Autor: Alan Bradley
Tytuł: Zatrute ciasteczko (Flawia de Luce #1) / Badyl na katowski wór (#2) / Ucho od śledzia w śmietanie (#3) / Tych cieni oczy znieść nie mogą (#4) / Gdzie się cis nad grobem schyla (#5) / Obelisk kładzie się cieniem (#6) / Jak kominiarzy śmierć w proch zmieni (#7) / Trzykroć wrzasnął kocur szary (#8) / Przytulnym miejscem jest mogiła (#9)
Wydawnictwo: Vesper
Liczba stron: 368
Rok pierwszego wydania: 2009
Tłumaczenie: Jędrzej Polak
Źródło: Egzemplarz recenzencki
Wyzwanie: Czytam opasłe tomiska (368 stron – I. tom), Klucznik (Egzemplarz recenzencki), Okładkowe love
Tak sobie myślę, że coraz mroczniejsza jesień, coraz krótsze dni, drzewa gubiące liście i nadchodzące Halloween to najlepszy moment, żeby przedstawić Wam Flawię de Luce. Wystarczy, że spojrzycie na okładkę, z której patrzy na Was ubrana na czarno dziewczynka (wyglądająca trochę jak Wednesday Addams), by zrozumieć o czym mówię. Proszę państwa! Alan Bradley serwuje „Zatrute ciasteczko”.
Flawia zdecydowanie nie jest przeciętną jedenastolatką. Zamiast bawić się z koleżankami, woli spędzać czas w swoim wspaniałym chemicznym laboratorium, które odziedziczyła po wujku, a zamiast zajmować się dyrdymałami – dodać do szminki siostry lekką truciznę powodującą opuchliznę ust. To dopiero frajda! Bo Flawia ma dwie starsze siostry: Ofelię i Dafne, jednak dziewczyny zupełnie nie potrafią złapać wspólnego języka. Jedna z nich jest wiecznie zatopiona w romantycznej lekturze (i wzdycha za wybrankiem serca), a druga wciąż podziwia swe odbicie w lustrze. Ojciec też jest raczej nieobecny, zwykle zamknięty w swym gabinecie, roztargniony i nie potrafiący wychować trzech córek po śmierci ukochanej żony. Do pomocy rodzina de Luce ma pana Doggera (po trosze lokaja, po trosze kierowcę, po trosze ogrodnika) i panią Mullet, która gotuje i sprząta w wielkim domostwie.
Nikt jednak nie jest gotowy na to, co następuje. Owego feralnego dnia na progu domu de Luców nie wiadomo skąd pojawia się martwy ptak ze znaczkiem w dziobie, a w ogrodzie… w ogrodzie znajduje się trup. Mężczyznę zauważa mała Flawia, która podchodzi do niego z zaciekawieniem, jak do kolejnego doświadczenia chemicznego. I wtedy obcy człowiek… patrzy na nią i szepcze Vale!, po czym wydaje rzeczywiście ostatnie tchnienie. Dziewczynka postanawia odkryć kto to był i kto go zabił, bo że nie była to śmierć z przyczyn naturalnych, jest pewna niemal od początku. Sprawą zajmuje się również policja, ale czy to jakaś przeszkoda dla Flawii? Rzecz jasna – nie! Flawia jest sprytna, błyskotliwa i ma świetne pomysły oraz intuicję godne młodocianego Sherlocka Holmesa.
A gdy okazuje się, że tajemnica śmierci nieznajomego sięga głęboko w przeszłość i ma związek z rodziną de Luce’ów, robi się jeszcze ciekawiej… I mroczniej.
Wydawać by się mogło, że ze względu na młodą bohaterkę, seria Flawia de Luce, zapoczątkowana przez powieść „Zatrute ciasteczko”, jest skierowana wyłącznie dla młodzieży. Nic bardziej mylnego! Boję się sięgać po młodzieżówki, bowiem z mojej prawie trzydziestoletniej perspektywy książki te są zwykle trochę schematyczne i naiwne. Ale nie tym razem! Alan Bradley stworzył świetny kryminał polecany szczególnie tym, którzy lubią rozwiązywanie zagadek w stylu retro.
Aspektem, który powinni docenić dorośli czytelnicy jest przejmujący obraz dziewczynki szukającej zrozumienia i odrobiny czułości. Pisarz nakreślił doprawdy smutny portret rodziny, która właściwie się kocha, ale zupełnie nie umie tego okazać. Tutaj każdy jest samotny, mimo kilku ludzi obok siebie. Bradley pokazał jak dotkliwa jest strata ukochanej osoby i jak trudno się po niej otrząsnąć.
Anglia lat 40. XX wieku jest opisana tak, że podczas lektury wręcz czuje się, jakby się tam było. Podobała mi się również kreacja postaci. Co oczywiste, szczególnie zamaszyście nakreślił autor portret młodej chemiczki – Flawii, jednak z biegiem lektury również portret ojca dziewczynki nabrał barw, a tajemnica Doggera z przeszłości zmusiła mnie do chwili zadumy nad ciężarem ludzkich doświadczeń (nie chcę zdradzić za wiele, ale moim zdaniem to jeden z ciekawszych pobocznych wątków!).
Muszę przyznać, że nie od razu dałam się porwać magii Flawii. Dość długo, bo może do setnej strony, nie zaiskrzyło między nami (nic też nie wybuchło, więc widać młoda chemiczka postanowiła mnie oszczędzić). Jednak ze strony na stronę intryga zaczynała mnie wciągać, kibicowałam amatorskiej małej detektyw, a na koniec… Ufff, kończąc książkę naprawdę czułam dreszcz niepokoju na plecach! I powiem Wam jedno – czapki z głów przed Flawią! Jestem pewna, że ona niejedno mi jeszcze pokaże.
4+/6
Za książkę dziękuję wydawnictwu Vesper:
Pingback: Recenzje od A do Z | Książkowe światy - moje recenzje książek
A to ci dopiero, farciaro jedna, właśnie zaczęłaś niezły cykl i masz kilka niezłych książek przed sobą. Zazdroszczę Ci, bo właśnie skończyłam przedostatni tom i jest mi smutno, że jeszcze tylko jeden…
P.S. Prawie dokładnie pięć lat temu pisałam o tej samej książce 🙂
http://mcagnes.blogspot.com/2010/10/zatrute-ciasteczko-alan-bradley.html
O widzisz! Ja też się cieszę, że tyle jeszcze przede mną 🙂 Rzeczywiście żal kończyć fajne cykle…
Co się dzieje w 5-6 części to dopiero jest szał. 😀
Kusisz, kusisz 😀 Mam nadzieję, że Vesper podeśle mi niedługo drugi tom 🙂
„Alan Bradley stworzył świetny kryminał polecany szczególnie tym, którzy lubią rozwiązywanie zagadek w stylu retro.” I tu mnie dziewczyno masz! W żaden inny sposób nie mogłabyś mnie tak bardzo zachęcić do przeczytania tej książki 🙂
Cieszę się! 😀 Skoro lubisz takie klimaty to na pewno Ci się spodoba 🙂
Właśnie zamówiłam sobie ostatni tom z Flawią i już nie mogę się doczekać. Polecam Ci też kolejne tomy, im dalej tym lepiej 🙂
Jest plan, żeby czytać dalej 😀 Ponoć pierwsza część jest dobra, a kolejne, tak jak mówisz, są prześwietne 🙂
Widzę kolejną książkową serię, z którą chciałabym się zapoznać! Ta cała Flawia to niezła agentka 😛
Oj tak! Niezłe z niej ziółko 😀
Pingback: Podsumowanie października | Książkowe światy - moje recenzje książek
Koniecznie muszę sięgnąć po tę książkę, właściwie całą serię. Te okładki i fabuła mnie zauroczyły ^^
Dokładnie tak jak mnie 😀 Na szczęście wnętrze nie zawodzi 🙂
Super 😀
Mam nadzieję, że i Tobie się spodoba 😀
Też mam taką nadzieję 😀
Pingback: #Diabelski Kociołek Book TAG | Książkowe światy - moje recenzje książek
Pingback: „Badyl na katowski wór” A. Bradley | Książkowe światy - moje recenzje książek
Pingback: PODSUMOWANIE MIESIĄCA – Styczeń 21016 – Red Panda Reads Book
Pingback: „Ucho od śledzia w śmietanie” A. Bradley | Książkowe światy - moje recenzje książek
Pingback: „Tych cieni oczy znieść nie mogą” A. Bradley | Książkowe światy - moje recenzje książek
Pingback: #Jane Eyre BOOK TAG | Książkowe światy - moje recenzje książek
Pingback: „Gdzie się cis nad grobem schyla” A. Bradley | Książkowe światy - moje recenzje książek
Pingback: „Obelisk kładzie się cieniem” A. Bradley | Książkowe światy - moje recenzje książek
Pingback: „Jak kominiarzy śmierć w proch zmieni” A. Bradley | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku
Pingback: „Trzykroć wrzasnął kocur szary” A. Bradley | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku
Pingback: „Przytulnym miejscem jest mogiła” A. Bradley | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku