„Śpiące królewny” S. King, O. King

Autor: Stephen King, Owen King

Tytuł: Śpiące królewny

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Liczba stron: 736

Rok pierwszego wydania: 2017

Tłumaczenie: Tomasz Wilusz

Źródło: Egzemplarz recenzencki


Z Kingiem tak już mam, że nawet jeśli opis budzi mój lekki sceptycyzm to nie mogę sobie odmówić sięgnięcia po książkę i sprawdzenia czy moje odczucie było słuszne. Wiadomym jest, że Król Horroru, jak każdy pisarz mający na swoim koncie tak wiele tytułów, ma powieści lepsze i gorsze. Jedni mówią, że najlepsze już za nim i dzielą jego twórczość na tę klasyczną i tę współczesną, drudzy czytają każdy tytuł po kolei z wypiekami na twarzy. Od razu powiem, że ja jestem gdzieś pośrodku. Nie mogłam sobie jednak odmówić lektury „Śpiących królewien”, książki, którą Stephen napisał ze swoim synem Owenem. Ile jest Kinga w tej baśniowo brzmiącej książce, a ile makabrycznej baśni w Kingu?

601001-352x500W Dooling, małym miasteczku w Appalachach, dochodzi do niecodziennego morderstwa. Tajemnicza, niezwykle silna kobieta zabija kilku mężczyzn i uchodzi z miejsca zbrodni. Miejscowa policjantka znajduje ją wędrującą skrajem szosy, nagą i zakrwawioną. W dodatku kobieta dziwnie się zachowuje i nie chce zdradzić swojego imienia – w końcu każe się nazywać Evie. I tak, jako Evie Doe (Doe jako osoba o nieznanej tożsamości; zwyczajowe miano nadawane takiej osobie w aktach policyjnych) zostaje więźniarką miejscowego zakładu karnego. Evie zdaje się być zwiastunem zmian, które zachodzą nieuchronnie na całym świecie: a mowa o wirusie aurory, specyficznej śpiączki, która dopada tylko kobiety. Wirus najpierw pojawił się na Hawajach i w Australii, ale teraz zawitał także do Ameryki. W Dooling kolejne kobiety pogrążają się w nienaturalnym śnie.

Jak miasto poradzi sobie bez kobiet? Te z nich, które zapadły w sen nie chcą, aby je budzić. Znajdują się w innym, lepszym miejscu, z dala od trudnej codzienności w Dooling. Żony, matki, babcie, córki i siostry, koleżanki i ukochane – wszystkie one prędzej czy później muszą zapaść w niekończący się sen. Wszystkie, poza tajemniczą Evie… Czyją wysłanniczką jest Evie i czy zechce pomóc mieszkańcom Dooling? Jedno jest pewne: to w niej tkwi klucz do rozwiązania upiornej zagadki.

Uczucia, pomyślała Lila. Mężczyźni najchętniej nigdy by o nich nie mówili, kobiety rozmawiają o nich prawie na okrągło. Czasem robi się to nudne.

Trudno powiedzieć, by książka o zagładzie cywilizacji była specjalnie oryginalnym pomysłem, a jednak znając umiejętności pisarskie Kinga można było mieć nadzieję, że pisarz w interesujący sposób rozpisze nienowy przecież temat. Czy tak się stało? Nie do końca. Powieść jest dobra, ale wtórna, i to nawet w samej twórczości Króla. Przez całą lekturę nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że to kalka „Bastionu”. Zagłada świata? Jest. Podział na dwa obozy? Jest. Walka dobra ze złem? A jakże. I tylko czarnego i białego charakteru nie obsadzono, mamy za to Evie – bardzo niejednoznaczną bohaterkę, co do której właściwie do końca nie jesteśmy pewni do jakiej frakcji należy. Sama Evie stawia się ponad frakcjami i ponad zwyczajowym rozumieniem dobra i zła. „Śpiące królewny” są też bardziej kameralne, cała akcja toczy się bowiem w Dooling, małym miasteczku, a bohaterowie nie przemierzają różnych stanów Ameryki, jak to miało miejsce w „Bastionie”.

A jednak „Śpiącym królewnom” zabrakło nieco świeżości. Fabularnie wszystko ograne jest nieźle, a to, za co fani na całym świecie kochają mistrza horroru, odnajdą i w jego najnowszej powieści. Są tu więc pogłębione portrety psychologiczne i wyraziści bohaterowie, których King pokazuje nam pod lupą, stawiając ich w kryzysowej sytuacji i obserwując uważnie, jak też się zachowają, jest też walka z siłami zła, które tym razem nie przybrały fantastycznej postaci diabła, ale jak najbardziej codzienną – tę w ludzkiej duszy. „Śpiące królewny” to makabryczna baśń o świecie bez kobiet, w którym samotni mężczyźni wszczynają wojnę – znajdzie się jednak garstka, która będzie chciała bronić starego porządku. Czy im się to uda? O tym każdy z Was musi się już przekonać sam, sięgając po książkę.

Mimo że „Śpiące królewny” mają swoje minusy to nie uważam, by czas im poświęcony był zmarnowany. Należy wspomnieć, że powieść pisało dwóch Kingów – ojciec i syn – nie znając jednak twórczości tego drugiego trudno mi orzec, kto ile dał od siebie i co jest dziełem młodszego, a co starszego z pisarzy. Może Owen King maczał palce w zakończeniu? To jest bowiem dość łagodne, ale to właściwie dobrze, nie jest bowiem przekombinowane, jak to często u Króla bywa. Kto czytał choćby „To” ten wie, że Stephen King ma tendencje do bardzo dziwnych domknięć swoich powieści. Tu wszystko jest do przyjęcia i fabularnie nie rozłazi się w szwach. Jednak ci, którzy lubują się w klasycznym Kingu mogą być zawiedzeni: to już taka książka drugiej świeżości. A w końcu świeżość, jak dowodził Woland w „Mistrzu i Małgorzacie”, może być tylko jedna.

4-/6

Za egzemplarz recenzencki książki dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka:

17922_375118886013061_3963071025258490608_n

4 myśli w temacie “„Śpiące królewny” S. King, O. King

  1. Pingback: Podsumowanie lutego | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku

  2. Pingback: „Wyspa” S. H. Björnsdóttir | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku

  3. Pingback: Recenzje od A do Z | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku

  4. Pingback: „Outsider” S. King | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s