Autor: Alistair MacLeod
Tytuł: Utracony dar słonej krwi
Wydawnictwo: Wiatr od morza
Liczba stron: 256
Rok pierwszego wydania: 1976
Tłumaczenie: Michał Alenowicz
Źródło: Egzemplarz recenzencki
Wyzwanie: Wielkobukowe wyzwanie (Na wodach oceanu)
Opowieści o małych społecznościach są trochę ryzykowne: mogą być na tyle hermetyczne, że ktoś z zewnątrz, spoza, „ze świata” ich nie zrozumie. Problemy konkretnego zakątka świata, smaganego zimnymi wichrami lądu otoczonego słoną wodą, a w tej ramie oni: twardzi, nieustępliwi ludzie żyjący w zgodzie z wieloletnimi tradycjami. Ale też ich dzieci, które chcą lub muszą żyć inaczej, bo życie nie czeka, a czas nie stoi w miejscu nawet w Nowej Szkocji i Nowej Fundlandii, ziemiach, które opisuje w swoim zbiorze opowiadań „Utracony dar słonej krwi” Alistair MacLeod.
Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte XX wieku, wschodnie wybrzeże Kanady, miejsce, gdzie od dawien dawna mężczyźni zajmowali się rybołówstwem albo górnictwem. Mieszkańcy tych surowych terenów czują, że coś się zmienia i nawet do nich dociera nowe. Dawne wartości dezawuują się, ich potomkowie uciekają do dużych miast, by się kształcić i mieć szansę na lepszą pracę. Nie chcą, jak ich ojcowie, wujowie i dziadowie, spędzić całego życia pod ziemią, na starość odpluwając czarną flegmę albo starości nie dożywszy, zlec pod czarną masą. Nie marzą o wypływaniu w słone, zimne morze i łowieniu ryb. Chcą nowego świata, choć i ten nie jest wcale łatwy i nie obiecuje wiele, a nawet, jeśli coś obieca to szybko tę obietnicę łamie – ten świat jest bezduszny i nie daje moralnego oparcia. Co robić?
Jedni i drudzy walczą, tak starzy, jak i młodzi, każdy na swój sposób. W krótkich formach MacLeod zdaje się perfekcyjnie zawierać cały świat jednego człowieka, jego mikrokosmos. Jak w „Bezmiarze ciemności”, gdzie młody człowiek próbuje uciec przed powtarzalnym, znanym losem, przekazywanym, zdawałoby się, z pokolenia na pokolenie. Jednak obce strony, kuszące, gdy myślał o nich w domu, w rzeczywistości wcale nie wydają mu się tak wspaniałe. Jak w „Łodzi”, kolejnej historii o niby udanej ucieczce – udanej w sferze fizycznej, jednak narrator wciąż tkwi w przeszłości, wciąż na nowo rozważa tragiczną śmierć swego ojca na morzu. Jak w tytułowym „Utraconym darze słonej krwi”, w którym bohater wraca do domu, wiedząc, że to nie jest już jego miejsce, że z niego wyrósł jak ze starych butów. W końcu jak w przejmującym, przedstawionym dziecięcym głosem „Na jesieni”, przesyconej ciężką melancholią historii o pracy, przywiązaniu, stracie i nużącej codzienności, która jednak jest dla bohatera tak ważna. Każdy tekst zapada w pamięć i w serce.
Alistair MacLeod dokonał trudnej rzeczy: przez małe, skondensowane historie o zwyczajnych ludziach pokazał ponadczasowe, głęboko ludzkie uczucia, których w pewnym momencie życia doświadcza każdy z nas: radość, swobodę, smutek, zagubienie, samotność. Uwiecznił świat miniony, panoramę małych rozsianych nad oceanem wsi i miasteczek, gdy wciąż stanowiły odrębny byt, ze swoimi zwyczajami i tęsknotami, tradycjami i konfliktami. To historie na tyle uniwersalne, że również w dwudziestym pierwszym wieku czytelnik znajdzie tu coś, co go poruszy. Jeśli lubicie prozę Crummeya, sięgnijcie również po MacLeoda – to kolejna świetna propozycja Wiatru od morza.
5/6
Za egzemplarz recenzencki książki dziękuję wydawnictwu Wiatr od morza:
Mi się Crummey niespecjalnie podobał (ale czytałam tylko „Sweetland”), ale na to mam ochotę!
Jak nie jesteś uczulona na formę opowiadania (niektórzy unikają jak zarazy) to śmiało 😀 A Crummeya (gdybyś miała ochotę dać mu drugą szansę) polecam „Dostatek” 🙂
Sam ten tytuł jest zachwycający! Z Crummeyowych rzeczy czytałam właśnie tylko „Dostatek”, który koniec końców mi się spodobał – MacLeod też brzmi dobrze, będę mieć w pamięci!
Zgadzam się, tytuł jest świetny! Od razu czuć tę „morskość” i surowość 🙂
A mnie właśnie tytuł odstrasza 😀 Taki wydumany 😀
Oj 😀 W każdym razie książka nie jest wydumana, kawał dobrej prozy 🙂
Genialny zbiór opowiadań, przeczytałam jednym tchem. Kawał bardzo dobrej i sugestywnie napisanej prozy. Zapraszam również do mnie 🙂 http://matkapolkaczytajaca.blox.pl/
Pingback: Podsumowanie czerwca | Książkowe światy - moje recenzje książek
Pingback: Recenzje od A do Z | Książkowe światy - moje recenzje książek
Pingback: „Skoro ptaki czynią słońce” A. MacLeod | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku