Kto marudził, tak jak kiedyś ja, że na Górnym Śląsku mało jest ciekawych wydarzeń literackich, niechaj bije się w piersi! Bo dzieje się – sama zaliczyłam w tym roku osiem spotkań autorskich. I nie mówię tu o targach książki, gdzie ma się minutę na obcowanie z autorem w momencie, gdy daje nam w książce autograf, a my albo dukamy coś bez sensu albo milkniemy z wrażenia (tak, obie opcje to niestety ja). Mowa o co najmniej godzinnych spotkaniach autorskich. Całkiem niedawno widziałam się z Adamem Wajrakiem i było to wydarzenie szalenie sympatyczne, ciepłe i pasjonujące. Dosłownie 9 dni później pojechałam do Katowic na spotkanie z Martą Kisiel, Ałtorką kultowego już w pewnych kręgach „Dożywocia” oraz „Nomen Omen”. Jak było? Wspaniale!
Ale po kolei. Spotkanie odbywało się w absolutnie magicznym miejscu, jakim jest antykwariat i księgarnia Kocham Książki. Muszę przyznać, że po przenosinach na ulicę Stawową 3 (w bramie) antykwariat Janka Oko stał się jeszcze piękniejszy. Te fototapety, te półki i półeczki! Na miejsce wpadłam w ostatniej chwili i gdyby nie to, że Ania Kańtoch (tak, TA Ania Kańtoch) postanowiła zejść ze schodka służącego do ściągania książek z wyższych półek, pewnie stałabym przez najbliższą godzinę (i pewnie wcale tego nie zauważyła, tak bym się zasłuchała!). Antykwariat był wypełniony po brzegi, krzeseł zabrakło, a ci, którzy przybyli kilka minut po szóstej, o której zaczęło się spotkanie, musieli się zadowolić tłoczeniem się pod ścianą. Nie wydawali się bynajmniej źli z tego powodu 😉 Pewnie słowotok Ałtorki uderzył im już do głowy i wprowadził w błogi nastrój.
Spotkanie prowadził właściciel Kocham Książki i wielki fan oraz przyjaciel Ałtorki, Jan Oko 🙂 Rozmowa była szalona i sympatyczna! A to właśnie dlatego, że widać, że oni się znają i lubią. Janek zaczął od przeczytania fragmentu „Dożywocia”, który to dowodził, że w książce akcja toczyła się mniej więcej w tym czasie w roku, kiedy nasze spotkanie. Reakcja Ałtorki była natychmiastowa i polegała na wytrzeszczu oraz rytmicznym uderzaniu się w twarzoczaszkę:

fot. Marta Kurczyk
Potem spotkanie potoczyło się już gładko, bowiem Ałtorka, zestresowana tym, że ktoś na to spotkanie przyszedł, a do tego owe ktosie były całkiem liczne i faktem, że nie pozwolono jej schować się za biurko, zaczęła gadać. I gadać, i gadać, i gadać, i gaaadaaać, i machać górnymi odnóżami (dolne szczęśliwie spoczywały na podłodze). Niewątpliwie rzuciła na nas jakiś czar (pewnie opary absurdu i różowego kiślu uderzyły mi do głowy), bowiem nawet nie wiem, kiedy minęła godzina!

fot. Ewelina Proksa
A o czym się mówiło? O tym, że do napisania niegrubej książeczki, jaką jest „Nomen Omen”, potrzeba było kilku grubaśnych pozycji służących do researchu. O Kiślowej miłości do romantyzmu (i że, o dziwo, jednak Mickiewicz, a nie Słowacki!). O tym, kiedy pojawi się „Dożywocie 2” – otóż, jak dobrze pójdzie, premiera będzie gdzieś tak na Targi Książki w Krakowie! (Ałtorka, pisz) O tworzeniu wielkich plansz, na których doczepiane są karteczki, po których maże się markerem, co, o dziwo, wpływa pozytywnie na proces twórczy. O tym, że Kiśla nie można drażnić, gdy tworzy, bo ma wtedy mordercze instynkta. O tym jak ona i jej mąż tłumaczą książki i jak to jest, gdy tłumaczy się na bieżąco jakąś serię i nazywa się trzecioplanowego bohatera jakimś nazwiskiem, a w czwartym tomie ten osobnik staje się pierwszoplanowy i okazuje się, że jego nazwisko było znaczące i nic już nie można zmienić… O pisanej przez Ałtorkę popularnonaukowej książce o Mickiewiczu (czekam tak bardzo!). I w ogóle o Adamie Mickiewiczu. Jakie to rzeczy wyprawiał za młodu, panienki zarywał (chętnie mężatki) i generalnie gonił za wszystkim, co tylko na drzewo nie uciekało 😉 Tak, taki był ten Mickiewicz, nie, że tylko Panno Święta, co jasnej bronisz Częstochowy i w Ostrej świecisz Bramie, o nie! Ja już, co prawda, kilku ciekawostek na jego temat dowiedziałam się na studiach polonistycznych, ale miło było posłuchać czegoś jeszcze i pochichotać, bo chichotom nie było końca!
To spotkanie stanowczo upłynęło pod znakiem śmiechu – i to bynajmniej nie dlatego, że wyśmiewaliśmy się z Kiśla (wcale tak nie było, Ałtorko, co to, to nie!). Po prostu Kiśl ma całkiem udane żarciki, gdy tak siedzi i mieli w stresie paszczą 😀 Też bym tak chciała, a zamiast tego mnie zatyka i nie wiem co powiedzieć. Być elokwentną tylko w internetach…
Spotkanie powoli dobiegało końca i Ałtorka ze zdziwieniem i wytrzeszczem na twarzy skonstatowała, że do podpisu czeka na nią sporo książek. Niektórzy, skuszeni jej zachwytami nad Mickiewiczem i Słowackim, zakupili nawet w antykwariacie”Lillę Wenedę” tego ostatniego (ale to nie byłam ja)…

Ałtorka stara się zrobić przyjazną minę (fot. Marta Kurczyk)

Ałtorce to nie wychodzi, więc wraca do bycia Ałtorką (fot. Marta Kurczyk)
Jak już przyszło co do czego, to oczywiście zupełnie zapomniałam, co chciałam przekazać Kiślowi, ale Kiśl ze spokojem odparł, że pogadamy o tym na fejsbuku 😀 W domu magicznie mi się przypomniało, co miałam rzec, zatem rzekłam! A na spotkaniu dostałam autograf i „dożywotnią” zakładkę ❤
Jak wspominałam na początku, na spotkaniu była też Ania Kańtoch. Żałowałam, że jedyną jej książkę, którą posiadam, pożyczyłam akurat mojemu T., przez co nie mogłam zdobyć autografu, ale poprosiłam przynajmniej o pamiątkowe zdjęcie i po pełnym zdziwienia piśnięciu Ani „ze mną?” zrobiłyśmy sobie taką fotkę:

Ania Kańtoch, McAgnes i ja (fot. Marta Kurczyk)
Cóż jeszcze mogę rzec? Może: Ałtorko, pisz? 😀 A może lepiej nie drażnić Kiśla?… 😉

Janek, Kiśl, McAgnes, ja, Marta (fot. Jorx)
Widziałem zdjęcia u Janka jakiś czas temu – bardzo fajne spotkanie a sama książka z opisu mnie zaintrygowała, więc kto wie, może do niej sięgnę niedługo 🙂
„Dożywocia” jeszcze nie czytałam, ale znając „Nomen Omen” powiem Ci, że warto 🙂
Tego jednego spotkania naprawdę Ci zazdroszczę. I zdaje się, że było właśnie tak, jak mogłabym je sobie wyobrazić 🙂
Było absurdalnie i zabawnie, czyli absolutnie Kiślowo 😀
Super! Przyznam ci się, że po tego Mickiewicza sama bym chętnie sięgnęła.
Ja na pewno to kupię 🙂 „Żmut” Rymkiewicza, o którym wspominała Ałtorka, był bardzo ciekawy.
A wiesz, że zamówiłam sobie książki Ani? Zamawiałam w piątek, a w sobotę znów się widziałyśmy, tym razem na spotkaniu z Wojciechem Chmielarzem 😛 Świat jest mały 🙂
O, no widzisz! Ja mam nadzieję, że w przyszłym roku odbędzie się gdzieś niedaleko spotkanie z Anią Kańtoch 🙂 I że tym razem już wyjdę z autografem.
Widzę, że panowała na spotkaniu świetna atmosfera 🙂
Zazdroszczę! Fajnie mieć takie wspomnienia.
Oj tak, bo Marta to taka super, zabawna osoba, że po prostu nie mogło być inaczej 🙂