Autor: Lawrence Osborne
Tytuł: Przebaczenie
Wydawnictwo Znak litera nova
Liczba stron: 336
Rok pierwszego wydania: 2012
Tłumaczenie: Anna Gralak
Źródło: Egzemplarz recenzencki
Zderzenie dwóch kultur, dwóch światów. Taką sytuację może napędzać ciekawość, szacunek dla odmienności, chęć rozwoju, poznanie Innego. Ale niestety historia pokazuje, że często natrafienie na Inność powoduje niezrozumienie, które pociąga za sobą strach i szyderstwo, a nawet nienawiść. Dzieje Europy naznaczone są aktami kolonializmu (specjalnie używam sformułowania kojarzącego się fonetycznie z „aktami wandalizmu”) i warto o tym pamiętać czytając powieść Lawrence’a Osborne’a pod tytułem „Przebaczenie”.
A całość zaczyna się jak kryminał. Angielskie małżeństwo, Henningerowie, jadą na przyjęcie do rezydencji położonej w środku marokańskiej pustyni. Niespodziewanie zapada noc, a David i Jo są już zmęczeni, ale zdecydowani, by jak najszybciej dotrzeć na miejsce. David pomógł sobie kilkoma drinkami i teraz jedzie, pokrzepiony na ciele, lecz nie na duchu. Oto bowiem Jo jak zwykle ma pretensje do jego picia i obawia się, że spotka ich coś złego.
Drobiazgowa, pedantyczna Jo krzyżowała lance z drażliwym Davidem, który zawsze czuł, że kobiety dążą do wytępienia grzeszków czyniących życie prawie wartym przeżycia. Dlaczego to robiły? Czyżby zazdrościły życia połyskującego bez ich zgody spontanicznymi męskimi osobliwościami i uśmiechami?
Rzeczywiście, nad parą Anglików ciąży jakieś fatum i nagle, z parnej nocy wyłania się dwóch marokańskich chłopaków. Jeden z nich trzyma karteczkę i skamieniałości – handel prawdawnymi stworami, wykuwanymi w pocie czoła ze skał, jest głównym zajęciem Marokańczyków. Podpity, zdekoncentrowany David nie hamuje w porę i jeden z młodych mężczyzn ginie na miejscu.
Od tej pory wina ciąży na Anglikach. Czy zasługują na przebaczenie? Czy Marokańczycy potrafią im je dać?
Gdy czytałam „Przebaczenie”, w mojej głowie błąkały się luźne skojarzenia z „Jądrem ciemności” Conrada. Bo i tu, i tam, mamy gorącą Afrykę, tak bardzo nie rozumianą przez białych, tak mocno pogardzaną za swą rzekomą niższość. Europejczycy bawiący się w niedorzecznie luksusowej rezydencji na marokańskiej pustyni nie chcą rozumieć autochtonów i gardzą nimi. Co ciekawe, Osborne pokazał, że Marokańczycy również gardzą nami i naszą cywilizacją, z której tak jesteśmy dumni.
To smutna, niełatwa lektura pokazująca czytelnikowi ogrom niezrozumienia dwóch kultur. Autor ukazał zepsucie, jakie przyszło razem z rozwojem, bowiem nie ma nagrody bez wyrzeczenia. Zawsze zyskując jedno, traci się drugie.
Muszę przyznać, że mimo iż doceniam głębię książki, nie zostałam jednak porwana w jej nurt, który płynął dość leniwie. Wrażenie złowrogiego końca tej historii rozpływało się gdzieś w gęstej zupie dekadenckich rozrywek bogaczy z Europy i butnych, rasistowskich wypowiedzi Davida, którego doprawdy nie umiałam znieść. I to nawet nie chodziło o to, że go nie lubię, chyba po prostu tak nim gardziłam, że cieszyłam się, gdy nitkę historii chwytał Marokańczyk Driss – choć jego opowieść również była brutalna, w jego przypadku mogłam się wykazać pewnym zrozumieniem.
Anouar był zafascynowany Davidem. Jego pedantyczną czystością, oczywistym bogactwem, wyrafinowaniem, które było prawdziwe, nieudawane, oraz swobodnym poczuciem wyższości. Absorbowała go zwłaszcza ta ostatnia cecha. Nie była to przecież wyższość względem ludzi z Tafal’aaltu, lecz – tak przypuszczał Anouar – względem całego stworzenia. Był pewny, że David czułby się lepszy od króla Maroka, gdyby go tutaj spotkał.
Na koniec powiem, że „Przebaczenie” i „Jądro ciemności” mają dla mnie jeszcze jedną wspólną, jako dla czytelnika, cechę. Mimo ich zauważalnej wielkości, trochę się z nimi męczyłam.
4/6
Za egzemplarz recenzencki książki dziękuję wydawnictwu Znak:
Pingback: Recenzje od A do Z | Kultura czytania - moje recenzje książek
Węszę przyjemną, pseudomagiczną lekturę ❤
Mam nadzieję, że taka właśnie dla Ciebie będzie ❤
Też mam taką nadzieję 😀
Pamiętam, że męczyłam się podczas lektury „Jądra ciemności” bodajże w liceum, więc po Twojej recenzji raczej nie sięgnę po „Przebaczenie”. No chyba, że mnie jednak coś napadnie i się skuszę 😛
Hehe, nigdy nie wiadomo 😉
Mnie też do końca nie leżał styl Osborne’a, ale sam pomysł był ciekawy.
Myślę i czytam, ale chyba nie do końca ta historia mnie pociąga… 🙂
Może tak być. Mnie skusił blurb (ach, te blurby!) i początek powieści, który dostałam do wglądu. Brzmiało dobrze. I w sumie było dobre, ale tylko tyle 🙂
Rozumiem, że w skrócie rzecz ujmując – bez rewelacji?
Niestety tak.
Pingback: Podsumowanie czerwca | Kultura czytania - moje recenzje książek