubóstwo, miłość i nienawiść, namiętność i obrzydzenie, a nade wszystko ona ‒ sztuka, królowa, jedyna władczyni. Bo dla niespokojnych duchów takich jak Egon Schiele może istnieć wiele muz, ale tylko jedna miłość ‒ sztuka właśnie.
Pragnę zaszokować świat. Dlatego maluję samego siebie w tak wyzywających pozach. Ale to sztuka mnie stymuluje, nie seks. Nie ustalałem zasad. Daję mężczyznom we Wiedniu to, czego pożądają, za co chcą płacić. To nie moja wina, że w świecie jest tyle hipokryzji.
6/6
Za egzemplarz recenzencki książki dziękuję wydawnictwu Albatros:

Pingback: Recenzje od A do Z | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku
Pingback: Podsumowanie lipca | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku
Pingback: Czytelnicze podsumowanie roku 2022 | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku