Autor: Magdalena Knedler
Tytuł: Tylko oddech
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 280
Rok pierwszego wydania: 2018
Źródło: Egzemplarz recenzencki
Dzięki wydawnictwu Novae Res mogłam spełnić daną samej sobie obietnicę, że będę czytać więcej powieści Magdaleny Knedler, nawet mimo tego, że zwykle obyczajowe historie mnie odstraszają. Po naprawdę świetnej „Twarzy Grety di Biase”, historii o miłości, sztuce i miłości do sztuki przyszła więc pora na „Tylko oddech”. Ta powieść jest „bliżej tkanki”, to znaczy tym razem nie przeżywamy razem z bohaterami uniesień nad pięknem obrazów i rzeźb, a skupiamy się typowo na emocjach związanych z życiem codziennym, rodzinnym. „Pięć dni, trzy kobiety, dwóch mężczyzn, jedno spojrzenie i kilka sekund decydujących o śmierci”: ten krótki tekst z okładki dość dobrze oddaje, o czym jest ostatnia powieść Knedler.
Nina i Iza są siostrami. Choć dzieli je spora różnica wieku, z powodu pewnych tragicznych wydarzeń wytworzyła się między nimi szczególna, mocna więź. Dwa lata temu zdarzył się bowiem wypadek, w którym zginął mąż Izy, Szymon, a mąż Niny, który prowadził samochód, został mocno ranny. Ernest nadal nie wrócił do pełnej sprawności, Iza natomiast próbuje leczyć psychiczne rany, zaszywając się w głuszy, gdzie mieszka wraz z mamą. Tylko Nina pozornie jakoś sobie radzi. No właśnie – pozornie… Kobieta uważa, że skoro Ernest i Iza potrzebują wsparcia, to ona musi być tą silną. I tylko Nina wie, ile ją to kosztuje… Jednak po dwóch latach starsza siostra decyduje się na śmiały krok: jako że nieprzedyskutowane sprawy z przeszłości namnożyły pytania bez odpowiedzi i wytworzyły między nimi dziwny dystans, Nina postanawia odważyć się i porozmawiać w końcu z Izką. Domyśla się, jakie to będzie trudne, ale nawet ona nie wie, jak to wszystko się zakończy.
Nina wie, że ich podróż dopiero się zaczyna, ale ma wrażenie, że to moment, w którym wszystko ustaje. Świat zwalnia, przestaje się obracać, ludzie przerywają swoje czynności, zwierzęta wyhamowują bieg, wszystko po prostu ustaje. I z ciekawością czeka, co będzie dalej. Zostaje tylko oddech.
Jeden ruch Niny zapoczątkuje bolesną podróż śladami przeszłości: przez Mazury, Mazowsze aż po Półwysep Helski. W jej trakcie siostry dowiedzą się o sobie wiele, także takich rzeczy, które nie pokazują ich z najpiękniejszej strony… Czy szczerość popłaci? Czy siostrzana miłość zwycięży? Czy Iza wybaczy Ninie, a Nina – Izie? I czy prawda, którą odkryją, pozwoli im w końcu odnaleźć spokój ducha?
„Tylko oddech” to książka, w której wyraźnie rzuca się w oczy psychologia postaci. Widać, że Magda Knedler mocno dopracowała ten aspekt powieści, szczególnie opisując postaci sióstr. Nie zaniedbała jednak również portretu matki głównych bohaterek, męża Niny – Ernesta, czy innych osób. Muszę powiedzieć, że moją ulubienicą jest pani Józia, ale kim ona dokładnie jest, tego nie zdradzę, bo to musicie po prostu przeczytać sami. Autorka skupia się tu na relacjach rodzinnych, szczególnie przyglądając się tej Niny i Izy, ale także opisując zawiłe emocje na linii Nina-Ernest-Szymon.
W powieści „mało się dzieje” w sensie fabularnym, ponieważ jest to typ książki, w której „dzieje się do środka”, jak ja to na swój użytek nazywam. Chodzi o to, żeby czytelnik skupił się na życiu wewnętrznym bohaterów, ich emocjach i uczuciach, a nie na akcji, która w takim przypadku pozostaje w tle. Niemniej, mimo barwnych nieraz scen oraz wielu sensacyjnych odkryć z przeszłości, bywały momenty, że moja uwaga gdzieś uciekała. Jeśli w przypadku „Twarzy Grety di Biase” nie mogłam się oderwać od lektury, to czytając „Tylko oddech” byłam w stanie to zrobić. Nie znaczy to, że książka jest nudna, bo daleko jej do tego. Jest też napisana lekkim, ładnym stylem, który jest wyróżnikiem wszystkich powieści Magdy Knedler. Przypuszczam, że podczas lektury wyszła po prostu moja lekka niechęć do powieści spod znaku obyczaju: i dlatego ten tytuł nie porwał mnie aż tak jak poprzedni. Nie mogę na koniec nie wspomnieć, że „Tylko oddech” dostarcza wielu emocji, więc jeśli szukacie niegłupiej powieści psychologiczno-obyczajowej, to koniecznie powinniście sięgnąć po tę książkę.
4+/6
Za egzemplarz recenzencki książki dziękuję wydawnictwu Novae Res:
Czytałam „Nic oprócz strachu” tej autorki i byłoby ok, gdyby nie tort z arszenikiem. Nie wiem dlaczego, ale ten motyw wydał mi się totalnie denny i nastawił mnie negatywnie do reszty książki. W zeszłym roku przeczytałam jednak „Nie całkiem białe Boże Narodzenie” i świetnie się przy tej powieści bawiłam. Może wrócę do trylogii, bo za obyczajówkami delikatnie mówiąc nie przepadam…kojarzą się mi z Katarzyną Michalak czy Magdaleną Kordel….
Fajnie, że dałaś autorce jeszcze jedną szansę 🙂
Ja też jakoś nie przepadam za obyczajówkami, ale te Magdy naprawdę się wyróżniają na tle reszty. Ta jak ta, ale Knedler polecam Ci „Twarz Grety di Biase” 🙂
Skoro Ty polecasz, spróbuję. Już nie raz przekonałam się, że warto zrobić wyskok na nieznane lub mało znane tereny literackie 🙂
A co do drugiej szansy: niemal zawsze staram się ją dawać. Chyba tylko autorce Greya i Paulinie Świst jej odmawiam….
😀 Szczęśliwie ani jednego, ani drugiego nie czytałam, i jakoś nie mam zamiaru 😛
Pingback: Podsumowanie listopada | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku
Pingback: Recenzje od A do Z | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku