Autor: Szczepan Twardoch
Tytuł: Ballada o pewnej panience. Wszystkie najważniejsze opowiadania
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 320
Rok pierwszego wydania: 2017
Źródło: Egzemplarz recenzencki
Oto po świeżym, bardzo dobrym „Królu” , którego Szczepan Twardoch zaproponował czytelnikom rok temu, jesienią 2017 roku ukazał się zbiór opowiadań „Ballada o pewnej panience”, czyli, jak głosi podtytuł, wszystkie najważniejsze opowiadania autora. Jako że z krótkich form Twardocha jeszcze nie znam, sięgnęłam po „Balladę” z ciekawością, ale i z lekką obawą. Bo co, jeśli to typowy wydawniczy wypełniacz, wypuszczony w myśl zasady „co rok prorok”? Opowiadania nie są bowiem nowe, to wybrane opowiadania z lat 2009-2016.
To teksty, które powstawały gdzieś na marginesie jego powieści – od „Wiecznego Grunwaldu” począwszy, a na „Królu” skończywszy. Sceneria tych opowiadań jest różna: to oczywiście Górny Śląsk, ale i Warszawa czy alternatywne rzeczywistości. Wszystkie zamieszkują typowi dla Twardocha bohaterowie: zagubieni, często niepewni siebie, osaczeni, szamoczący się z życiem i ze sobą, albo wręcz przeciwnie – zrezygnowani, ci, którzy się poddali. Bon vivant z tytułowego opowiadania, Jakub Biela, który próbował się wyrwać ze Śląska i swojej śląskości, ale mu się to nie udało, Paulina, wyśmiewana z powodu swojej tuszy: im wszystkim czegoś brakuje, ich życia charakteryzuje brak, starają się go zapełnić różnymi rzeczami. Czasem jest to seks, czasem alkohol, innym razem robienie kariery.
Gerd zna smoka od środka, tyle razy szŏla niosła go we wnętrzności, spomiędzy smoczych żeber wydrapywał węgiel, którym potem palono w smoczych nozdrzach, i smok wydmuchiwał dymy, dym osadzał się na zielonych wnękach okien i na bordowych cegłach, i na jasnych włosach dzieci. Smoczy dym znaczył szarością ludzi i drzewa, smocze ciało drżało czasem i pękała smocza skóra, pokryta ludzkimi naroślami.
To teksty nierówne, nie wszystkie zapadają w pamięć. Udaje się to na pewno perełce tego zbioru, „Tak jest dobrze”, a także tekstom takim jak „Ballada o pewnej panience”, „W piwnicy”, „Masara”. Żałuję, że brak tu słowa od autora (bądź od wydawcy), ciekawa jestem, co kierowało osoba wybierającą i układającą te teksty, czy łączyć je miała tematyka, czy jedynie lata wydania, kto zdecydował, że te są najlepsze, a nie inne, czy opowiadania były poprawiane i wygładzane, czy też pozostały takie, jak w oryginalnej wersji? Skąd pochodzą, czy to wyimki z antologii wielu autorów, z wcześniejszych zbiorów Twardocha, czy też jakieś rzeczy wyciągnięte z szuflady?
Przejmująco pisze Twardoch o dzieciach i o ojcostwie: „Tak jest dobrze” o bezkresnej bieli, o mierzeniu się ze śmiercią bliskich, także tych najmłodszych, o stracie i o bólu; oraz „W piwnicy”, gdzie dziecięce lęki z koszmarów wypełzają do rzeczywistości, a dręczący kiedyś i mnie atawistyczny lęk, czy moi rodzice na pewno chcą dla mnie jak najlepiej, dopada małego Franka. Zdaje się, że potomstwo to jedyne zaczepienie w świecie Twardocha, jedyna rzecz, która daje nadzieję i uspokaja demony. Ani bowiem miłość, ani bogactwo, ani sukces zawodowy nie dają ukojenia i spokoju duszy. Nie ma żadnej nadziei na zapomnienie, ani na życie po śmierci, nie ma jakiegoś wyższego celu ni sensu. Jest bezlitosny czas, jest ślepy los i jakiś wielki, obojętny stwór, który przygląda się ludziom, którzy są brudem leżącym gdzieś u jego pazurów.
Chwile z książkami Szczepana Twardocha są dla mnie jak spotkanie z dobrym znajomym. Wiem już mniej więcej, czego się spodziewać, jakie tematy zostaną poruszone i jakie leitmotivy wykorzystane. Zbiór opowiadań „Ballada o pewnej panience” był dobrym przerywnikiem między kolejnymi powieściami autora, jednak mój apetyt nie został do końca zaspokojony.
4+/6
Za egzemplarz recenzencki książki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu:
Pingback: Recenzje od A do Z | Książkowe światy - moje recenzje książek
Uczucia miałam mieszane – z jednej strony faktycznie były tam bardzo dobre opowiadania (jak sama powiedziałaś: „Tak jest dobrze” czy „Masara”), ale większość zdecydowanie do mnie nie przemawiała, właśnie przez taką agresywną cielesność i erotykę. Nie jest to zła książka, zły zbiór, ale niestety mam wrażenie, że to właśnie taki „wypełniacz”, bo trzeba coś wydać 😉
Też miałam trochę takie wrażenie, na szczęście kilka naprawdę dobrych tekstów ratowało ten zbiór 🙂 Ostatecznie oceniam go jako dobry.
Ja dokładnie tak samo. Takie 4-/6, żeby nie dać trójki.
Pingback: Tydzień Blogowy #90 & DARMOWA KSIĄŻKA TYGODNIA – Wielki Buk
Książki Twardocha rzadko zaspokajają apetyt, bo to po prostu kapitalne tytuły. To jeden z tych autorów, którego można czytać bez końca. Cieszymy się, że polecasz „Balladę o pewnej panience” i polecamy ją wraz z Tobą! 🙂
Twardoch za każdym razem potrafi zaskoczyć.
Mnie już ostatnio coraz mniej niestety, ale i tak lubię bardzo jego prozę 🙂