Autor: Mirosław Tomaszewski
Tytuł: Marynarka
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 256
Rok pierwszego wydania: 2013
Źródło: Egzemplarz recenzencki
Jest rok 2005, Gdańsk. Kilka postaci pojawia się nagle na scenie: Adam, podstarzały (a może przestarzały?) punkowiec, niegdyś lider zespołu Amnezja, Karol, który jest szefem dobrze prosperującej firmy Karo, Wojtek, jego zięć, Jan, redaktor lokalnej gazety i Nina, pracująca w redakcji Jana dziennikarka. Na początku te osoby są dla mnie białą kartą, niewiele o nich wiem i nie rozumiem ich decyzji.
Zresztą był to dla mnie pewien problem, ponieważ autor „Marynarki” długo nie zdradzał motywacji bohaterów, przez co nie umiałam wczuć się w ich życiorysy. Ich działania były tajemnicze i zdawały się przypadkowe. Losy powoli się splatały – Adam poznał Ninę na statku-restauracji i po pewnym czasie zostali parą. Witek, nie wiedzieć czemu, zgłosił się z propozycją do Jana, redaktora „Głosu Bałtyckiego”, by napisał książkę o wydarzeniach Grudnia 1970. Pomóc w realizacji tego projektu ma Nina. Gdy Adam zostawia pracę w sklepie ze sprzętem muzycznym zatrudnia go Karol, który ma pomysł na nową atrakcję dla młodzieży – obóz-więzienie, który pozwoli im wrócić do przeszłości, do gorącego okresu strajków stoczniowców i bójek z ZOMO.
Ta książka jest mocno zanurzona w historii i choć dzieje się współcześnie, korzenie sięgają właśnie do wydarzeń Grudnia 1970. Nagle okazuje się, że co najmniej dwóch głównych bohaterów, chcąc nie chcąc, wciąż żyje przeszłością. Ktoś strzelał do stoczniowców, ktoś inny stracił wtedy ojca… Jedyne co po nim zostaje to podziurawiona od kul marynarka. Marynarka, która jest w powieści symbolem niedającej się zapomnieć historii. Postaci Tomaszewskiego są w nią uwikłane i nie potrafią się od niej odciąć.
Bardzo zasmuciła mnie ta książka, ukazuje bowiem dobrze beznadzieję Polski, ciągłe patrzenie wstecz, niemożność lepszego jutra. Prawie żaden wątek nie kończy się tu dobrze, bohaterowie są samotni, zaplątani w układy, z których nie ma ucieczki, może poza jedną – w dół, skacząc z barierki balkonu. Choć każdy z nich stara sobie jakoś ułożyć życie, przeszłość dopada ich po kolei i wszyscy wychodzą z tego martwi lub pokaleczeni.
Postaci wykreowane przez Tomaszewskiego nie dają się lubić. Erotoman Jan, który patrzy łakomym okiem na swoje stażystki, Karol, który błędy przeszłości usiłuje odkupić charytatywnymi darami, Nina, ambitna dziennikarka, która sama nie wie czy bardziej pragnie niezależności czy związku z Adamem, no i on, Adam – kiedyś punk, dziś konformista, który po czterdziestce odkrywa, że życie nie jest takie jak w punkowych pieśniach, nie ma jednak pomysłu jakie w takim razie powinno być. Momentami miałam wrażenie, że wszyscy oni są mało naturalni, ich sylwetki sprawiały wrażenie wyciętych z papieru – zbyt mało w nich było życia. Dopiero na samym końcu, gdy wątki zaczęły się łączyć ze sobą, zrozumiałam co kierowało Karolem czy Wojtkiem (są to zresztą chyba najbardziej skomplikowane postaci wśród figurek z papieru). Tomaszewski przeniósł mnie do roku 1970 i pokazał, że tamte czasy są wciąż żywe poprzez dalsze losy ludzi, którzy brali udział w wydarzeniach pod stocznią. W niejednej piwnicy może jeszcze leżeć podziurawiona marynarka…
3+/6
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Marii Tomaszewskiej. Strona autora: klik!
Pingback: Recenzje od A do Z | Mój blog z recenzjami książek
Nie przyjęłam do recenzji, bo mimo, iż na jakimś blogu czytałam pozytywną recenzję i nawet mnie zaciekawiła, to później się zagłębiłam i stwierdziłam, że zdecydowanie nie dla mnie – po co się męczyć 😉
Ja też się trochę wahałam, ale że to była pierwsza taka propozycja dla mnie, postanowiłam spróbować 😉
Dostanę ją w przyszłym tygodniu, ciekawe czy będę miała podobne wrażenia. 🙂
Ooo, jestem ciekawa 🙂 Jak napiszesz recenzję to daj mi znać.
Pingback: Podsumowanie maja | Mój blog z recenzjami książek
@tanayah pisze: „W niejednej piwnicy może jeszcze leżeć podziurawiona marynarka…”
Fajne zdanie. Czasem może nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jakaś dziwna rzecz, którą znajdujemy w domu (lub we wspomnianej piwnicy) była świadkiem ciężkich przeżyć kogoś z rodziny.
Dziękuję 🙂 To prawda, możemy się zdziwić – jak Adam.
Również miałam okazję przeczytać „Marynarkę”. Pomimo tego, że z początku myślałam, że to zupełnie nie moje klimaty, czytało się w miarę przyjemnie 🙂
Dokładnie. Też się obawiałam jak mi się spodoba książka, bo jeśli już interesuję się historią, to raczej czasami II WŚ.