Autor: Robert Małecki
Tytuł: Koszmary zasną ostatnie (Marek Bener #3) / Najgorsze dopiero nadejdzie (#1) / Porzuć swój strach (#2)
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 423
Rok pierwszego wydania: 2018
Źródło: Egzemplarz recenzencki
Robert Małecki nie ma ze mną łatwo, ponieważ już po przeczytaniu pierwszej jego książki postawiłam mu wysoko poprzeczkę. Co jednak miałam zrobić, skoro „Najgorsze dopiero nadejdzie” było naprawdę dobrym kryminalnym debiutem. Później na rynku pojawiła się powieść „Porzuć swój strach”, która jeszcze bardziej zaostrzyła mój apetyt. No i w końcu przyszedł czas na finał tej historii, czyli „Koszmary zasną ostatnie”. Tu zaintrygowany czytelnik wreszcie pozna odpowiedzi na wszystkie pytania, włącznie z najważniejszym, spędzającym głównemu bohaterowi, Markowi Benerowi, sen z powiek: gdzie jest Agata?
Żona toruńskiego dziennikarza zaginęła przed laty. Klasyczny przypadek: wyszła z domu i nie wróciła. Początkowo wydaje się, że sprawa jest beznadziejna i nikt nic nie widział ani nie słyszał, jednak prywatne śledztwo Benera przyniosło wreszcie efekty – w „Porzuć swój strach” samozwańczy detektyw odkrył pewne pozostające do tej pory w ukryciu powiązania, co pozwoliło mu zbliżyć się do prawdy o Agacie. Teraz, gdy ma już trop, będzie nim szedł do samego końca, nie zważając na niebezpieczeństwa. Zresztą Marek Bener od początku był zdeterminowany, wręcz zafiksowany na odnalezieniu ukochanej żony bez względu na konsekwencje. Mężczyzna nie przejmuje się tym, komu podpadnie i jakie brudy jeszcze będzie musiał wyciągnąć na światło dzienne, bo jego życie ma jeden cel, a ten cel to znaleźć Agatę. Żywą. Lub martwą, bo Bener coraz częściej dopuszcza do siebie myśl, że jego żona już nie żyje.
Równolegle do prywatnego śledztwa Marek Bener prowadzi sprawę Jana Stemperskiego. Początkowo rzecz wydaje mu się prosta: Stemperski był ofiarą mobbingu i cierpiał na depresję, dziennikarz uważa więc, że mężczyzna popełnił samobójstwo. Okazuje się jednak, że nie jest to wcale takie oczywiste, a tropy prowadzą do osób, które mogły być zamieszane również w zaginięcie Agaty. Im głębiej Bener grzebie, w tym większe bagno wpada – i sam już nie wie, czy chce się dowiedzieć co stało się z jego żoną, czy śnić wciąż te same koszmarne sny…
Po przeczytaniu całości widać wyraźnie, że Robert Małecki miał od początku pełen obraz powieści, a przynajmniej zaplanował skrupulatnie, jak poprowadzi wątek zaginięcia Agaty Bener. W pierwszym tomie wszystko było mocno niejasne i mogło sprawiać wrażenie nieprzemyślanego, ale po lekturze kolejnych części można prześledzić od tyłu, cofając się w głowie i analizując kolejne ogniwa łańcucha, cały twórczy proces pisarza. Wielkie gratulacje dla autora, ponieważ okazuje się, że wszystko było po coś i stworzyło zamkniętą, dopracowaną całość w finale. To bardzo ważne, a wcale nie tak częste w kryminałach ostatnich lat, gdzie pisarze lubią czasem zostawiać pewne wątki puszczone luźno, by czytelnik dopisał w głowie ich zakończenie. Nie jestem wielką fanką takiego rozwiązania, bo rzadko kiedy wygląda ono na celowe działanie, a często – na pisarskie lenistwo lub nieudolne przykrycie i „wytłumaczenie” powieściowych dziur. Małecki przeszedł mój nieformalny test na piątkę!
Kolejnym ogromnym atutem jest sam Bener. Jeszcze w pierwszym tomie można było mieć wątpliwości czy dziennikarz nie jest z typu tych niezniszczalnych, których to zabiją, a oni potem i tak uciekną, prezentując uśmiech numer 5. Jednak „Porzuć swój strach”, a później „Koszmary zasną ostatnie” dobitnie pokazały, że to człowiek zdeterminowany, a przez to gotowy na różne poświęcenia i głupstwa, ale też zbyt gwałtowny, czasem zbyt ostry dla otoczenia, tracący zimną krew i właściwy osąd sytuacji. W trzecim tomie Marek Bener orientuje się, że staje się człowiekiem, jakim nigdy nie chciał być, i próbuje z tym walczyć. Słowem: to bardzo dobrze wykreowana postać, co do której można na chwilę zapomnieć, że jest jedynie kreacją Małeckiego. Kibicowałam dziennikarzowi, bezgłośnie zagrzewałam go do dalszej walki, ale też nieraz miałam ochotę nim potrząsnąć i spytać co, u licha ciężkiego, robi, albo go przytulić. Czułam się po prostu, jakby był moim dobrym znajomym – i chciałam, żeby mu się powiodło.
A czy Robert Małecki przygotował swojemu bohaterowi happy end? Tego Wam nie zdradzę, ale mogę powiedzieć, że i zakończenie jest przemyślane. Z jednej strony żałuję, że to już koniec, z drugiej nie ma co nadmiernie przeciągać i rozmywać historii zaginięcia Agaty. Małecki przebąkuje, że Bener pojawi się jeszcze na kartach książki, więc liczę na to i trzymam za słowo! Mroczna odsłona Torunia bardzo przypadła mi do gustu i mam nadzieję, że będę miała jeszcze okazję do niej wrócić za sprawą Roberta Małeckiego. Śmiało mogę powiedzieć, że dla mnie ten autor to odkrycie ostatnich lat, a jego powieści stawiam na podium rodzimych kryminałów. Bez wahania: polecam!
5+/6
Za egzemplarz recenzencki książki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona:
Pingback: „Porzuć swój strach” R. Małecki [PATRONAT] [PREMIERA] | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku
Pingback: „Najgorsze dopiero nadejdzie” R. Małecki | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku
Ależ zachęcająca recenzja! 🙂 Normalnie zmodyfikuję moje plany na prezent urodzinowy i sobie zamówię te trzy książki 🙂
Ojej, to chyba najmilszy komentarz jaki ostatnio dostałam 🙂 Mam nadzieję, że książki Cię nie zawiodą i spodobają Ci się tak samo jak mi!
Pingback: Podsumowanie maja | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku
Pingback: Recenzje od A do Z | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku
Pingback: Czytelnicze podsumowanie roku 2018 | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku