Autor: William Styron
Tytuł: Wybór Zofii
Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 610
Rok pierwszego wydania: 1976
Tłumaczenie: Zbigniew Batko
Źródło: Egzemplarz recenzencki
Na świecie żyją już dosłownie nieliczne jednostki pamiętające II wojnę światową i obozy koncentracyjne. Niedługo zerwie się ta wątła nić pamięci, co wtedy? Pozostaną liczne książki, świadectwa ocalałych, reportaże wojenne, a także coraz popularniejsze w ostatnich czasach powieści o tematyce obozowej. Te ostatnie budzą zresztą spore kontrowersje, wiele z nich bowiem jedynie luźno bazuje na tragicznych wydarzeniach i historycznych faktach, komercjalizując Auschwitz (bo zwykle to ten obóz jest brany na tapet) i skupiając się na melodramatycznych przeżyciach bohaterów. Takie historie warto czytać ostrożnie, z pewną dozą podejrzliwości. Są jeszcze jednak powieści tego nurtu zaliczane już do klasyków, tak jak „Wybór Zofii” Williama Styrona.
Autor daje nam odmienną perspektywę obozową. Na ponad sześciuset stronach opowiada o KL Auschwitz, tak naprawdę niewiele pokazując scen bezpośrednio z tego miejsca. Nie przesadzę chyba, gdy powiem, że zajmują one może 1/5 całości. Co zatem czytelnik otrzymuje na pozostałych kartkach i dlaczego „Wybór Zofii” został okrzyknięty jedną z najważniejszych książek XX wieku? Otóż ta opowieść to historia o życiu w świecie po Wielkiej Zagładzie, o (nie)radzeniu sobie z traumą i o wyborach tak straszliwych, tak ostatecznych, że ważą na całym życiu. To wielka, niezagojona rana Zofii, głównej bohaterki tej opasłej książki. Ale zanim dojdziemy do clue, musimy okazać sporo cierpliwości…
Sztuka o obozach zagłady:
Akcja powieści toczy się w 1947 roku w Brooklynie. Stingo, początkujący pisarz, poznaje tam dwoje ludzi, którzy niebawem staną się dla niego jednymi z najważniejszych osób w życiu. Zofia – piękna, delikatna kobieta polskiego pochodzenia i była więźniarka obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu nie potrafi się uporać z demonami przeszłości. Jej kochanek, Natan – żydowski intelektualista, żyje obsesyjnym pragnieniem odwetu za zbrodnie wojenne. Ich love-hate relationship jest dokładnie tak nieznośna i jednocześnie niedająca nadziei na wyrwanie się z niej, jak można by się spodziewać. Stingo, młody i naiwny Amerykanin, nie wie jeszcze, w co się wplątuje, gdy zaprzyjaźnia się z tą dwójką. Szybko staje się jednym z wierzchołków w dziwacznym trójkącie przyjacielsko-miłosnym, odkrywając z przerażeniem drugą twarz zarówno Natana, jak i Zofii…
Zobacz także:
„Wybór Zofii” jest skonstruowany jako wspomnienia Stinga, pisarza, który w czasach, o jakich opowiada, był na samym początku swej literackiej drogi. Wyjechawszy na Brooklyn, wynajmuje pokój w mocno podrzędnym hoteliku, bo tylko na taki go stać, i próbuje pisać pierwszą powieść. W związku z tym czytelnik otrzymuje narrację pierwszoosobową, raczej nielubianą. Ja akurat nie zawsze mam z nią problem (na przykład dobrze się sprawdziła w „Oceanie odrzuconych” Magdaleny Knedler), ale tu akurat ma to momentami swój nieznośny ciężar. Ciężar sześciuset stron, na których, zwłaszcza na początku, otrzymujemy egzaltowany, męczący bełkot młodzieńca o nieznośnej samotności, buzującej a nie znajdującej ujścia chuci i mękach odrzucenia. Trudno, wyplątawszy się ze zmęczenia i trąc piekące oczy, nie docenić niewątpliwie udanego opisu tych stanów, tak charakterystycznych przy przejściu z chłopięcości w dorosłość, a jednocześnie nie ziewać szeroko przy opisywanych z ogromnym pietyzmem i szczegółowością scenach nieudanych zbliżeń Stinga.
Wy, specjalistki od napalania facetów, przekształciłyście miliony dzielnych, młodych ludzi, z których wielu oddało za wasze drogocenne dupy życie na polach bitewnych całego świata, w seksualne kaleki!
Gdyby jednak była to powieść tylko o tym, z pewnością nie stałaby się jedną z najważniejszych książek XX wieku. To, co czyni „Wybór Zofii” wielkim i niezapomnianym, to obraz ogromnych ran, które zadała ludziom wojna. Skrzywdzeni są nie tylko ci, którzy, jak Zofia, przeżyli piekło obozu, ale też ci, którzy niczym Natan śledzili doniesienia z daleka, płonąc gniewem i pragnąc pomścić wojennych zbrodniarzy. Stingo, nośnik tej historii, jest równocześnie na pierwszym planie, jako autor wspomnień i w tle, jako najbardziej mdły z tej trójki. Natan to niezwykle wyrazista postać: z jego zmiennymi humorami, wielką wiedzą i erudycją, wybuchami gniewu i dziwactwami, jawi się jako osoba, której ludzie się boją, ale równocześnie ją podziwiają. Wyjaśnienie jego zagadki, choć można się jej w pewnym momencie domyślić, powoduje satysfakcjonujące kliknięcie w głowie – i szkoda, że opis na okładce tak zaraz je zdradza (nie czytajcie go, bo jest tam też moim zdaniem zbyt wiele o Zofii!).
Są w życiu takie momenty, kiedy skrywane uczucia do innej osoby – tłumiona niechęć lub szalona miłość – wydobywają się na powierzchnię świadomości z niezwykłą wyrazistością; czasem przybiera to postać wręcz fizycznego wstrząsu, którego nie sposób zapomnieć.
A gdzie jest opowieść o Auschwitz? Odkrywa się ona przed czytelnikiem stopniowo, poznaje ją dzięki zwierzeniom Zofii, tak jak Stingo. Początkowo dostajemy nieliczne puzzle, z których staramy się ułożyć obraz, a później dowiadujemy się coraz więcej. Są pewne bolesne tajemnice, które Zofia będzie trzymała głęboko w sobie prawie do końca, ale i te zostaną w końcu wyjawione. A gdy dowiemy się już, jaki był tytułowy wybór Zofii, pojmiemy, że nie sposób i nie powinno się oceniać ludzi, którzy przeżyli piekło, o którym my, szczęściarze, niewielkie mamy pojęcie. Nie powinniśmy pytać jak Natan: Co zrobiłaś, że żyjesz, gdy tylu tam zginęło?
„Wybór Zofii” czytałam bardzo długo. Były momenty, które powodowały, że odkładałam książkę na parę tygodni, znużona, były też całe długie, niezwykle fascynujące, przykuwające uwagę fragmenty. Warto było poznać historię Zofii, choć nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zwłaszcza pewne momenty z opowieści Stinga o jego początkach w Ameryce można by z powodzeniem dla całości poskracać. Nie zmienia to faktu, że ta potężna książkowa cegła świetnie oddaje ducha swoich czasów i robi na czytelniku niezatarte wrażenie.
(…) bo widzisz, już mi było wszystko jedno – po Oświęcimiu straciłam wiarę w Boga, o ile nawet istniał. Powiedziałam sobie: On się ode mnie odwrócił. A skoro się odwrócił, to tak Go nienawidzę, że muszę Mu to okazać, dowieść Mu swojej nienawiści.
4+/6
Za egzemplarz recenzencki książki dziękuję wydawnictwu Replika:

Tytuł w formie e-booka możesz kupić w serwisie LitRes:
Pingback: Recenzje od A do Z | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku
Pingback: Podsumowanie listopada | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku
Pingback: Czytelnicze podsumowanie roku 2020 | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku