Autor: Remigiusz Mróz
Tytuł: Ekspozycja (Seria z komisarzem Forstem #1) / Przewieszenie (#2) / Trawers (#3) / Deniwelacja (#4) / Zerwa (#5)
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 480
Rok pierwszego wydania: 2015
Źródło: Egzemplarz recenzencki
Wyzwanie: Czytam opasłe tomiska (480 stron)
Zacznę od truizmu – jest literatura wysoka i jest literatura pop. Od literatury pop wymagam, by była wciągająca, ekscytująca, by akcja gnała na łeb, na szyję, by rozwiązania tajemnic, które autor nakreślił na początku powieści wywołały na mej twarzy minę w stylu what the f*ck, by nie dała się łatwo odłożyć na półkę i szybko o sobie zapomnieć. Podoba się Wam taka koncepcja? Wsiadacie ze mną ponownie na literacki rollercoaster? No to koniecznie sięgnijcie po „Ekspozycję”, najnowszą książkę Remigiusza Mroza, której premiera wypada już za kilka dni, to znaczy 12 sierpnia. Trochę mrozu… tfu, Mroza w środku upalnego lata? Jestem na tak!
Poznajcie komisarza Wiktora Forsta, który wszystko robi tak, jak chce. Nieraz podpada przełożonym, bowiem nie zawsze liczy się z ich zdaniem, metody pracy ma często mocno niekonwencjonalne, a do tego, no cóż… Podinspektor Edmund Osica ma jeszcze jeden powód, by go nie lubić. Powód natury osobistej – otóż Forst uwiódł jego córkę. A potem ją porzucił.
Kiedy policja znajduje na Giewoncie ciało mężczyzny, mają jeszcze nadzieję, że sprawa będzie w miarę prosta, a morderca zostanie szybko uchwycony. Bo choć początkowo wydaje się, że nagi człowiek wiszący na giewonckim krzyżu popełnił samobójstwo (nie widać żadnych śladów walki), wkrótce staje się jasne, że został zabity ze szczególnym okrucieństwem. Trup, który wkrótce zostaje zidentyfikowany jako Marek Chalimoniuk, wykładowca Uniwersytetu Rzeszowskiego, to tylko początek większej sprawy. A uwierzcie mi, że nic nie mogło pójść gorzej niż poszło Forstowi i dziennikarce popularnej stacji telewizyjnej, Oldze Szrebskiej. Mówiąc wprost, bardzo szybko wszystko się spieprzyło i para Forst i Szrebska muszą działać na własną rękę.
– Zrobiłam mały crowdsourcing.
– Widzę – odparł Forst. – Załatwiłaś też sobie naganę Rady Etyki Mediów. Na tych zdjęciach widnieje twarz ofiary.
– Nie mów! Ale wtopa.
– I to w niezłym zbliżeniu.
– Ktoś go rozpoznał? – zapytała z uśmiechem Szrebska.
– Jeśli liczba lajków pod odpowiedzią świadczy o jej prawdziwości, to jest to nie kto inny jak Nergal ćwiczący przed następnym koncertem.
Morderca wodzi policję za nos, podtyka im fałszywe tropy, a lektura „Ekspozycji” ze strony na stronę robi się bardziej sensacyjna. Razem z bohaterami odwiedzimy kilka miejsc, których zdecydowanie nie chcielibyśmy odwiedzić w rzeczywistości i cofniemy się do mrocznych wydarzeń z przeszłości. Bo niektórzy nie zapominają…
Akcja, akcja i jeszcze raz akcja plus duża doza układów i tajemnic – tak mogłabym w jednym zdaniu opisać najnowszą powieść Mroza. Trzeba brać poprawkę na to, że autor lubi aranżować sytuacje, które ja nazywam „hollywódzkimi”: to znaczy nieraz wydobywa swoich bohaterów z najgorszych tarapatów (co prawda w ostatniej chwili i to ostro ich poniewierając po drodze). Strzelanina, pościgi, bijatyki? Jeśli to lubicie, będziecie zachwyceni. Jeśli chodzi o książki Mroza, ja zawsze daję się porwać akcji – a gwarantuję Wam, że tej Wam nie zabraknie.
Para Forst i Szrebska skradła moje serce. Co prawda komisarz Wiktor Forst zasługuje na prztyczek w nos za żenujący podryw (cóż, widać wcześniej gapienie się na dekolt wybranki i niewybredne komentarze na temat tego, czym ciekawym mogą się zaraz zająć, działały na kobiety), ale podejrzewam, że to tylko poza. Szrebska natomiast to taka trochę Chyłka 2, czyli kobieta z dość ostrym językiem – i choć jej twardy charakter zostanie przez Mroza wystawiony doprawdy na zbyt wiele ciężkich prób, wychodzi z tego zwycięsko.
Czytałam tę książkę do 2 w nocy, bo po prostu nie mogłam się od niej oderwać. Książki Remigiusza Mroza to typowe page-turnery – po prostu musisz wiedzieć, co będzie dalej. Gdy już skończyłam lekturę, odłożyłam ostrożnie książkę na łóżko, a sama opadłam na poduszkę z miną what the f*ck?! Co prawda komplement jest może na razie lekko przesadzony, ale uwierzcie mi, że kluczowe jest tu słowo „lekko” – „Ekspozycja” przypominała mi powieści Jo Nesbø ze świetnego cyklu o Harrym Hole. Ta powieść jest lepsza niż „Parabellum”. Jest lepsza niż „Kasacja”. I znów dałam się uwieść.
5+/6
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Filia:
Ale to nie koniec! Wydawnictwo Filia przeznaczyło też jeden egzemplarz dla Was! Oto konkurs, w którym wygrać można książkę Remigiusza Mroza „Ekspozycja”.
Regulamin:
- Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga tanayah czyta. Nagrodę sponsoruje wydawnictwo Filia.
- Konkurs trwa od 8.08. do 15.08. włącznie (do godziny 23.59).
- Aby wziąć udział w konkursie, należy odpowiedzieć na pytanie: Akcja powieści „Ekspozycja” rozpoczyna się zimą w polskich Tatrach. Wyobraź sobie, że jesteś zmuszony wybrać się o tej porze roku na krótką wyprawę w góry. Możesz zabrać ze sobą tylko 3 niezbędne rzeczy: co by to było i dlaczego? Popuśćcie wodze fantazji 😀 Możecie wypisać prawdziwe sprzęty, ale też wymyślić coś nieistniejącego, co pozwoliłoby Wam przetrwać w górach. Odpowiedzi umieśćcie w komentarzu pod tą notką.
- W zgłoszeniu w odpowiednim polu wpiszcie swój adres e-mail, żebym mogła się skontaktować ze zwycięzcą.
- Komisja konkursowa jest bardzo mała i składa się ze mnie 😉 Nagrodzę najbardziej kreatywną/zabawną/fajną odpowiedź.
- Po wyłonieniu zwycięzcy umieszczę na blogu oraz na moim fanpage’u informację o wyniku.
- Potem pozostanie mi tylko czekać na adres zwycięzcy. Książki wysyłam wyłącznie na terenie Polski.
Powodzenia!
Pingback: Recenzje od A do Z | Książkowe światy - moje recenzje książek
I znów sukces! Czuję, że mi się spodoba. Tego mi trzeba ostatnio – czegoś z przytupem 🙂
O, „Ekspozycja” to mógłby być dobry wybór 😀 Nie wiem jak to odbierze osoba bardziej oczytana w kryminałach ode mnie, ale ja naprawdę siedziałam z miną „what the fuck”, i to coraz częściej, im dalej brnęłam w książkę 😀
Nie mogę się doczekać 😀
A zamawiałaś już książkę? Może spróbuj sił w konkursie 😀
Jeszcze nie….pewnie w środę rano napadnę pierwszą nadarzającą się księgarnię 😛 W konkursach jestem beznadziejna… 😦
Wcale nie wierzę, że jesteś beznadziejna 😛 Ale co do rzucania się na księgarnię – popieram! 😀
Na bezludną wyspę wzięłabym:
1. Szczepana Twardocha
2. Szampana
3. Truskawki
:pppp
To miał być sprzęt na wyprawę w góry! Ale że ujęłaś mnie Twardochem, to zaliczę Ci tę odpowiedź 😛
Lol. Nie doczytałam :D.
To inaczej.
Zabrałabym:
1. Szczepana Twardocha
2. Podwójny śpiwór
3. Termos z grzańcem, żeby Twardoch był łatwiejszy 😀
Nie czyta, nie czyta, ino o Twardochu myśli 😛
BYCZ, PLIS 😀
Opanuj się, Aleksandro 😀
Moje 3 rzeczy w wyprawe w gry to:
Scyzoryk, fiszki z j.chiskiego, worki sniadaniowe.
Nielubie wilgoci, wiec kilka workow na glowe bym ubrala. W czasie marszu scyzorykim zeskrobala bym kore ze starych drzew i rozsypywala bym znaczac slady. A gdy sie zmecze, zrezygnuje z dalszej drogi nie mogla bym soedziec bezczynnie. Wiec sie poucze w koncu chinskiego do ktorego zabieram sie i zabrac nie moge
O! No i to jest jakiś plan 😀
Po pierwsze – pozwól, że odniosę się merytorycznie do tekstu. Szanuję Cię i bardzo mi się podoba, że nie próbujesz, wzorem wielu osób wmawiać tłumom, że książka lubianego autora jest traktatem na miarę – nie wiem „Wyznań” – św. Augustyna, czy rozważań Marka Aureliusza. Bo czasami jak czytam tekst o kryminale w którym ktoś próbuje mi wmówić, że lektura będzie niezbędnym doświadczeniem dla mojej egzystencji, to normalnie padam.
Ad. Konkursowo.
Tytułem wstępu – nienawidzę chodzić po górach, co zaszczepiono we mnie na koloniach na które pojechałam jako dziecko – sama głupio to Zakopane wybrałam – i byłam przeganiana z tłumem bachorów ze szlaku, na szlak. Aby przeżyć – ponieważ „krótka to pojęcie względne” zabieram Torebkę Hermiony z IŚ w której upycham całą moją bibliotekę i zapas zimnego piwa, No może nie całą, ale taki wakacyjny pakiet. Po drugie namiot, który rozbiję zaraz za wejściem na szlak, w habaziach, żeby nikt mnie nie widział, nie zawracał mi okolic rectum, bo nie cierpię chodzić po górach-ewentualnie dam się wwieźć jakąś kolejką i jw. będę sobie czytać, pić i kontemplować widoki – bo górskie widoki lubię. I trzecia rzecz… myślałam o dużym psie, który odstraszałby ludzi, ale peleryna niewidka byłaby ok… Chociaż nie wiem, czy nie byłby lepszy świstoklik, żeby się stamtąd zawinąć, bo NIE CHODZĘ po górach… ale w sumie jak już mnie to zirytuje, zawsze zostaje teleportacja, bo na miotłę brakło miejsca ;P
Pozdrawiam – Twój Kaś 😉
Dziękuję za komplementy! ❤ Literatura pop to literatura pop, trzeba wiedzieć, po co się sięga i co się ma na celu. Poza tym to, co zdaje się niezbędnym dla mojej czytelniczej egzystencji (Mróz&Twardoch do znudzenia), nie musi być takim dla innych, prawda? 🙂
A co do konkursu… Zmyślny plan! Choć szkoda, że gór nie lubisz. Ja bym z ogromną chęcią odwiedziła Zakopane (ach, pójść znowu nad Morskie Oko!), tylko musiałabym najpierw anihilować innych turystów, bo działają mi na nerwy 😀
dlatego każdy ma indywidualny gust i to jest ciekawe.
Do gór mam uraz… ta kolonia nie była roztropnie rozplanowana i chociaż doceniam piękno widoków i wszystko, to jestem jednocześnie strasznie leniwa 😛
A ja mam super wspomnienia jak za dzieciaka deptałam z tatą najpierw po Beskidach, a potem trochę po Tatrach 🙂 Jednakowoż wolę do dziś Beskidy.
Zabrałbym:
– zatrzymywacz czasu, bym wiecznie mógł się zachwycać widokiem, jakbym się wspiął,
– sprzęt do spinaczki, bo lubię sobie ułatwiać zadania,
– „Ekspozycję”, bo zawsze jest czas i miejsce, by czytać
Oj tak, widoki w Tatrach można podziwiać i podziwiać… Byle nie było mgły 😛 Hm, ja bym może wzięła odganiacz mgły? 😀 Nie zgubiłabym się i widoki miałabym zacne.
1. Słoik. Właśnie – zabrałabym słoik. Ale nie byłby to tylko zwykły, jeden z wielu kawałek szkła z metalową pokrywką. Do środka złapałabym i zamknęła miłość mojego męża i malutkiej córeczki, by w trudnych chwilach móc uchylić wieko i wypuścić jej trochę – by przeżyć. Musiałabym jednak uważać, by nie wypuścić całego zapasu na darmo. Musiałoby mi przecież starczyć takowego do samego końca podróży i na drogę powrotną.
2. „Maybe Someday” – zabrałabym książkę pani Coollen Hoover, by co jakiś czas usiąść na kamieniu i przeczytać fragment o ludziach, których los pozbawił tego, co ja mam. A pomimo tego, takowi osiągnęli szczyty. Główny bohater – który nie słyszy dźwięków granej przez siebie piosenki – jest doskonałym muzykiem. Czuje ją ciałem i sercem i to pomaga mu dotrzeć wszędzie. Myślę, że z tą powieścią także osiągnęłabym szczyt, nawet ten najwyższy, bo pomogłaby mi przetrwać wszędzie, topiąc najbardziej zimne lody wierzchołków i zmniejszając dla mnie nawet najpotężniejsze góry.
3. Wypadałoby zabrać jakąś mapę, czy kompas, ale ja nigdy nie byłam dobra ani w korzystaniu z jednego, ani z drugiego. By się nie zgubić, zabrałabym dwa, wielkie bochny chleba – ale uwaga – nie do jedzenia! Kruszyłabym je przez całą drogę, jak Tomcio Paluch (a mam z nim wspólnego wiele – i niewielki wzrost i niezdarność), by potem móc wyznaczonymi przez samą siebie śladami, wrócić do domu. Oj biada mi, gdyby jakieś ptaszki zachciały się nimi posilić. Wtedy mój mąż musiałby zorganizować jakąś ekipę poszukiwawczą, bo sama pewnie nie wróciłabym z powrotem. Ot taka moja wada i urok 😉
Plan z okruszkami nieraz sprawdził się w baśniach, więc może i tu zadziała 😉
Zabrałbym ze sobą: telefon, generator prądu oraz twórcą lemoniady aby nie umrzeć z wypocenia. Książki bym nie brał bo skoro to krótki wypad to poczytałbym po weekendzie 😉
Generator prądu brzmi rozsądnie 😀
Ponieważ góry mam we krwi, po 25 latach pakuję się już instynktownie 😉 w góry zabrałabym koniecznie dobre buty, bo nie ma nic gorszego niż ich brak. Wzięłabym prowiant, bo liczenie na znalezienie jagód i korzonków to zbyt wielki optymizm, a poza tym nie ma nic lepszego w zimie w górach niż herbata z termosu 😉 A na koniec duży i mocny worek na śmieci. Jak się do takiego napcha trochę śniegu to fajnie się zjeżdża z górki ;)))))
Oj tak! Każdy człowiek choć trochę chodzący po górach wie, że dobre buty to podstawa 🙂
Na wyprawę w góry zabrałabym:
1. Książkę
Gdyż czytanie kiedy otacza Cię tyle piękna musi być jeszcze przyjemniejsze.
2. Jakiś mały teleskop/lunetę
Uwielbiam gwiazdy, wszystko co kosmiczne 😀 Fascynuje mnie to od dziecka. Potrafię w nocy wychodzić na dwór i je obserwować. Mieszkam na wsi i zazwyczaj gwiazd jest tu mnóstwo. Cudnie po prostu! 😀
3. Wiem, że kot to nie jest rzecz ale… bez niego ani rusz! Za bardzo bym teskniła więc wziełabym jeszcze kota. Z takim towarzyszem to będzie wyprawa marzeń! 🙂
O, na wyprawę z takim osprzętem i towarzystwem to i ja mogłabym pójść! 🙂 Również uwielbiam patrzeć w gwiazdy i jestem crazy cat lady 😀 Bo że kocham czytać, to chyba nie muszę dodawać?
Więc możesz się dołączyć 😀 Mój kot tez się zgadza ;D
Super 😀 Biorę plecak i lecę 😉
Dziękuję za recenzję – po lekturze „Kasacji” (w końcu), przepadłam na dobre i stałam się zagorzałą Mrozowiczką (ach, ten Leitner). Szkoda, że dałam sobie szlaban na kupowanie książek, bo już bym zamawiała „Ekspozycję”.
A co zabrałabym na wyprawę w góry? Jako że ma być to krótka wyprawa, w bliżej nieznane rejony (Tatry?, Alpy? Himalaje?), zabrałabym:
– termos, który sam napełniałby się yerba mate – ciepły napój ziołowy, który ma więcej mocy niż kofeina, wydaje się idealnym rozwiązaniem by nie zasnąć gdzieś po drodze.
– porządne buty, aby nie zmarzłyby mi stopy oraz nie bolały od chodzenia, oraz:
– Legolasa – wiem, że nie jest on sprzętem, ale idąc np. w takie Himalaje – mam silnego elfa, który może mnie ponieść, nie boi się śniegu (wystarczy zerknąć choćby na „Drużynę Pierścienia”), podczas marszu może mnie zabawić opowieściami lub uczyć języków (nie mówiąc o nocach ;), a dodatkowo posiada zapas chlebków lembas, które starczą na naprawdę długi czas. Po co więc się kłopotać, jeśli wystarczy sam Legolas?
O, no i z tym Legolasem to jest wyborna myśl! 😀 Też bym nie pogardziła takim towarzystwem 😀
Tyle wszędzie słyszę o tym autorze, że chyba muszę się w końcu na niego skusić 🙂
Warto ❤ Wszystko polecam, ale najbardziej "Ekspozycję" i "Kasację".
Jeśli książkę chce się czytać do 2 w nocy, to musi być coś wspaniałego 🙂 Wierzę w Mroza i wierzę w to, że zostanie królem polskiego kryminału. W końcu kto, jak nie on 😉
Czekam na książkę z wielką niecierpliwością 😉
Oj tak, to jest duży komplement dla pisarza, to czytanie do 2 w nocy 🙂 Zazdroszczę Ci, że lektura jeszcze przed Tobą 😀
Lampę Alladyna żebym miała towarzystwo, złotą rybkę, bo 3 życzenia mogą się przydać np. ciepły koc, gorąca czekolada i możliwość wykonania telefonu do GOPR i oczywiście jakiegoś pluszaka, żebym się nie bała – przytulenie do miśka zawsze uspokaja 😀
Złotą rybkę? Spryciula! 😀 Ja się zawsze zastanawiałam, czy złota rybka spełniłaby życzenie w stylu, że chcę mieć jeszcze 3 dodatkowe życzenia 😀
Co bym ze sobą zabrała?
1. Czytnik e-book. Zazwyczaj ich nie cierpię, wolę wąchać papier, głaskać kartki, podziwiać dzieło, którego mogę dotknąć i które jest bardziej… hm, materialne. Ale że wszystkie książki, które chciałabym ze sobą zabrać, byłyby zbyt ciężkie, to chyba bardziej praktyczną opcją jest zabrać wszystko w jednym 😉
2. Yeti. (Kto powiedział, że one nie istnieją?) Jak już zdobywać góry, to coś spektakularnego! A w Himalajach te śniegowe stwory sobie grasują, więc czemu by jednego nie ujarzmić i nie wykorzystać do efektywniejszego transportu? Jestem pewna, że do ich okiełznania wystarczy odrobina osobistego uroku i coś, co yeti mogłyby pożreć w niespodziewanym przypływie głodu. Żeby tak przypadkiem nie zjadły mnie.
3. Koc termiczny. Przecież góry to okropnie zimne miejsca, szczególnie ośmiotysięczniki. Dlatego zamiast owijać się tonami ograniczających ruchy puchowych kurtek, lepiej zabrać takie cudeńko.
Yeti, genialne 😀 One na pewno potrafią przedzierać się przez śniegi!
Niewątpliwie. Sądzę nawet, że można je mianować ekspertami w tej dziedzinie 🙂
w góry zimą zabrałabym to co by pomogło przetrwać w górskiej chacie w siarczysty mróz :
1. ciepłe majtki
2. naładowaną komórkę w razie jakby mróz miał się przedłużyć
3. dobrą, wciągającą i grubą książkę kryminalną, którą mogłabym czytać od nowa i od nowa 🙂
Jakże rozsądnie 😀 Mama Muminka na pewno by się zgodziła co do ciepłych majtek 😉
Wiesz może, czy będzie ebook ?
O, dobre pytanie. Nie wiem niestety, ale Filia chyba puszcza e-booki?
Z tego, co pisał Mróz, e-book powinien wyjść razem z papierową wersją (czyli 12 sierpnia) 🙂
Już jest, najpierw skończę jeszcze „Gniew” Miłoszewskiego.
O? Ale zbieg okoliczności, też właśnie czytam „Gniew” 😀
Właśnie zrecenzowałem. Czekam na Twoją notkę 🙂
p.s. i kupuję dziś „Kasację” 🙂
Bardzo ładnie 😀 Ja na blogu nie będę recenzować Miłoszewskiego, jakoś mam zawsze problem z recenzją kryminałów (choć jest na blogu kilka wyjątków), ale szepnę Ci, jak mi się podobało (w sumie jestem już gdzieś w 3/4 i Szacki jak zwykle rozkłada na łopatki). Czemu to ostatnia część? 😦
Jestem ciekaw, jak odbierzesz tą pozostałą 1/4, a właściwie 2-3 ostatnie strony…
Sama jestem ciekawa, bo wszyscy gadają, że dziwne zakończenie…
Oj tak 😦
No, a ja to bym w góry wziął:
1) Plecak desek (trochę ich mało, ale myślę, że na zbudowanie szałasiku wystarczy)
2) Kamerę, która sama nagrywałaby wszystko co robię i o czym śnię. (Wreszcie dowiem się, o czym tak naprawdę myślę w czasie snu)
3) Całą masę kotów. Chociaż nienawidzę tych stworzeń, to podoba mi się ich ciepłe, białe futerko 🙂
Szałas by się zapewne przydał 😀 I też czasem myślę, że chciałabym pamiętać wszystkie swoje sny. Gorzej, jakby większość z nich okazała się koszmarami 😛
Góry to nie moja bajka…ale jeśli już,to po pierwsze :
-telefon satelitarny taki co to nie ma opcji „brak zasięgu „…
-Namiot mały ,wytrzymały z różnymi cudeńkami -coś jak szwajcarski scyzoryk co to ma wszystko i jeszcze coś…
-zdjęcie mojego męża( najlepiej wcześniej się solidnie pokłócić)bo wściekła baba może dużo i chęć dokończenia awantury :wstrzymuje apetyt,zaoszczędzę na jedzeniu ,a zresztą ciągle się odchudzam,aktywuje ukryte pokłady energii, a nawet zdarza się że pobudza fal mózgowe a co za tym błyskotliwość i pomysłowość.
Hehe, z tym zdjęciem męża mnie rozbroiłaś – cóż za zmyślna,kobieca logika 😀
kolejny sukces Mroza 😀 trzeba będzie znów poczekać tak jak przy Kasacji aż kurz opadnie i się opatrzy na blogach i później czytać.. a ponieważ mogę z tym czytaniem poczekać.. to czemu miałbym nie wziąć udziału w konkursie?
tak więc jeśli chodzi o góry to specyfika takiego wyjazdu polega u mnie na tym, że rodzina byłaby by u boku.. a skoro tak.. no to musiałbym wziąć dla córki kocyk (od którego obecności jest uzależniona), bajki dla nie do czytania (żeby zająć ją czymś przy karmieniu) i oczywiście wózek dla lalek 😛 jak sama widzisz same potrzebne rzeczy 😛
Niezbędne, rzekłabym 😀
Tylko 3 rzeczy do wyboru. To wybieram:
– Czołówkę , aby wszystko widzieć,
– Whisky , na rozgrzewkę, żebym nie zmarzła,
– Zapałki, które będą podtrzymywacz mi powieki jak w filmie Jaś Fasola na wakacjach, abym nie zasnęła na tym mrozie.
Tylko trzy, nie może być za łatwo 😀 Zapałki może się też przydadzą, by rozpalić jakieś ognisko i się rozgrzać (jak już whisky się skończy) 😉
Zapałki zdecydowanie muszą być jak widać mają dużo zastosowań 🙂 Bez nich na pewno bym nie przeżyła.
W swoim czasie z pewnością przeczytam 🙂 Póki co mam spore tyły z książkami Mroza, więc w pierwszej kolejności zdecyduję się na dwa starsze tytuły, które mam na swoich półkach 🙂
A co już posiadasz? 🙂 Wszystko warto czytać Mroza 😀
Cześć,
ja odrobinę offtopowo zapraszam do wyzwania z Harrym Potterem w tle 🙂
http://www.anianotuje.pl/2015/08/harry-potter-characters-book-tag.html
1.Czytnik pełen ebooków, aby nie było nudno.
2.Agregat prądotwórczy napędzany siłą mięśni, aby ten czytnik ładować.
3.Remigiusza Mroza… bo lato z „Mrozem” to coś o czym przez tę falę upałów od tygodnia marzę, zresztą ktoś musi napędzać mój agregat 😉
Haha 😀 Biedny Remigiusz wykorzystany do niecnych celów 😀 Ale w sumie on lubi biegać, to może by biegał i w ten sposób ładował agregat 😉
I to jest bardzo dobra myśl… jeden Pan Remigiusz, a tyyyyle korzyści ^_^
😀
Pingback: #Summer Reader Book TAG | Książkowe światy - moje recenzje książek
Po górach chodzę od malucha, a dokładnie od 6 roku życia. Zawsze bardzo to uwielbiałam, było to najbardziej relaksujące i widowiskowe zajęcie! Dlatego, gdybym miała wziąć ze sobą tylko trzy rzeczy, które pomogłyby mi przy górskiej przeprawie, postawiłabym na:
– dobre, mocne i solidne buty (takie, przez które moje stopy nie będą cierpieć katuszy i błagać o ich zamordowanie – to podstawa dla każdego górskiego wędrowca),
– super hiper scyzoryk, w którym ukryte będą wszelkiego rodzaju ostrza, sprzęt do wspinaczki, zapalniczka, sztućce, nóż z czekolady (żeby dodać sobie jakoś energii) i latarka. Takie cudo pewnie nie istnieje, ale zawsze warto pomarzyć :D,
– magiczną książkę, która nic nie waży, jest malutka, ale zawiera w sobie wszystkie powieści świata – każdego gatunku, każdego autora (obowiązkowo Remigiusza Mroza) i w każdym języku. Trzymając ją w ręku i wypowiadając dany tytuł oraz imię i nazwisko pisarza, automatycznie znalazłabym się na pożądanej stronie. Działałaby na zasadzie zaczarowanej torebki Hermiony, do której mieściło się niewyobrażanie wiele rzeczy, albo samochodu Wesley’ów, który wcale nie posiadał pojemności klasycznego malucha oraz namiotu. Wiem, że o wiele łatwiej byłoby mieć ebooka, ale znacznie bardziej wolę papierowe, fizyczne książki, które mogę powąchać i dotknąć.
Nie wiem czy coś z tego zrozumiałaś, a jeżeli tak, to jesteś mistrzynią. 😀
Zatem jestem mistrzynią 😀 Taką magiczną książkę to też bym chciała mieć! Nie tylko na wypad w góry.
Uwielbiam chodzić po górach, więc taki wypad w Tatry to byłaby super sprawa 🙂 Po pierwsze przydałoby się takie fajne ubranie jak miał detektyw John Justin Mallory z „Na tropie jednorożca” – magicznie dopasowywało się do panujących warunków, dzięki czemu zawsze byłbym suchy i ciepły. Po drugie trzeba gdzieś mieszkać więc namiot z Harry’ego Pottera – bo jednak odrobina luksusu się przyda i trzeba też gdzieś te wszystkie książki pomieścić 🙂 Po trzecie jakieś ustrojstwo, dzięki któremu mógłbym tych wszystkich pseudoturystów przepędzić i pozwolić ludziom, którzy naprawdę rozumieją piękno gór cieszyć się ciszą i spokojem. Rzekłem!
Mądrze rzekłeś! Też bym wyeksmitowała z gór tych niedzielnych turystów, którzy lezą w klapkach na Kasprowy…
Kasprowy, jak Kasprowy – droga na niego nie jest trudna. Ale jak myślę o tych wszystkich „geniusiach” lezących na Orlą Perć czy w inne wyższe partie gór to mi się po prostu nóż w kieszeni otwiera.
No tak, nietrudna, ale mimo wszystko… w klapkach?
Jak to się mówi „Są ludzie i taborety” 😀
1. „Igrzyska Śmierci” Suzanne Collins jako poradnik przetrwania i podręcznik survivalu w niesprzyjających warunkach.
2. Telefon komórkowy z numerem do komisarza Forsta, który pomoże mi uniknąć typów spod ciemnej gwiazdy, na których poluje.
3. Pewnie wezmę też Remigiusza Mroza, który zdaje się bardzo lubić chodzenie po górach, na pewno się z nim nie zgubię i może pomoże mi się dogadac z komisarzem Forstem, który jest chyba trochę gburowaty 😛
Totalnie książkowe typy – to mi się podoba 😀 I też mi się wydaje, że z Mrozem w górach byś nie zginął 😉
😛 żeby tylko nie miał za szybkiego tempa
Pingback: Podsumowanie sierpnia | Książkowe światy - moje recenzje książek
Pingback: #TeaBook TAG | Książkowe światy - moje recenzje książek
Pingback: 10 pytań do… Remigiusza Mroza | Książkowe światy - moje recenzje książek
Dodaję do listy „trzeba przeczytać” 🙂
Bardzo się cieszę 😀
Pingback: Liebster Blog Award… x 3! | Książkowe światy - moje recenzje książek
Pingback: Czytelnicze podsumowanie roku 2015 | Książkowe światy - moje recenzje książek
Pingback: „Przewieszenie” R. Mróz [PRZEDPREMIEROWO] | Książkowe światy - moje recenzje książek
Pingback: ŚBK: autorzy, którzy poruszają nasze dusze | Książkowe światy - moje recenzje książek
Pingback: „Trawers” R. Mróz [PREMIERA] | Książkowe światy - moje recenzje książek
Pingback: „Deniwelacja” R. Mróz | Książkowe światy - moje recenzje książek
Pingback: „Zerwa” R. Mróz | Książkowe światy ‒ piszę o książkach od 2013 roku