No dobra! Tym razem zdecydowanie nie mogę narzekać, czerwiec był bardzo zaczytany 🙂 Niewątpliwie wpływ na to miał tygodniowy urlop, ale muszę przyznać, że przez cały miesiąc trafiałam na książki, które wyjątkowo szybko się pochłania, przez co miesiąc kończę z imponującym wynikiem… *fanfary* osiemnastu książek! To jest chyba mój życiowy rekord 😉 Oto lista:
- „Przyjaciółka z młodości” A. Munro,
- „O bardzo leniwym kocie” F. Biermann,
- „Interesy Pana Kota” G. Rodari,
- „Uczta dla wron, cz. 1: Cienie śmierci” G.R.R. Martin,
- „Ości” I. Karpowicz,
- „Zielone kalosze” W. Szymanowska,
- „Myszy i ludzie” J. Steinbeck,
- „Wszystko zależy od przyimka” J. Bralczyk, J. Miodek, A. Markowski, J, Sosnowski,
- „Vader. Wojna totalna” J. Szubrycht,
- „Trzynaście kotów” aut. zbiorowy,
- „Sercątko” H. Müller,
- „Dreszcz” J. Ćwiek,
- „Za kogo ty się uważasz?” A. Munro,
- „Hartland. Pieszo przez Amerykę”. W. Büscher,
- „Wśród kanibali. Wyprawy kobiet niezwykłych” M. B. Slung,
- „Most do Terabithii” K. Paterson,
- „Skafander i motyl” J.D. Bauby,
- „Miłość dobrej kobiety” A. Munro.
Uff! Istne książkowe szaleństwo 😀 Napisałam sześć recenzji, więc wciąż mam dużą dysproporcję między czytaniem a pisaniem (i wciąż staram się poprawić!) Poza wpisami typowo „recenzyjnymi” w tym miesiącu prosiłam, by nie spojlerować zakończeń książek oraz opisałam moje poszukiwanie idealnego czasopisma literackiego (przetestowałam FanBook i Chimerę), opublikowałam też kolejną TOP-kę: tym razem o klasycznych powieściach, których (jeszcze!) nie przeczytałam. Poza tym było dość kocio ;)… Kocham koty i chętnie czytam na ich temat wszystko co wpadnie mi w ręce (łącznie z literaturą dziecięcą).
Chciałam również podziękować pani Wandzie Szymanowskiej za okazane zaufanie i podesłanie mi do recenzji swojej książki „Zielone kalosze”.
I jak zwykle małe zestawienie: wśród przeczytanych książek do literatury polskiej zalicza się 6 pozycji, a do zagranicznej – 12. Książek beletrystycznych przeczytałam 13, a popularnonaukowych – 5.
Odkrycie miesiąca? Zdecydowanie „Ości” Karpowicza! Rewelacyjna była też kolejna część „Pieśni Lodu i Ognia” Martina, ale to już żadne odkrycie 😀 Książkowy bubel? Bubel to za dużo powiedziane, ale zawiodło mnie trochę „Sercątko” Müller. Jej twórczość to dla mnie nie pierwszyzna, co więcej, uważam, że to wspaniała uczta literacka – jednak „Sercątko” było dla mnie lekko niestrawne. Szkoda…
Niemniej, czerwiec kończyłam z wielkim książkowym uśmiechem – prawie takim jak Kot z Cheshire 😀 Kto ma wakacje temu życzę zaczytanych dwóch miesięcy 🙂 Kto nie ma… łączę się w bólu (mój urlop jest dopiero we wrześniu). Niemniej – czytajcie tyle, na ile pozwala Wam czas i ochota!
18 książek?!? WOW! Gratuluję 😀
Zaczęłaś kolejny tom „Pieśni Lodu i Ognia” – zazdroszczę. Muszę się chyba udać do biblioteki w najbliższym czasie 😉
Dziękuję! Sama nie wiem jak to zrobiłam, choć fakt, że ten tygodniowy urlop pomógł 😀 A wczoraj rzutem na taśmę skończyłam Munro 😛
A co do PLiO to z jednej strony się cieszę, a z drugiej zbliżam się niebezpiecznie do sytuacji wielu fanów, czyli „Martin, pisz szybciej, bo wszystko co zostało wydane już przeczytałam!”.
Ile????? Woow! Gratuluję! 🙂 Chyba muszę się wziąć za PLiO bo kompletnie nie wiem o co ten cały szum 😛
Wiem, zaszalałam 😀 Jeśli jesteś fanką literatury fantastycznej to myślę, że ten cykl Cię wciągnie 🙂
18 buków to jest TAKIE szaleństwo, że nawet nie wiem co napisać 😀 SZALEŃSTWO 😀 i sporo Munro, która wyczekuje u mnie na półce, a którą koniecznie muszę przeczytać niebawem 😀
😀 Ktoś się mnie kiedyś pytał jak ja to robię, że czytam TAK DUŻO. Odpowiedź jest prosta – prawie nie mam życia towarzyskiego (introwertycy wszystkich krajów… a nie, nie łączmy się :P). Rzadko się z kimś spotykam, poza moim T. 🙂 Po drugie, nie oglądam telewizji – teraz już w zasadzie wcale, choć nie jestem totalną przeciwniczką i czasem włączę pudło. Po trzecie, częstokroć po przyjściu z pracy i zjedzeniu czegoś czytam, czytam, czytam… Kilka godzin aż do momentu pójścia spać 🙂
Aha – co do Munro, to po prostu pozamawiałam swego czasu wszystko co mamy w bibliotece. No i jak już do mnie przyszło to leżało sobie spokojnie… Aż tu bach! Ktoś zarezerwował oba tytuły 😛 Musiałam więc wciągnąć Munro wyżej na liście do przeczytania 😀
No my również prowadzimy z moim G. bardzo introwertyczne życie, bo praca w domu otwiera właśnie takie opcje 😉 Ale dodatkowo pozwala również rozwinąć dodatkowy gen pracoholizmu, co ciągle motywuje do pracy i nie pozwala przestać 😉 Tak, rozumiem introwertyzm towarzyski jak najbardziej 😀
A telewizor mam dla HBO i jako ekran do XBOXA 😀
😀 Ooo, nie wiedziałam, że pracujesz w domu – ja bym tak chyba nie umiała, wydaje mi się, że to wymaga dużo samodyscypliny.
Yup. Stąd moje maniactwo planowania 😀 tutaj nic nie dzieje się przypadkowo 😀
Fanfary jak najbardziej zasłużone ;D
A dziękuję, dziękuję 😀
Pozazdrościć wyniku! 😀 Ja mam straszny głód książkowy, ale bardzo mało wolnego czasu… Dlatego też czytam po kilka książek jednocześnie żeby nadgonić, bo nowych pozycji wciąż przybywa 🙂
Ja właśnie korzystam z tego, że czasu jest całkiem sporo – na szczęście nie muszę wynosić pracy do domu – i czytam, czytam, czytam :)…
Piękny wynik! Dla mnie wydaje się być kompletnie nierealny. Nie wiem, czy kiedykolwiek udało mi się dotrzeć chociaż do 10 🙂
Dziękuję 🙂 Każdy czyta w swoim tempie i nie ma się tym co martwić. Najważniejszy jest sam fakt czytania 🙂