Autor: Ignacy Karpowicz
Tytuł: Sońka
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 208
Rok pierwszego wydania: 2014
Źródło: Kupiona
Wyzwanie: Okładkowe love, TBR na lato
Z tą książką to jest w ogóle cała historia. Lubię powieści Karpowicza, to, jak bawi się językiem, tematy, jakie porusza, więc oczywiście byłam ciekawa „Sońki”. Chciałam przeczytać kiedyś tam, nie miałam ciśnienia na kupno, stwierdziłam, że wypożyczę z biblioteki. A potem poszłam na spotkanie z autorem w katowickiej MBP i przepadłam. Po pierwsze, bo Karpowicz jako człowiek mnie niezwykle zauroczył (ciepły, sympatyczny, poukładany facet), a po drugie, bo prowadząca spotkanie Ola (pozdrawiam) i inni zgromadzeni w bibliotece czytelnicy tak pięknie mówili o „Sońce”, że skwapliwie skorzystałam z możliwości zakupienia książki. Musiałam ją mieć na własność. No i mam, z autografem, a jak wspominam moją krótką rozmowę z autorem to jest mi ciepło na serduchu.
Ignacy Karpowicz powiedział, że lubi takie książki, które kopią człowieka wprost w bebechy. Ignacy Karpowicz stwierdził ze skruchą, że może kiedyś napisze radosną powieść (zapewniłam, że nie trzeba, bo ja też lubię te bolesne). Ignacy Karpowicz „Sońką” mnie nie skopał (masz rację, Owieczko, ona jest na to za delikatna), ale skutecznie posiniaczył wewnętrznie. Lubię jak tak boli.
Wszystko zaczyna się od przypadku, jak w życiu. Podczas gdy Sońka prowadziła krowę z wypasu, w wiosce zatrzymał się samochód. Miastowy. A w tym miastowym samochodzie siedział miastowy Igor, któremu tutaj akurat, w tej dziurze bez zasięgu zwanej Królowym Stojłem, zepsuł się samochód. I gdy Sońkę coś tknęło, gdy zaprosiła młodzieńca do swojego domu na kubek mleka, wszystko się zaczęło. A może właściwie zmierzało ku końcowi i osiągnęło koniec.
Igor, czy właściwie, jak się okazuje, podczas gdy miejskość opada z mężczyzny jak stara skóra, Ignacy, jest trochę literatem, trochę scenarzystą. Urodził się w tych stronach, ale się ich wyparł i wymazał je z siebie. Inaczej Sońka. Mieszka tu całe życie i w malutkim Królowym Stojle przeżyła tyle, że aż dziw, że w małej kobiecie tak wiele się może pomieścić. Żyła z ojcem i braćmi, matka zmarła przy porodzie, za co ojciec ją obwiniał. Gdy Sońka podrosła, wykorzystywał ją, mawiając: „Zabiłaś moją żonkę, teraz odpokutuj!”. I tak wciąż, i wciąż, i wciąż. Bracia nie reagowali. Sońka była, trwała jak kwiat, bez świadomości swojego istnienia. Aż do momentu, gdy wojna zajrzała do małej wioski i aż oczy Sońki nie zetknęły się z oczami Joachima. Niemiecki żołnierz dał jej szczeniaka i odjechał. Jednak coś już zakiełkowało w duszy Sonii i trudno powiedzieć, czy była to piękna roślina czy chwast.
To nieprawda, że zakochanym czas mija w okamgnieniu. Czas płynie inaczej, jednak nie przyspiesza. Oczy patrzą ciężko i uważnie. Powieki ciążą. Każda wspólnie spędzona minuta wydaje się dłuższa, większa i głębsza niż rok spędzony samotnie. O, tak, każdą naszą minutę dokładnie pamiętam, mogłabym opowiadać godzinami, co wtedy czułam, co się stawało, co pachniało, co pohukiwało, który pies w której zagrodzie zaszczekał i w które miejsce łaskotały mnie źdźbła. Każda wspólnie spędzona minuta była malutką wiecznością, idealnym światem. Każda minuta spędzona osobno była jak wyrzucona w błoto, zepsuta i niewiele warta.
Teraz Sońka opowiada wszystko Igorowi/Ignacemu, a on myśli jak by to przełożyć na przestawienie teatralne. Dlatego czasem nie wiadomo już, kto mówi tak naprawdę: czy mówi Sonia, a mężczyzna jej słucha, czy może to Ignacy mówi ustami Sonii? Jej młodość jest tak odległa, że zdaje się baśnią. Może dlatego staruszka używa w odniesieniu do niej określenia „dawno, dawno temu”. Ta baśń jest słodko-gorzka, wypełniona chwilami szczęścia i chwilami grozy – dokładnie taka, jaka dobra baśń być powinna. Sonia opowiada. Ignacy słucha. Przedstawienie trwa. Anioł ma skrzydła z gęsich piór. Sonia. Wojna. Niemcy. Miłość. Śmierć, dużo śmierci. Dziecko. Szereg psów Borbusów. Teraz już nic. Kres życia.
Ta opowieść jest tak oszczędna w formie, a tak wielka w przekazie. Ignacy Karpowicz niesamowicie mnie zadziwił, bowiem to zupełnie inna książka niż jego poprzednie dzieła. Tamte były stylistycznie rozpasane, pięciusetstronicowe i głośne. Ta jest cicha, a równie ważne jak to, co zawiera się w linijkach jest to, co znajduje się poza. Puste kartki, krótkie zdania, jedno życie Sońki. Ta książka skończyła się za szybko, lecz w mej pamięci na pewno zostanie na długo. Posłuchajcie historii Sońki, bo warto.
6/6
Pingback: Recenzje od A do Z | Książkowe światy - moje recenzje książek
Czekałam na tą recenzję! Jeszcze nie czytałam Karpowicza i nie wiem od czego zacząć, więc… chyba mi pomogłaś wybrać 😉
Ogromnie się cieszę! 😀 Ta książka jest taka piękna, że brak mi słów.
Ciekawa jestem za to, jak potem zareagujesz, jeśli ewentualnie sięgniesz po inne książki Karpowicza, bo one są naprawdę mocno odmienne 😀 Ale też świetne!
Liczę na naprawdę dobrą lekturę 🙂 Niestety, w mojej bibliotece nie mają, ale może ebook się znajdzie 😉
Pewnie tak, Literackie wydaje ostatnio w tym samym czasie w papierze i w e-booku 🙂
Też bardzo czekałam na tę recenzję, odkąd zobaczyłam na instagramie, że czytasz „Sońkę”. Już od jakiegoś czasu chodzi za mną ta książka, tu słyszę o niej, tam słyszę i teraz już z pełnym zdecydowaniem została wpisana na listę ‚do przeczytania’.
Bardzo miło mi to czytać ❤ Po "Sońkę" naprawdę warto sięgnąć, to niesamowita książka 🙂
Jak pisałam u siebie na blogu, trochę za szybko „Sońkę” przeczytałam, ale jest to książka świetna. Niesamowicie wrażliwa, smutna, prawdziwa. Bardzo mi się podobała. Szkoda, że mam egzemplarz bez autografu 😀
Może autograf uda się jeszcze zdobyć 🙂 Jak będziesz miała gdzieś niedaleko spotkanie z Karpowiczem, to idź koniecznie, świetny człowiek ❤
Też ją przeczytałam szybko, jest w końcu krótka, ale zostanie w sercu na długo 🙂
Masz rację, mogłabym właściwie podpisać się pod każdym zdaniem. Piękna (o)powieść.
Ojej, to bardzo miły komentarz! Dziękuję 😀
Pingback: Podsumowanie sierpnia | Książkowe światy - moje recenzje książek
Bardzo podobały mi się „Balladyny i romanse”, po czym zmęczyłam „Ości” i jakoś na dłużej przeszła mi ochota na Karpowicza. Przeglądałam recenzje na Twoim blogu i dużo książek, które polecasz też mi się podobało, także wygląda na to, że pan Ignacy dostanie kolejną szansę 😉
Cieszę się ogromnie, bo pan Ignacy zdecydowanie zasługuje na drugą szansę 😀
Pingback: Słów kilka o letnim TBR i „wyzwaniu urlopowym” | Książkowe światy - moje recenzje książek