„Ścieżki północy” R. Flanagan

Autor: Richard Flanagan

Tytuł: Ścieżki północy

Wydawnictwo: Literackie

Liczba stron: 473

Rok pierwszego wydania: 2013

Tłumaczenie: Maciej Świerkocki

Źródło: Egzemplarz recenzencki

Wyzwanie: Czytam opasłe tomiska (473 strony), Klucznik (Best of 2015, Ich noce), Wielkobukowe wyzwanie książkowe (Nagrodzona książka)


Mam nadzieję, że wybaczycie mi ten truizm na początek: II wojna światowa zebrała wiele ofiar. Mimo że czytałam już sporo książek na temat wojennych okrucieństw, obozów różnego typu, walk i ucieczek, śmierci i nieoczekiwanych fortunnych zakończeń, wciąż sięgam po kolejne tego typu lektury. Te opowieści gniotą, bolą, kopią po wnętrznościach, ale uważam, że warto wiedzieć, warto pamiętać i że musi nas ćmić, piec i ranić! Gdy czytam takie powieści jak „Ścieżki północy” Richarda Flanagana, tym mocniejszą mam nadzieję, że wojna w nasze rejony nigdy nie wróci. Że tam, gdzie trwa, wygaśnie. Nic nie jest warte cierpienia i śmierci ludzi. Dałabym tę książkę do przeczytania wszystkim przywódcom państw, ale obawiam się, że nie odniosłaby oczekiwanego skutku.

420287-352x500Dorrigo Evans, główny bohater książki, przeżył budowę Kolei Śmierci, czyli linii kolejowej, którą w czasach II WŚ dla Japonii budowali m.in. jeńcy wojenni, zarówno pochodzenia europejskiego, jak i azjatyckiego. Może powinien uważać się za szczęściarza, w końcu wiele tysięcy zmarło z powodu głodu, braku higieny i wszechobecnych chorób, które rozprzestrzeniały się błyskawicznie w brudzie i ciasnocie, jaka panowała w barakach. Wrzody, cholera, gangrena, nie mówiąc już o tak powszechnej dolegliwości jak wszy, były na porządku dziennym. Narzędzi potrzebnych do operacji, a nawet podstawowych leków (jak ibuprofenu na ból) praktycznie nie było. Porcje jedzenia były głodowe – trochę sklejonego ryżu trzy razy dziennie. Czasem udało się ukraść kacze jajko czy tubkę skondensowanego mleka – prawdziwy skarb! W takich warunkach ludzkie szkielety budowały Kolej Birmańską. A Japończycy chętnie bili ich za każdą niesubordynację czy opieszałość. Czy to nie wspaniałe, pracować na chwałę cesarza?

Jego głód był niczym dzikie zwierzę. Zdesperowany, wściekły, mówił mu, żeby wszystko, co tylko uda mu się znaleźć do jedzenia, zjeść natychmiast, jak najszybciej; po prostu jedz, wrzeszczał głód – jedz! Jedz! Jedz! I MacNeice przez cały czas wiedział, że to on jest zjadany – przez własny głód.

Dlaczego Dorrigo się nie poddał, dlaczego jako obozowy lekarz chciał walczyć o każdego więźnia, co dawało mu siłę? Nie ma na to prostej odpowiedzi i nie wie tego również sam Evans. Jest w nim wielkie zdziwienie, że pomimo dziejących się w dzisiejszej Tajlandii okrucieństw, gdzieś trwa, jak gdyby nigdy nic, inny świat. Gdzieś ludzie żyją normalnie, mają domy, chodzą do pracy, gdzieś rodzą się dzieci i kochają się ludzie, a tu jedyną kochanką jest głód, a domem… Nie, domu tu nie ma. Wzbudzające w czytelniku litość zezwierzęcenie w obliczu śmierci jest wszechobecne. Bo czym jest człowiek w sytuacji granicznej? Zwierzęciem, które rozpaczliwie próbuje przeżyć. Niby wiadome, ale wciąż daje obuchem w łeb.

Historie z obozu jenieckiego przeplatane są dziejami Dorriga sprzed wojny, przede wszystkim jego gorącym uczuciem do własnej ciotki, Amy. Poznana przypadkowo w księgarni, pokochana miłością rozpaczliwą, zachłanną, niemożliwą do powstrzymania. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że jest to uczucie od początku skazane na porażkę, jednak to właśnie opisy łagodnej radości, której Evans doświadcza przy Amy, są przeciwwagą dla okrucieństw wojny.

Kochać to nie to samo, co budować jakiś mur albo dom. Ludzie zarażają się miłością jak katarem. Miłość unieszczęśliwia człowieka, a potem przemija. Ten, kto udaje, że jest inaczej, wchodzi na drogę do piekła.

I jeśli wciąż wahacie się, czy jest to powieść warta nominacji do Bookera, odpowiadam: jak najbardziej, przede wszystkim za sprawą języka. Flanagan pisze porażająco pięknie. Wręcz nieprzyzwoitym wydaje mi się zachwycanie się opisem pełnych okrucieństw wojennych praktyk, ale nie zmienia to faktu, że jest to po prostu językowy majstersztyk. I tak, jak mówiłam na początku: boli, gniecie, rwie i szczypie, by nie było nam za dobrze i zbyt komfortowo w sensie psychicznym.

Ta książka nie daje prostych odpowiedzi, każe żałować zarówno ofiar, jak i katów, a potem być wściekłym na jednych i drugich. Pokazuje, jak łatwo człowiek może sobie wytłumaczyć wszelkie zło, jakie czyni i dlaczego nie należy tym tłumaczeniom ufać. Prowadzi nas przez meandry zakazanej miłości do obozu jenieckiego, a potem do beznadziei powojnia, kiedy nic nie jest jeszcze odbudowane, tak w głowach ludzi, jak na ulicach, gdzie zbrodniarze wojenni są wyłapywani, osądzani i zabijani, a nieliczne ofiary, którym udało się przeżyć, próbują z mniejszym lub większym powodzeniem żyć po wojnie. I niby wydaje się, że po latach wszystko jest względnie normalnie, tylko nie wiedzieć czemu pewnemu mężczyźnie drży ręka i zaczyna płakać, gdy ma uderzyć za karę swoje dzieci. Nigdy ich w końcu nie uderza, tylko mówi im, żeby były dobre. Czy to mała, czy duża cena za przeżycie?…

Szczęśliwy człowiek nie ma przeszłości, a nieszczęśliwy nie ma nic poza nią.

6/6

Za e-booka do recenzji dziękuję serwisowi Virtualo (gdzie możecie kupić e-booki w formacie EPUB i MOBI):

virtualo logo

36 myśli w temacie “„Ścieżki północy” R. Flanagan

  1. Pingback: Recenzje od A do Z | Książkowe światy - moje recenzje książek

  2. To jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w ubiegłym roku. Uwielbiam takie wielowymiarowe historie. Wydawałoby się, że my tutaj o wojnie wiemy wszystko, a jednak zaskoczona byłam postępowaniem Japończyków i ich filozofią wojny, honoru… Choć oczywiście kwestia Kolei Śmierci była mi znana. Bardzo dobra książka, a wkrótce ma być w Polsce wydana kolejny tytuł tego autora. Nie mogę się doczekać.

    • Też słyszałam o wydaniu kolejnego jego tytułu – i już zacieram łapki.
      Co prawda ja przeczytałam ją na początku 2016, ale jestem już pewna, że znajdzie się w zestawieniu najlepszych książek tego roku.
      Masz rację, też mnie zaskoczyła kwestia japońskiego honoru. Zresztą co jakiś czas czytam książki poświęcone kulturze Japonii i za każdym razem mnie dziwi jak oni różnią się od nas, Europejczyków…

  3. Wspaniała książka – tak sądzę po Twojej recenzji, koniecznie do przeczytania! O losie japońskich jeńców wojennych czytałam już w „Szkarłatnym drzewie nadziei”, ale tam było to raczej z perspektywy kobiety, chętnie przeczytałabym więcej! Aaaa, no i „Król szczurów” podejmuje podobną tematykę, tyle że tam rzecz dzieje się w stalagu, polecam gorąco!

    • „Króla szczurów” mam od dłuższego czasu na liście do przeczytania – na pewno nadrobię 🙂 No i z takiej tematyki czytałam również kiedyś „Most na rzece Kwai”, ale już niewiele pamiętam…

      A „Ścieżki północy” naprawdę mnie zachwyciły, sądzę, że Tobie też przypadłyby do gustu.

    • O tak, koniecznie do otoczenia lżejszymi książkami, bo ta jest naprawdę mocna. Cieszę się, że po niej zabrałam się za durnowatą i śmieszną „Zaufaj mi, jestem dr. Ozzy”, bo muszę sobie psychicznie odpocząć 😉

  4. Na Ścieżki północy czaję się już od jakiegoś czasu. Twoja recenzja tylko zmotywowała mnie, żeby w końcu po nie sięgnąć 🙂 Będzie to moje pierwsze spotkanie z twórczością Flanagana, dlatego jestem jeszcze bardziej podekscytowany *.* Szykuje się kawał dobrej literatury, już się nie mogę doczekać 😀

    • To było też moje pierwsze spotkanie – i po lekturze wydaje mi się, że to świetny wybór na początek. Cieszę się, że Cię zachęciłam, bo naprawdę, naprawdę warto!

  5. Ooo, przekonałaś! To coś zdecydowanie dla mnie, tak myślę 🙂 Kusiła już kiedyś w księgarni, ale zrezygnowałem. Ale skoro taka recenzja… Akurat zastanawiałem się nad trzecią książką do małego zamówienia, które robię, i dzięki Tobie postawię na „Ścieżki północy”, dzięki ❤ 🙂

  6. Stoi mi ta książka na półce już drugi miesiąc i stoi i się patrzy. Wiem niestety, że jeszcze cały styczeń przestoi, ale w lutym, kiedy będę miała trzy tygodnie wolnego mam zamiar ją przeczytać! Ba, pochłonąć ją w dwa dni najlepiej.

  7. Chcę! Ale kurczę, ebook taki drogi, muszę poczekać na jakąś promocję 😦 To zdecydowanie coś co trzeba przeczytać. Ja Ci wierzę 😉 Zresztą, już wcześniej wierzyłam Owcy.

  8. Świetna recenzja! Zwróciłem uwagę na tę książkę przez przypadek, uderzyły mnie wysokie oceny, temat podsycił ciekawość… Mam podobnie, gdy mówimy o literackiej wojnie, brudzie, cierpieniu i walce człowieka o życie, też stale sięgam po takie książki, bo moja postawa jest taka, by przed tym nie uciekać, ale starać się odbierać wszystkimi zmysłami.
    Przekonałaś mnie, by dać Flanaganowi szansę 😉 Najbardziej końcówką ostatniego akapitu i cytatem po nim. Spodziewam się literatury na wysokim poziomie, o której cholernie trudno będzie cokolwiek napisać!

    • O rany, jak Ty piszesz, że świetna recenzja, to mogę już iść umierać w pełni chwały 🙂 ❤ Ale może jeszcze z tym zaczekam 😉

      A tak serio: bardzo, bardzo dobra książka i bardzo, bardzo boli jej czytanie. Jest świetnie napisana i każdym tym perfekcyjnym zdaniem Cię wali na odlew, bo czujesz się nieswojo, zachwycając się sformułowaniami, które opisują ludzkie cierpienie.

  9. Pingback: Tydzień Blogowy #34 – Wielki Buk

  10. Pingback: Podsumowanie stycznia | Książkowe światy - moje recenzje książek

  11. Pingback: „Pragnienie” R. Flanagan | Książkowe światy - moje recenzje książek

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s