Autor: Stephen King
Tytuł: Znalezione nie kradzione (Bill Hodges #2) / Pan Mercedes (#1) / Koniec warty (#3)
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 480
Rok pierwszego wydania: 2015
Tłumaczenie: Rafał Lisowski
Źródło: Egzemplarz recenzencki
Wyzwania: Czytam opasłe tomiska (480 stron)
„Pobudka, geniuszu” – tymi słowami wpadamy w świat powieści „Znalezione nie kradzione”. King nas nie oszczędza, od razu wrzuca w brutalną scenę pełną strachu, gniewu i krwi. Mistrz powraca do tematu czytelnika-wariata, fana tak zakochanego w twórczości pewnego pisarza, że jeśli coś pójdzie nie po jego myśli… Jest w stanie zabić.
Morris Bellamy jest właśnie takim fanem, a Rothstein jest właśnie takim pisarzem. Seria o Uciekinierze była dla Bellamy’ego odkryciem, które wali w łeb tak mocno, że aż człowiek widzi gwiazdy. Dla zagubionego młodzieńca Jimmy Gold, główny bohater książki, był wzorem do naśladowania. Czerwonousty Morris, z którego wszyscy szydzili, który nie dogadywał się z matką, który musiał, po prostu musiał czasem się napić, a wtedy… jego oczy zasnuwała czerwona zasłona. I działy się rzeczy, złe rzeczy. To nie jego wina, to matka zawiniła, to przez nią siedział w poprawczaku. I nawet, jak by tak pomyśleć, to przez nią stał teraz przed Rothsteinem i celował w niego pistoletem. A stary pisarz i tak na to zasłużył.
I w ten sposób Morris Bellamy zdobył cenne łupy – 20 000 $ to niebagatelna suma, ale najważniejsze były one… notesy, mnóstwo moleskine’ów, w których Rothstein zapisywał… co? Nowe powieści? Luźne myśli? Trzeba będzie to sprawdzić, ale nie teraz, nie teraz… Skarb trzeba ukryć. Ale potem coś idzie nie tak, czerwona mgła znów zasnuwa oczy Bellyamy’ego i… mężczyzna budzi się w więzieniu, zatrzymany i skazany za zupełnie inne przestępstwo.
A gotówka i notesy leżą ukryte bezpiecznie w starej, skórzanej walizce. Walizka leży ukryta w ziemi, pod drzewem. Drzewo rośnie na skarpie przy rzeczce. Nikt nie odkryje skarbu Bellamy’ego… Czy na pewno?
Kilka dekad później Pete Sauberg znajduje ukryty łup. Chłopak jest synem jednego z mężczyzn, którzy ucierpieli w masakrze pod City Center, gdy w tłum wjechał Pan Mercedes. W rodzinie Saubergów nie dzieje się najlepiej. Ojciec (Tom) doznał poważnego uszczerbku na zdrowiu po wypadku, do tego nie ma pracy. W domu wciąż rozbrzmiewają „szczekawki” pomiędzy nim a jego żoną Lindą. Wzajemne oskarżenia fruwają w powietrzu, a Pete i jego młodsza siostra Tina bardzo źle to znoszą. A gdyby tak… pojawił się tajemniczy darczyńca, który będzie podsyłał państwu Sauberg pewną sumkę co miesiąc? Jednak Pete nie wie, że Bellamy wkrótce wyjdzie na wolność i będzie chciał odzyskać co jego.
Przyznam, że zwątpiłam już trochę w staruszka Kinga. Jego ostatnie książki („Joyland”, „Pan Mercedes”, „Przebudzenie”) wydały mi się co najwyżej letnie. A jednak… Król powraca, Król znów elektryzuje i nie pozwala oderwać się od lektury! Śmiem twierdzić, że w „Znalezione nie kradzione” King powrócił do dawnej formy. Mamy tu to, co ja tak bardzo u tego autora lubię – świetnie zarysowane postaci, obraz zła, które zawładnęło człowiekiem, część psychologiczną, gdzie dobrze poznajemy motywacje bohaterów i gnającą na łeb, na szyję akcję. Ci, którzy marudzili na powolne rozkręcanie fabuły przez Stephena Kinga, teraz muszą zamilknąć ze wstydem. Ten stary wyjadacz znów wziął nas na szalony rollercoaster.
Druga część przygód Billa Hodgesa jest o wiele lepsza od pierwszej. Miło było zobaczyć detektywa w świetnej formie, a także ponownie się spotkać z Holly Gibney i Jerome Robinsonem. Po tak dobrym drugim tomie ze zdziwieniem stwierdzam, że nagle nie mogę się doczekać trzeciej części. Tak trzymać, Królu!
5/6
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Albatros i portalowi duże Ka:
pierwsza część bardzo mi się podobała, a skoro piszesz że druga jest lepsza, to znów będę miał ból głowy… bo i tak te ostatnie książki Kinga mam do nadrobienia (Joyland i Przebudzenie).. jak żyć?
Jak żyć? Dużo czytać 😀 Hehe 😀 Powiem Ci, że mnie „Joyland” i „Przebudzenie” podobały się akurat mniej, ale „Znalezione nie kradzione”… świetne 😀
to dobrze, bo mnie właśnie póki co bardziej ciągnie do tego ‚Znalezionego’ niż wcześniejszych 😀
Koniecznie poczytaj – świetnie zarysowane postaci, przerażający psychopata zafiksowany na punkcie książek i galopująca akcja. Czego chcieć więcej? 😀
Pingback: Recenzje od A do Z | Kultura czytania - moje recenzje książek
Pingback: „Pan Mercedes” S. King | Kultura czytania - moje recenzje książek
Mnie też się ta powieść bardziej podobała od „Pana Mercedesa”. Ciekawe, co autor zaplanował na finalny tom trylogii. Brady Hartsfield mnie przeraża..
Mnie też! I również jestem teraz ogromnie ciekawa trzeciej części…
„Pana Mercedesa” za nic w świecie nie mogłam przetrawić, choć próbowałam na wszelki sposoby (nawet audiobookowo) 😉 Więc trochę żałuję, że King wraca właśnie w drugiej części „Pana Mercedesa”, choć pewnie można pominąć ją, co? I spróbować? Aj, wolę jednak horrorowego Kinga (nawet w „Przebudzeniu”) 🙂
Też ogólnie wolę horrorowego, ale tu dziadzio King mnie ma! Uwiódł mnie totalnie 😉 Tak, możesz pominąć „Pana Mercedesa” i przeczytać tę część – co prawda pojawia się tam kilka razy zabójca z Mercedesa, ale główne wątki można zrozumieć bez znajomości tamtej książki 🙂
Mój egzemplarz czeka już na półce. I naprawdę liczę na to, że będzie to o wiele lepsza lektura niż w przypadku „Pana Mercedesa”, bardzo średniej powieści 🙂
Jest lepsza, zdecydowanie 😀
Hmmm… Kurde. Nie czuję się przekonana do tej kryminalnej serii Kinga. Mercedes zaskoczył mnie jałowością – schematyczny, nudnawy, wcale mnie specjalnie nie wciągnął, a na dokładkę przewidywalny aż do bólu. Tutaj widzę, że pomysł też jest już znany (cudnej Annie Wilkes nie da się powielić) i jakoś tak mnie nie ciągnie
Nie wiem – może kiedyś – w końcu to King, ja kocham Kinga, szkoda tylko, że wszedł w kryminał 
No, wiem, że zdecydowanie wolisz tę jego horrorową stronę – ja zresztą też! Ale tu się dałam skusić i akurat się nie zawiodłam 🙂
A co do Twojej niechęci… Cóż, nic na siłę przecież, w końcu szczęśliwie tyle prześwietnych książek czeka (np. „Morfina” Twardocha :D), że nie ma się co brać za te, które prawdopodobnie nie spełnią czytelniczych oczekiwań 😀
Wiem, wiem… Po prostu jest mi ogromnie szkoda, bo to King (moja miłość) i jest mi smutno, że nie umiem się zachwycić… 🙂
No, rozumiem Twój zawód 😦
Chyba jestem jedyną osobą, która jeszcze nic nie czytała Kinga. Ojacie jacie chyba czas nadrobić 😉
Jedyną pewnie nie, ale nadrobić warto 😀 Może zacznij od klasycznych kingowych strachów, takich jak „Christine” czy „Carrie”?
To mnie utwierdziłaś w tym, że wprost MUSZĘ sięgnąć. Najlepiej teraz, zaraz. 😀
Tak, koniecznie 😀
No i mam już dwie części do nadrobienia…
JAK ŻYĆ? 🙂
😀 Czytać, czytać, czytać 😀
„Pan Mercedes” nawet mi się podobał, więc już cieszę się na lekturę kolejnej powieści z Hodgesem 🙂
Skoro pierwszy tom Ci się podobał, drugi zapewne też przypadnie Ci do gustu 😀
Muszę szybciej czytać tego Mercedesa 😉
Stanowczo 😀
Nie należę do wielkich fanów twórczości Kinga, aczkolwiek zdarza mi się czytać jego książki, mimo, iż nie przekopuję za nimi bibliotecznych półek 😀 jeśli i na tę się natknę, to pewnie wypożyczę 😉
Zapraszam do mnie 🙂
Wiesz, King pisze tego tyle, że wiadomo, że ma książki lepsze i słabsze. Ta akurat jest dobra 🙂
Ufff! Dobrze wiedzieć! „Pana Mercedesa” nie czytałam, ale podobno słaby. A „Joyland” kojarzył mi się bardziej ze Sparksem niż Kingiem hehe.
Hehe, no to słabo 😀 Na szczęście Król wrócił do formy!
Pingback: Podsumowanie czerwca | Kultura czytania - moje recenzje książek
Pingback: ŚBK: autorzy, którzy poruszają nasze dusze | Książkowe światy - moje recenzje książek
Pingback: #Pogaduchy u Aguchy TAG | Książkowe światy - moje recenzje książek
Pingback: „Koniec warty” S. King | Książkowe światy - moje recenzje książek