Autor: Bernard Minier
Tytuł: Na krawędzi otchłani
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Liczba stron: 448
Rok pierwszego wydania: 2019
Tłumaczenie: Monika Szewc-Osiecka
Źródło: Egzemplarz recenzencki
Przeczytałam już w swoim życiu sporo kryminałów i thrillerów, i rzadko zdarza się, by czyjeś pióro i pomysły wprowadziły mnie w absolutny zachwyt, ale to jest właśnie przypadek Bernarda Miniera. Przeczytałam „Bielszy odcień śmierci” i przepadłam. Pięć książek później francuski pisarz nadal mnie nie zawiódł. „Na krawędzi otchłani” to powieść samodzielna, niezaliczająca się do cyklu z Martinem Servazem. Nie jest to też typowy kryminał (o ile o „typowości” w ogóle można u Miniera mówić), raczej thriller o współczesnych technologiach i zagrożeniach, jakie ze sobą niosą.
Moïra to kobieta, która mimo młodego wieku śmiało może być nazywana specjalistką w dziedzinie sztucznej inteligencji. Wcześniej pracowała w załodze Facebooka, a teraz, skuszona zarobkami i interesującym zajęciem, przyjechała do Hongkongu, by dołączyć do zespołu Minga, wiodącego chińskiego producenta nowych technologii. Moïra ma pracować nad prototypem wirtualnego opiekuna o nazwie Deus, robota, który pozna swojego właściciela tak dobrze, że będzie potrafił doradzić mu właściwie w każdej dziedzinie życia: od zakupów spożywczych po wybór pracy czy… drugiej połówki. W dodatku Deus sprawia wrażenie bardzo ludzkie, potrafi płynnie rozmawiać i swobodnie ciągnąć konwersację na wiele tematów. Jest responsywny i nigdy się nie męczy ani nie nudzi. Czyżby doradca idealny?
Nie ma jednak nic za darmo: oprogramowanie Deusa pobiera o swoim właścicielu wszelkie dane. Co robi, gdzie idzie, z kim się spotyka, czy dobrze sypia, czy jego zdrowie jest w porządku, jakie ma przekonania polityczne, gust muzyczny, jakie wartości nim kierują. I nie można zapomnieć, że za naszym inteligentnym, pomocnym robotem stoi korporacja, której przekazujemy ogrom wiedzy na nasz temat. Czy możemy liczyć, że wykorzysta ją jedynie dla naszego zadowolenia i dobra?
– Mamy pewien problem… – zaczął od razu Hiszpan.
Czekali na dalszy ciąg.
– …z Deusem.
– Jaki? – zapytał Ming Jianfeng.
– Deus coraz dziwniej się zachowuje.
– Wyjaśnij, o co chodzi.
– Podejmuje niesłuszne decyzje, robi niestosowne uwagi, wygłasza niewłaściwe lub groźne opinie. Wszyscy zwróciliśmy na to uwagę.
Moïra zauważyła, że Ming spochmurniał.
– Na przykład?
– Powiedział mi, że jest przeciwny aborcji – oświadczyła Tove.
– I stwierdził, że jest zwolennikiem kary śmierci – włączyła się Moïra.
Wszystkie głowy zwróciły się w jej stronę i poczuła, jak jej policzki robią się purpurowe.
Szybko się okazuje, że w firmie panuje dziwne napięcie, że niektórzy pracownicy są wyraźnie znerwicowani, a hongkońska policja zaczyna się kręcić przy Moïrze, próbując ją nakłonić do współpracy. Co się kryje za fasadą supernowoczesnej, odnoszącej sukcesy wiodącej firmy?
„Na krawędzi otchłani” nie jest jednym z tych thrillerów, który od początku nie pozwala na oddech, bierze bowiem dość długi rozpęd. Jednak gdy już dojdzie do kulminacji napięcia, to okazuje się, że warto było czekać. Minier w swoim stylu niespiesznie plecie wątki, powoli pozwalając Moïrze i, tym samym, czytelnikom zagłębić się w struktury Minga i odkrywać coraz więcej szczegółów makabrycznej układanki. Nie wiedzieć kiedy napięcie w pewnym momencie wzrasta wręcz nieznośnie, a wydarzenia następują jedne po drugich, przykuwając nas do książki. Bernard Minier ma dar kreowania naprawdę przerażających, ale i fascynujących psychopatów i jeden z nich zasiedla również karty „Na krawędzi otchłani”, lecz nieprędko przyjdzie nam odkryć, kim on jest… Pisarz myli tropy i sprowadza nas na manowce z lekkością, jaką zawsze u niego podziwiam.
Zakończenie nie rozczarowuje, co więcej, jest zgrabnym zamknięciem tej historii. A dodatkowego smaczku i dreszczu dodaje posłowie, w którym Minier punkt po punkcie pokazuje, jak wiele z tego, co opisał, ma swe odzwierciedlenie w rzeczywistości. Istnieje inteligentny robot Sophia stworzony przez firmę Hanson Robotics, który brał udział w panelu na temat smart cities w American Chamber of Commerce w Hongkongu. Sophia ma też obywatelstwo Arabii Saudyjskiej i przemawiała przed ONZ! Prawdziwe są także dwu- i czteronożne roboty, które stały się inspiracją dla minierowskich Cockroaches. Sami zresztą musimy przyznać, że powoli, acz niepowstrzymanie oddajemy nasze życie we władanie smartfonom: one podpowiedzą nam, co zjeść, sprawdzą, gdzie się obecnie znajdujemy i gdzie jest najbliższa siłownia czy gabinet kosmetyczny, podsuną ciekawy film, zapamiętując nasze gusta czy dobiorą odpowiednie reklamy. W wielkich korporacjach firm przodujących w nowych technologiach już powstają prototypy takich Deusów jak te w powieści. Pytanie tylko, jak szybko nasze wygodnictwo wygra z rozsądkiem? Niestety przewidywana odpowiedź nie napawa mnie optymizmem.
5/6
Za egzemplarz recenzencki książki dziękuję Domowi Wydawniczemu Rebis
Pingback: Recenzje od A do Z | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku
Super, jeżeli znany autor potrafi nas czymś jeszcze pozytywnie zaskoczyć. Super, że mimo drobnych zastrzeżeń lektura okazała się tak przyjemna. 🙂 Ja mam u siebie na półce hańby „Bielszy odcień śmierci”, ale jeszcze trochę… Jeszcze trochę. 😉
To prawda, bardzo to lubię! 🙂 Trochę zazdroszczę, że spotkanie z Minierem jeszcze przed Tobą…
Pingback: Podsumowanie kwietnia | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku
Pingback: „Dolina” B. Minier | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku